Poczet ministrów finansów III RP
Balcerowicz, Kołodko, Belka, Gilowska i Rostowski - to najbardziej znani ministrowie finansów III RP, ale w sumie wszystkich od 1989 roku było aż 18! Gdyby nie kilka wyjątków, którzy dłużej sprawowali swój urząd, to mielibyśmy 25 ministrów na 25-lecie niepodległej Polski.
To oni wprowadzali nowe podatki, parapodatki, opłaty, kary i grzywny, a potem o wiele częściej je podwyższali niż obniżali. Kilku z nich społeczeństwo szczerze znielubiło, ale trzeba przyznać, że dzięki niektórym ich posunięciom Polska sprawnie omijała i wciąż omija gospodarcze mielizny i ekonomiczne góry lodowe.
Poczet ministrów finansów III RP
Balcerowicz, Kołodko, Belka, Gilowska i Rostowski - to najbardziej znani ministrowie finansów, którzy zapisali się w historii III RP, ale w sumie było ich aż 18! Gdyby nie kilka wyjątków, to mielibyśmy 25 ministrów na 25-lecie niepodległej Polski.
To oni wprowadzali nowe podatki, parapodatki, opłaty, kary i grzywny, a potem o wiele częściej je podwyższali niż obniżali. Kilku z nich społeczeństwo szczerze znielubiło, ale trzeba przyznać, że dzięki niektórym ich posunięciom Polska sprawnie omijała i wciąż omija gospodarcze mielizny i ekonomiczne góry lodowe.
Leszek Balcerowicz
Hasło "Balcerowicz musi odejść" zna chyba każdy Polak. Nawet ci najmłodsi. Ale z kojarzeniem, kim jest Balcerowicz, jest już nieco gorzej. To ojciec polskiej transformacji gospodarczej. Opiniami na swój temat ponoć się nie przejmował. - Polityk nie może codziennie studiować sondaży popularności, bo to paraliżuje jego działania. Jak kogoś obawa przed opinią publiczną paraliżuje, to się nie nadaje do rządzenia - mawiał. Krążą legendy, że wdrażając bolesny dla społeczeństwa plan Balcerowicza, potrafił wsiąść w samochód i pojechać do zakładu, w którym trzeba było przeprowadzić zwolnienia, by wytłumaczyć pracownikom, dlaczego muszą odejść.
Za to, co robił jako minister finansów posłowie opozycji dwukrotnie próbowali go pociągnąć do odpowiedzialności konstytucyjnej w 1993 i 1994 roku. W obu przypadkach postępowanie zostało umorzone. Słynne hasło przywołane na początku wzięło się stąd, że Balcerowicz uznawany był za źródło wielu problemów i trudności związanych z reformą.
Podczas drugiego podejścia do urzędu próbował dokończyć swoje reformy z początku lat 90. Planował przeforsowanie reformy podatkowej, która wprowadziłaby dwie stawki PIT - 28 i 22 proc. ze sporą kwotą wolną od podatku, tak by nie stracili na reformie najgorzej zarabiający. I chociaż ustawy wprowadzające te zmiany udało się w Sejmie przyjąć, to ostatecznie nie weszły w życie, bo zawetował je prezydent Kwaśniewski.
W 2000 roku został wybrany na prezesa Narodowego Banku Polskiego i pozostawał nim przez siedem lat.
Karol Lutkowski
Przejął na krótko stery po pierwszych rządach Balcerowicza i był jednym z krócej sprawujących urząd. Odszedł na własne żądanie. W pewnym momencie stwierdził, że ma dosyć, nie był bowiem w stanie osiągnąć porozumienia z partiami, które tworzyły koalicję rządową.
Lutkowski nie chciał się zgodzić na dodruk pieniędzy, którego domagali się politycy. Odchodząc powiedział, że gabinet ministra finansów, to "doskonała izba otrzeźwień".
Andrzej Olechowski
Olechowski był zarówno ministrem finansów, jak i ministrem spraw zagranicznych. W latach 1989-1991 pełnił funkcję pierwszego zastępcy prezesa Narodowego Banku Polskiego. Pod koniec lutego został szefem resortu finansów w rządzie Jana Olszewskiego, miał poparcie Lecha Wałęsy, co w tamtym układzie politycznym sporo znaczyło.
