Polacy rzadko kiedy pracują poza miejscem zamieszkania

Migracje wewnętrzne mogą poprawić sytuację na rynku pracy

Polacy rzadko kiedy pracują poza miejscem zamieszkania
Źródło zdjęć: © Thinkstock

11.03.2013 | aktual.: 11.03.2013 14:24

Migracje wewnętrzne mogą poprawić sytuację na rynku pracy. Jednak ich potencjał nie jest w pełni wykorzystywany. Międzywojewódzki ruch migracyjny najczęściej odbywa się pomiędzy regionami sąsiadującymi ze sobą. Powodem niechęci Polaków do poszukiwania pracy poza stałym miejscem zamieszkania - są fatalne połączenia komunikacyjne i brak perspektyw na własne „M”.

- Przypływ ludności na dany obszar to m.in. dodatkowe wpływy do budżetu gminy czy miasta, a pozyskane w ten sposób środki mogą być przeznaczone np. na rozbudowę infrastruktury lokalnej. Takie działanie zazwyczaj skutkuje wzrostem zainteresowania danym regionem ze strony kolejnych inwestorów, co stwarza szansę na utworzenie dodatkowych miejsc pracy i zmniejszenie poziomu bezrobocia – tłumaczy dr Iwona Kukulak-Dolata z Katedry Polityki Ekonomicznej na Uniwersytecie Łódzkim. Procesy migracyjne przyczyniają się również do generowania transferu wiedzy i doświadczeń. Część pracodawców „kusi” kandydatów z innych województw m.in. programami relokacyjnymi. Przykładowo, jedna z firm gwarantuje pomoc w znalezieniu zakwaterowania w Wielkopolsce, a ponadto przez 3 miesiące opłaca koszty najmu. Po tym okresie, zatrudniona osoba otrzyma dodatek na zagospodarowanie w wysokości miesięcznego wynagrodzenia.

Łatwiej za granicę?

Dla krajowego rynku pracy migracje zewnętrzne są znacznie bardziej odczuwalne niż migracje wewnętrzne, które nie rozwijają się m.in. ze względu na sytuację na rynku mieszkaniowym.

- Młodych ludzi nie stać na zakup własnego „M”, co też wpływa na decyzję o pozostaniu w dotychczasowym miejscu zamieszkania. Z kolei gdy już się przenoszą, to tak jak w Warszawie, często mieszkają po kilka osób pod jednym dachem, aby tylko obniżyć koszty związane z utrzymaniem w dużym mieście – podaje przykład dr Ilona Kukulak-Dolata. Niekiedy, barierą nie do przeskoczenia dla potencjalnych migrantów, jest konieczność przeniesienia całej rodziny. W wielu przypadkach dochodzą także trudności związane z zapewnieniem opieki nad dziećmi. Nie bez znaczenia pozostaje też zła infrastruktura komunikacyjna.

- Na wielu lokalnych rynkach likwidacja stacji kolejowych czy ograniczenie liczby połączeń, poważnie utrudnia mieszkańcom szukanie zatrudnienia poza miejscem zamieszkania. Na migrowanie decydują się przede wszystkim osoby młodsze i lepiej wykształcone, a studenci kończąc uczelnie niejednokrotnie nie wracają już do rodzinnych miejscowości, jeśli istnieje tam problem z szybkim uzyskaniem zatrudnienia – mówi Hanna Świątkiewicz–Zych, dyrektor Departamentu Rynku Pracy w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej.

Kierunek… stolica?

Jednym z dużych obszarów tematycznych Narodowego Spisu Powszechnego 2011 były migracje wewnętrzne.

- Zgodnie z harmonogramem upowszechniania wyników spisu, zagadnienie to będzie prezentowane w publikacji tematycznej dotyczącej migracji wewnętrznych ludności Polski. Opracowanie jest przewidziane do wydania w pierwszej połowie 2013 roku – mówi Artur Satora, rzecznik Głównego Urzędu Statystycznego. Obecnie GUS dysponuje danymi o migracjach wewnętrznych, pochodzącymi z badań bieżących. Źródłem zestawień są informacje o zameldowaniach na pobyt stały lub czasowy. W zeszłym roku odnotowano prawie 420 tys. migracji na pobyt stały, z czego ponad 3/4 stanowiły „ruchy” wewnątrzwojewódzkie.

- Województwa, w których przeważa napływ nad odpływem ludności, to przede wszystkim mazowieckie (saldo + 13,7 tys. w 2011 r.), a poza tym: małopolskie, pomorskie, wielkopolskie i dolnośląskie. Pozostałe województwa mają ujemne salda migracji na pobyt stały, a najniższe: lubelskie (- 5,0 tys.) oraz śląskie (- 3,7 tys.) – informuje Artur Satora.

