Podwyżki odbiorą klientów małym sklepom?

Pieczywo, owoce i warzywa, drób, mięsa, nabiał i jaja to przykłady produktów, które podrożały w ostatnich tygodniach. Ekonomiści wiążą to z klęskami żywiołowymi, skutkującymi gorszymi zbiorami, ale także z planowanymi podwyżkami stawek VAT.

Podwyżki odbiorą klientów małym sklepom?
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

13.09.2010 | aktual.: 27.09.2010 12:18

Pieczywo, owoce i warzywa, drób, mięsa, nabiał i jaja to przykłady produktów, które podrożały w ostatnich tygodniach. Ekonomiści wiążą to z klęskami żywiołowymi, skutkującymi gorszymi zbiorami, ale także z planowanymi podwyżkami stawek VAT.

Przedstawiciele rządu uspokajali pod koniec sierpnia, że zmiany podatków wpłyną na poziom cen żywności w stopniu minimalnym, a nawet jeśli, to ceny niektórych artykułów mogą spaść. Wydatki przeciętnego Polaka na żywność powinny się zmniejszyć, bowiem połowę pieniędzy przy zakupie artykułów spożywczych wydajemy na towary opodatkowane w tej chwili 7-procentową stawką. Po zmianach obłożone one będą VAT-em 5-procentowym - argumentował wiceminister Ludwik Kotecki.

Podwyżki: pierwsza fala

Niezwiązani z rządem analitycy sugerowali od początku, że podwyżki nie ominą produktów spożywczych. Gdy zmienią się obciążenia fiskalne na paliwo (benzynę, gaz, prąd), wzrosną koszty produkcji i dostawy, a to wpłynie na końcowa cenę płaconą przez klienta.

Już teraz mamy do czynienia z podwyżkami. Sierpniowe Barometry cen Handel-Netu pokazują, że tendencja dotyczy wszystkich formatów handlu, choć sklepów sieciowych w mniejszym stopniu. Droższy jest cukier, owoce, warzywa oraz ich przetwory (np. dżemy), a także mąka. O kilkanaście procent więcej niż w lipcu trzeba zapłacić za pieczywo, mięso i masło.

Przedstawiciele niemal każdej branży produkcji spożywczej prognozują dalsze podwyżki. Np. w przypadku mleka nie słabnie, utrzymujący się od kwietnia, wzrostowy trend cen skupu. W lipcu mleczarnie za surowiec płaciły przeciętnie ponad 102 zł za hl, tj. o pół procent więcej niż w czerwcu i prawie 20 procent więcej wobec analogicznego okresu ubiegłego roku. Jest mało prawdopodobne, aby w najbliższych miesiącach przyszły spadki, bowiem dostawy mleka jesienią są mniejsze, dobiega końca wypas pastwiskowy, a to wszystko sprzyja podwyżkom cen.

Nie za dużo i nie za wcześnie?

Kilkunastoprocentowe wzrosty cen trudno tłumaczyć jedynie czynnikami sezonowymi i pogodowymi. Wiosenne powodzie i letnie susze bez wątpienia miały wpływ na poziom produkcji (zbiory niektórych owoców były nawet o 30 procent niższe), jednak na rynek wpływa także perspektywa zmian podatku VAT. Część przedsiębiorców wyprzedza decyzje rządu i już teraz każe więcej płacić swoim klientom.

Zapytana przez dziennik "Metro" Krystyna Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki twierdzi, że część sklepikarzy winduje ceny, licząc, że obroty nie spadną, bo konsumenci boją się, że za kilka miesięcy będzie jeszcze drożej. Strategię taką przyjmują najczęściej niewielkie sklepy, ze stałą grupą klientów. Ich właściciele wprowadzają też niekiedy stopniowe wzrosty, aby nagle nie zaskakiwać klientów astronomicznymi rachunkami. - Klienci są w stanie zaakceptować podwyżki, gdy są na nie przygotowani. A rząd od dawna zapowiada podwyżkę VAT-u - powiedziała specjalistka.

"Sieciówki" trzymają stabilny poziom

Na półkach większych sklepów zmiany nie są tak dynamiczne. Hipermarkety są mniej czułe na wahania cen surowców. Z powodu dużych obrotów i wynegocjowanych wcześniej stawek u dostawców mogą sobie pozwolić na dłuższe stosowanie niższych marż. Posiadają też większe niż drobni detaliści zapasy magazynowe. To wszystko powoduje, że klienci dużych sieci handlowych odczuwają zmiany z opóźnieniem.

Długoterminowe umowy z kontrahentami, np. na dostawy mąki i pieczywa, umożliwiają utrzymanie cen w hipermarketach na poziomie sprzed podwyżek cen surowców. - Mamy tak wynegocjowane umowy, że jesteśmy w stanie przez kilka miesięcy oferować pieczywo po obecnych cenach - powiedział dla "Metra" Michał Sikora z Tesco.

Kolejny cios dla detalistów

Polacy byli dotąd postrzegani jako zakupowi tradycjonaliści. Nie gardzimy handlem nowoczesnym, ale chętnie korzystamy z oferty lokalnych sklepów. Tam najczęściej kupujemy pieczywo, owoce, warzywa, mięso, czyli te produkty, których ceny najmocniej rosną w ostatnich tygodniach. Jeśli różnice cen w małych punktach w porównaniu z hipermarketami będą się nasilały bardziej niż do tej pory, część klientów może na stałe zrezygnować z zakupów "po sąsiedzku". To z kolei pociągnie za sobą następną falę bankructw niewielkich przedsiębiorców.

Na razie jest za wcześnie na takie stwierdzenia, ale jest możliwe, że podwyżki staną się ogromnym problemem dla handlu tradycyjnego. Na tle reszty kontynentu jesteśmy konsumpcyjnymi dinozaurami. W Europie Zachodniej nawet 90 procent sprzedaży artykułów spożywczych odbywa się za pośrednictwem placówek handlu nowoczesnego. U naszych sąsiadów, w Czechach, na Słowacji lub na Węgrzech także tym kanałem transferowane jest większość domowego budżetu zakupowego. W Polsce mniej niż 50 procent kupowanej żywności trafia do klientów przez duże sklepy. Najbliższe miesiące pokażą, jak wielu z nas przedłoży niższą cenę ponad sąsiedzką lojalność i przyzwyczajenia.

Autor: MJ

upadłośćhandelsklep
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)