Jednak on także nie zagrzał długo miejsca na stanowisku. 7 maja 1992 złożył dymisję, która została przyjęta przez Sejm 5 czerwca 1992, tuż przed udzieleniem całemu gabinetowi wotum nieufności. Odszedł, ponieważ Sejm przegłosował waloryzację pensji pracowników budżetówki, rent oraz emerytur.
Jako minister finansów był dobrym policjantem w okresie zawirowań. Stał na straży budżetu i tłumaczył politykom, że nie można w nieskończoność drukować pieniędzy, bo to napędza inflację. Sytuacja w kraju nie była wtedy za wesoła. Kiedy Olechowski próbował skonstruować budżet na 1993 rok, zastanawiał się, czy nie poprosić Zachodu o pomoc w sfinansowaniu deficytu budżetowego.
Jerzy Osiatyński
Minister finansów w rządzie premier Hanny Suchockiej. Udało mu się spędzić na stanowisku ponad rok, co już samo w sobie było pewnym osiągnięciem. Obecnie zasiada w Radzie Polityki Pieniężnej.
Jego największym sukcesem, jako ministra finansów było sprawne wprowadzenie podatku VAT - najważniejszego źródła dochodów dla budżetu państwa. Wprowadził także ustawę o oddłużeniu przedsiębiorstw państwowych. Do tego za jego kadencji obniżono wysokość rent i emerytur, co potem zostało uznane przez Trybunał Konstytucyjny za niezgodne z konstytucją, przez co rząd musiał później wypłacać rekompensaty.
Marek Borowski
Był wiceprezesem Rady Ministrów i ministrem finansów w rządzie Waldemara Pawlaka. Sam podał się do dymisji po tym, jak premier nie skonsultował z nim odwołania wiceministra Stefana Kawalca, który został obarczony odpowiedzialnością za rzekome nieprawidłowości przy prywatyzacji Banku Śląskiego.
Jako minister podniósł podatki dla Polaków o najwyższych dochodach z 40 do 45 procent, co uderzyło w jego żonę, wtedy dyrektora firmy "Polcotex". - Zaraz potem wprowadziłem ulgi dla inwestorów, to ją ułagodziło - powiedział żartobliwie Borowski w rozmowie z "Przekrojem".
Henryk Chmielak
*Okres urzędowania: Od 8 lutego 1994 do 28 kwietnia 1994 * Na zdjęciu po lewej. Chmielak pełnił krótko obowiązki ministra finansów w 1994 roku po odejściu Borowskiego w związku z zamieszaniem przy prywatyzacji Banku Śląskiego.
Po oddaniu ministerialnego fotela swojemu następcy został w 1966 r. został wiceprezesem Banku Unii Gospodarczej. Od 1997 r. wszedł w branżę ubezpieczeniową. Był m.in. prezesem Polisy Życie i PTE Ergo Hestia.
Grzegorz Kołodko
Grzegorz Kołodko mógł być pierwszym ministrem finansów III RP. Jednak odrzucił ofertę od Mazowieckiego i w rządzie zasiadł Leszek Balcerowicz. Niektórzy twierdzą, że to wywołało u Kołodki kompleks Balcerowicza.
Był bardzo pewnym siebie ministrem. Otrzymując nominację z rąk Waldemara Pawlaka powiedział, że ma dobre wyczucie, na czym polega polityka monetarna.
- Jestem twórcą dwóch cudów. Cud pierwszy to utrzymanie w ryzach całości polityki monetarnej i finansowej kraju. Drugi to partnerski kształt stosunków ze związkami zawodowymi - powiedział kilka lat po swojej pierwszej kadencji.
Trzeba przyznać, że coś w tym mogło być, bo kiedy w latach 1994-1997 naszą gospodarką kierował Kołodko, to Polska wychodziła z kryzysu i szybciej się rozwijała.