Dojeżdżają? Dojeżdżają

W grudniu 2011 r. GUS przedstawił raport „Dojazdy do pracy w 2010 r. na podstawie BAEL”. Wynika z niego, że w 2010 r. co czwarta osoba pracowała poza swoją gminą, ale tylko 2 proc. pracowało w innym województwie i 0,6 proc. w innym kraju.

- Według badań GUS bardziej mobilni są mężczyźni, osoby zamieszkałe w miastach, osoby w wieku 35 - 44 lata, a największy odsetek dojeżdżających stanowią pracujący z wyższym wykształceniem (32,9 proc.). Jednak Polacy stosunkowo rzadko decydują się na pracę w innym województwie, co z pewnością ogranicza możliwości znalezienia zatrudnienia i wpływa na poziom bezrobocia – mówi Hanna Świątkiewicz–Zych.

Międzywojewódzki ruch migracyjny najczęściej odbywa się pomiędzy obszarami sąsiadującymi ze sobą.

- W 2011 r. najwięcej osób - 4,6 tys. - przeniosło się z województw: lubelskiego do mazowieckiego (w odwrotnym kierunku ponad czterokrotnie mniej). Znaczne strumienie migracyjne odnotowano również z województw: śląskiego do małopolskiego (ok. 3 tys.) i z łódzkiego do mazowieckiego (2,5 tys.) – wylicza Artur Satora.

Mazowieckie

Za lata 2004 - 2011 Mazowsze może pochwalić się dodatnim saldem migracji, wynoszącym 108 tys. osób.

– W tym samym okresie w innych województwach przyrost był znacznie niższy, nie przekroczył 30 tys. ludności. Najczęściej wybieranym kierunkiem migracji, zarówno z innych województw, jak i z powiatów mazowieckich, pozostaje obszar metropolitalny Warszawy. Po przystąpieniu do UE saldo mieszkańców wyniosło tu 143 tys. osób, z czego w samej Warszawie skoncentrowała się 1/3 tej populacji – informuje prof. dr hab. Zbigniew Strzelecki, Dyrektor Mazowieckiego Biura Planowania Regionalnego. Zwraca on też uwagę, że jednocześnie obszary pozametropolitalne Mazowsza stale tracą ludność. Od 2004 r. w Radomiu na skutek migracji ubyło 8 tys. mieszkańców, natomiast w Płocku – 4 tysiące. Część tych osób przeniosła się na przedmieścia, jednak większość do obszaru metropolitalnego Warszawy. Ostatni z wybieranych kierunków wpływa na występowanie tzw. zjawiska urban sprawl, czyli poszerzania się strefy przedmieść stolicy.

Z badań prowadzonych w ramach projektu Trendy Rozwojowe Mazowsza wynika, że łatwość znalezienia pracy i pewność zatrudnienia w Warszawie lub jej aglomeracji, to główny czynnik wywołujący migrację. Na atrakcyjność regionu wpływają też: najwyższe przeciętne miesięczne wynagrodzenie oraz jedna z najniższych stóp bezrobocia rejestrowanego. - Najczęściej do obszaru metropolitalnego Warszawy przenosiły się osoby urodzone w latach 70. i 80. - XX wieku. Ci młodzi ludzie migrowali w celach zarobkowych lub w celu zdobycia wykształcenia na uczelniach warszawskich i podjęcia później pracy na tym rynku – mówi prof. dr hab. Zbigniew Strzelecki. Takie ruchy migracyjne wpływają na rozwój stolicy, a zarazem pogłębiają przepaść cywilizacyjną dzielącą Warszawę od podregionów. A kondycja tych ostatnich, jak również powiatów i gmin, jest przestrzennie zróżnicowana.

Z badań przeprowadzonych w wybranych powiatach województwa wynika, że przedsiębiorcy poszukują przede wszystkim (15,7 proc.) kierowców pojazdów.

- Stosunkowo często pojawiały się też odpowiedzi związane z planami zatrudnienia pracowników do spraw finansowych i handlowych (od 2,3 proc. w Ostrołęce i 2,5 proc. w powiecie sokołowskim, do 19,5 proc. w powiecie piaseczyńskim). We wszystkich badanych powiatach brano też pod uwagę przyjęcie sprzedawców i demonstratorów (od 0,8 proc. w Radomiu do 11,1 proc. w powiecie sokołowskim i 11,4 proc. w Ostrołęce) oraz średniego personelu biurowego – mówi prof. dr hab. Zbigniew Strzelecki.