Ostatni raz urząd ministra finansów sprawował na początku tego wieku, kiedy z nadzieją na dokonanie cudu powołał go premier Miller. Miał wydobyć kraj z recesji i uzdrowić finanse publiczne.
Zaproponował jednak zbyt kontrowersyjne reformy, które nie spodobały się ani SLD, ani koalicyjnemu PSL. W konsekwencji stracił poparcie premiera i odszedł na własne życzenie.
Dziennikarzom chętnie opowiadał o swojej polityce gospodarczej, którą nazwał terapią bez szoku. Stawiał ją jako przeciwieństwo dokonań swoich poprzedników, zwłaszcza Balcerowicza, którego poczynania nazywał "szokiem bez terapii".
Marek Belka
Dzisiejszy prezes Narodowego Banku Polskiego, kiedyś nie tylko minister finansów, ale także i premier. Z jego dokonań większość zapamiętała jedno - podatek od przychodów kapitałowych, który naliczany jest od odsetek na lokatach bankowych, zysków giełdowych itp. Większość zapamiętała go jako "podatek Belki" - chociaż główny zainteresowany nie przepada za tym określeniem.
Kiedy po wprowadzeniu nowego podatku banki stworzyły specjalne lokaty, których mechanizm dziennej kapitalizacji omijał daninę dla państwa, Belka powiedział o nich, że zachowują się jak harcerze na podchodach, a nie jak przedstawiciele instytucji zaufania publicznego.
Jako minister finansów za premiera Cimoszewicza twardo realizował politykę racjonalizowania wydatków publicznych. Radykalnie zmniejszał deficyt budżetowy, który groził katastrofą. Kiedy został ministrem za rządów Millera miał pecha, trafiając na recesję gospodarczą i z jego planów nic nie wyszło.
Podsumowując swoje rządy, powiedział, że nieporozumieniem jest naprawianie finansów państwa w sytuacji, gdy gospodarka jest pogrążona w stagnacji.
Jarosław Bauc
Jarosław Bauc przeszedł do historii, jako ten, który ogłosił, że finanse państwa są na skraju bankructwa. Jego nazwiskiem nazwano dziurę budżetową, a cała afera z nią związana doprowadziła do porażki partii rządzącej w wyborach.
Czym była "dziura Bauca"? Bauc objął fotel ministra finansów 8 czerwca i już niespełna miesiącu sprawowania urzędu ogłosił katastrofalny stan finansów publicznych. W budżecie brakowało 17 mld złotych. W ciągu trzech tygodni przeprowadzono pierwszą nowelizację budżetu na 2001 rok. Po kolejnym miesiącu Bauc ogłosił, że bez odpowiednich cięć w budżecie na 2002 rok deficyt może sięgnąć 60 mld zł, a nawet 100 mld zł.
Minister finansów chciał naprawiać budżet m.in. poprzez odbieranie waloryzacji świadczeń emerytalnych i rentowych. Półtora miesiąca od ogłoszenia dziury Bauc został zdymisjonowany przez premiera Jerzego Buzka. Oficjalnie, dlatego że za późno poinformował rząd o złym stanie finansów państwa. Później okazało się, że sytuacja nie była tak dramatyczna jak ją przedstawiano, jednak SLD podnosiło "dziurę Bauca" jako argument przeciwko rządom AWS i ich sposobowi sprawowania rządów.
Halina Wasilewska-Trenkner
*Okres urzędowania: Od 28 sierpnia 2001 do 19 października 2001 * Pani Halina Wasilewska-Trenkner była Ministrem Finansów w rządzie Jerzego Buzka. Wcześniej przez kilka lat sprawowała funkcję podsekretarza stanu w tym resorcie, do której wróciła po odejściu z urzędu. Jej następcą był Marek Belka, który później będą prezesem NBP powołał ją do zespołu doradców.
W 2006 roku prokuratura oskarżyła ją o niedopełnienie obowiązków służbowych, co miało spowodować utratę przez Skarb Państwa kilkudziesięciu milionów złotych w aferze Laboratorium Frakcjonowania Osocza (LFO). Ostatecznie w listopadzie 2009 roku sąd ją uniewinnił. O co chodziło?
Laboratorium Frakcjonowania Osocza miało produkować leki z osocza krwi. Firma zaciągnęła kredyt w wysokości 32 mln dolarów na budowę fabryki. Udzieliło go konsorcjum bankowe, na którego czele stał Kredyt Bank. Gwarancji w 60 proc. udzielał ówczesny rząd Włodzimierza Cimoszewicza. Spółka dostała 32 mln dolarów pożyczki, z czego wykorzystała 21 mln. Produkcja nigdy nie ruszyła, a spółka kredytu nie spłaciła.
Andrzej Raczko
*Okres urzędowania: Od 16 czerwca 2003 do 21 lipca 2004 * Andrzej Raczko został powołany na ministra przez Leszka Millera i utrzymał się na tym stanowisku po tym, jak premierem został Marek Belka. Sam zrezygnował z pełnienia funkcji po nieco ponad roku sprawowania urzędu. Powędrował potem do Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
To, co wyróżniało Raczkę to fakt, że był pierwszym ministrem finansów, który obniżył stawkę akcyzy na paliwo - o 5 groszy. To był okres paliwowej gorączki, kiedy to cena za litr paliwa przekroczyła psychologiczną barierę 4 zł. Tak, kiedyś to było 4 zł.
Dzień po obniżeniu akcyzy cena skoczyła do 4,09 zł, ale to już nie była wina działań ministra, tylko szaleństw na rynkach ropy.
Raczko był też pierwszym ministrem, który wystąpił w reklamie. Idea była słuszna, chodziło o kampanię informacyjną na temat tego, jak wypełnić zeznanie podatkowe. Ministerstwo Finansów do spółki z "Faktem" przygotowało akcję edukacyjną. Ale ktoś nie pomyślał, że kierujący resortem finansów, zachęcający do kupowania gazety z poradnikiem - na billboardach i w telewizji, to nie najlepsze posunięcie. Rzecznik ministerstwa finansów tłumaczył, że to przecież nic złego, bo Raczko nie wziął za to pieniędzy.
Mirosław Gronicki
Był ministrem finansów w drugim rządzie Marka Belki. Jednym z jego pomysłów było przekształcenie ZUS na wzór holenderski. W Holandii działa kilkaset funduszy emerytalnych, które zbierają składki i wypłacają emerytury na zasadzie repatriacyjnej. Nad stabilnością całego systemu czuwa bank centralny. - Pełniąc nadzór, nie pozwala on, by wypłaty były wyższe od zebranych przez fundusz składek. Nie ma czegoś takiego jak dotacje do emerytur - wyjaśnia Mirosław Gronicki.
Gronicki wiedział jednak, że takie rozwiązanie jest nierealne, ponieważ I filar emerytalny i tak wymagałby dotowania. Tyle że zamiast jednego podmiotu mielibyśmy ich przynajmniej kilkanaście, co powiększyłoby koszty. Przypomniał także, że podobne rozwiązanie byłoby podobne do przedwojennego ZUS, który z zasady był niezależny od rządu i miał sam się bilansować. Nie było opcji dofinansowania emerytur przez państwo - niestety to rozwiązanie odziedziczyliśmy po poprzednim systemie.
Teresa Lubińska
Jej zwierzchnikiem był premier Kazimierz Marcinkiewicz, który pod jej kierunkiem rozpoczął w latach 90. pisanie pracy doktorskiej dotyczącej nt. finansowania oświaty.
Była zwolenniczką dwóch stawek podatku liniowego. Argumentowała to następująco: w kraju panuje ogromne poczucie niesprawiedliwości społecznej. Ludzie są skłóceni. Odbudowanie spokoju jest ważniejsze niż konkretne efekty. Równe potraktowanie wszystkich w czasie, gdy społeczeństwo uważa, że wielu bogatych dorobiło się nieuczciwie, pogłębiłoby tylko poczucie niesprawiedliwości.
Na stanowisku nie zasiadała długo, nieco ponad dwa miesiące.
Zyta Gilowska
Okres urzędowania:
Od 7 stycznia 2006 do 24 czerwca 2006
Od 22 września 2006 do 7 września 2007
Od 10 września 2007 do 16 listopada 2007
To był as w rękawie PIS-u. Wcześniejsza ważna persona PO nagle pojawia się jako minister finansów w PIS. Mianował ją Lech Kaczyński na wniosek premiera Kazimierza Marcinkiewicza. Na początku funkcję sprawowała przez pół roku, dopóki Rzecznik Interesu Publicznego nie zarzucił pani minister kłamstwa lustracyjnego. Sąd lustracyjny pierwszej instancji po rozpatrzeniu sprawy orzekł, że jest oświadczenie zgodne z prawdą. Po kilku dniach Zyta Gilowska wróciła na stanowisko, tym razem pod kierownictwem Jarosława Kaczyńskiego. Potem miała krótką, raptem trzy dniową, przerwę w sprawowaniu urzędu.
Jako wicepremier i minister finansów wprowadziła m.in. obniżkę składki rentowej i spowodowała, że spadki i darowizny zostały zwolnione z opodatkowania. To było jedno z jej największych dokonań.
Paweł Wojciechowski
Był ministrem finansów w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza, ale swoim stanowiskiem długo się nie nacieszył, sprawował tę funkcję tylko 21 dni. Był rekordzistą - zasiadał najkrócej na fotelu ministra. Nie jesteśmy nawet pewni, czy w tym czasie da się odpowiednio poznać ministerstwo, nad którym sprawuje się kontrolę, nie mówiąc już o jakichkolwiek szczególnych dokonaniach.
Wojciechowski miał tego pecha, że był powołany przez Marcinkiewicza, który ponoć nawet nie skonsultował tego z władzami partii.
Stanisław Kluza
*Okres urzędowania: Od 14 lipca 2006 do 22 września 2006 * Kolejny zastępczy minister, wypełniał lukę pod nieobecność Zyty Gilowskiej. Na pocieszenie, tydzień po utracie stanowiska, został przewodniczącym Komisji Nadzoru Finansowego. Swoją kadencję zakończył w październiku 2011 roku.
Jacek Rostowski
Najdłużej urzędujący minister finansów. Przez wielu Polaków znienawidzony, aczkolwiek przez wielu ekonomistów z Zachodu uznawany za sprawnego polityka i eksperta. W 2009 i w 2012 był wybierany przez serwis Emerging Markets "Ministrem Finansów Roku Europejskich Rynków Wschodzących".
Były minister finansów wielu Polakom kojarzy się z reformą emerytalną. Przypomnijmy, że po pierwsze podwyższył wiek emerytalny do 67. roku życia, zarówno dla kobiet i mężczyzn. Po drugie wprowadził istotny projekt zmian w OFE. To za sprawą jego decyzji Polacy muszą teraz wybierać między OFE a ZUS. Dzięki umorzeniu obligacji i przejęciu pieniędzy z funduszy emerytalnych rząd obniży dług publiczny i według wyliczeń Komisji Europejskiej osiągnie nadwyżkę budżetową. Bruksela szacuje, że nasz dług spadnie do 51 proc. PKB w 2014 roku.
Pozostanie także zapamiętany jako minister, który bardzo często pochylał się nad podatkami. Za jego kadencji wzrosła akcyza na tytoń i alkohol, do tego wprowadzono bardzo uciążliwe obowiązki dla firm - jak odpowiedzialność za długi kontrahenta.
Jeśli chcesz wiedzieć więcej, przeczytaj koniecznie: Wpadki i osiągnięcia Jacka Rostowskiego
Mateusz Szczurek
Nasz najnowszy i jednocześnie najmłodszy z dotychczasowych minister finansów. Przed nominowaniem na to stanowisko niemal nikomu nieznany. Do dziś jest znacznie mniej obecny w mediach niż swój poprzednik, a minęło już ponad pół roku, od kiedy sprawuje urząd.
W wieku 36 lat został głównym ekonomistą na Europę Środkową i Wschodnią ING Banku Śląskiego. Zanim został ministrem finansów przejawiał bardzo dobry ekonomiczny instynkt na 11 prognoz ekonomicznych aż 9 się sprawdziło.