Małopolskie

Główną przyczynę przyjazdów do województwa małopolskiego stanowi wiedza. - Mamy bardzo bogatą ofertę edukacyjną, ponad 30 uczelni o zróżnicowanych profilach, wysoki poziom nauczania. Młodych ludzi to przyciąga, a dzięki dobrze rozwiniętej turystyce w Krakowie i całym województwie, łatwo im znaleźć pracę czy dodatkowe źródło dochodów. Naszym atutem jest też bardzo zróżnicowana gospodarka i relatywnie niska stopa bezrobocia, które sprawiają, że wielu osobom udaje się znaleźć ciekawą pracę czy z powodzeniem prowadzić własną działalność gospodarczą – mówi Piotr Odorczuk, Kierownik Biura Prasowego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego.

W 2011 r. Małopolska zanotowała najwyższe w Polsce saldo migracji czasowej, wynoszące ponad 11,5 tysięcy. Na ten wynik złożyło się blisko 70 tys. meldunków oraz ponad 58 tys. wymeldowań. W tym samym okresie z województwa wyjechało na stałe 5769 osób, ale zameldowała się grupa liczniejsza o 3783. Osoby mające 20 - 24 lata stanowią ponad połowę wszystkich budujących dodatnie saldo migracji czasowej w regionie. W saldzie migracji stałej, prawie 40 proc. to osoby w wieku 25 - 29 lat, co można połączyć z chęcią zdobycia praktyk czy pracy przez absolwentów szkół wyższych.

– W 2011 r. najwięcej osób przybyło z województwa śląskiego (prawie 3 tys.), podkarpackiego (prawie 2 tys.) i świętokrzyskiego (ponad 1,1 tys. osób). Małopolanie najczęściej wyprowadzali się na Śląsk (niespełna 1,9 tys. osób) i do Warszawy (ponad 1 tys. osób) – wylicza Piotr Odorczuk.

Wojewódzki Urząd Pracy w Krakowie prowadzi regularne badania dotyczące sytuacji na lokalnym rynku pracy. Według zeszłorocznej edycji „Barometru Zawodów” - brakowało przede wszystkim pracowników branży budowlanej, od robotników po kierowników. – Zakładamy, że obecnie faktyczne zapotrzebowanie jest już mniejsze, ze względu na zakończenie wielu inwestycji realizowanych pod kątem Euro 2012. W samym Krakowie i okolicach rekrutuje branża BPO, poszukiwani są głównie pracownicy do spraw finansowo-księgowych ze znajomością języków obcych – informuje Piotr Odorczuk.

Pomorskie

- Dodatnie saldo migracji wskazuje na niewykorzystany jeszcze w pełni potencjał gospodarczy. W województwie tworzone są miejsca pracy, których poszukują mieszkańcy innych regionów Polski – mówi Małgorzata Pisarewicz, rzecznik prasowy Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego. Wstępne wyniki badania przeprowadzonego w 2012 r., w ramach projektu Pomorski barometr zawodowy, realizowanego przez Wojewódzki Urząd Pracy w Gdańsku, wskazują że największe zapotrzebowanie na pracowników zgłaszały: przetwórstwo przemysłowe, handel, informacja i komunikacja oraz szeroko pojęta administracja. W najbliższym czasie po personel powinny też sięgnąć firmy związane z działalnością finansową i ubezpieczeniową, transportem i gospodarką magazynową. - Grupami zawodów, na które jest duże zapotrzebowanie, a jednocześnie brakuje na rynku kandydatów posiadających wymagane przez pracodawców kompetencje, są m.in. spawacze, programiści aplikacji, przedstawiciele handlowi, pracownicy obsługi biurowej oraz pracownicy ochrony mienia i
osób – wylicza Małgorzata Pisarewicz.

W 2010 r. dla Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego powstało opracowanie „Trendy rozwoju oraz ocena jakości kapitału ludzkiego w województwie pomorskim”. Wynika z niego, że typowymi obszarami napływu migracyjnego są: strefa podmiejska Trójmiasta, obszary okalające inne ośrodki miejskie regionu, pas gmin wzdłuż drogi krajowej nr 1 i autostrady A1, a także obszary powiatów kartuskiego, kościerskiego i chojnickiego, cechujące się walorami przyrodniczymi i krajobrazowymi, atrakcyjne dla realizacji zabudowy mieszkaniowej i letniskowej. - Odpływ ludności następuje przede wszystkim z dwóch zwartych ciągów gmin: południowo-wschodniej i zachodniej część województwa (z wyłączeniem gmin Słupsk, Ustka i Kobylnica) – analizuje Małgorzata Pisarewicz.

Wielkopolskie

- Kondycja wielkopolskiego rynku pracy jest dość stabilna, od lat utrzymuje się tu najniższa stopa bezrobocia w kraju. Rozwijają się liczne działy gospodarki, co tworzy możliwości zatrudnienia dla specjalistów w różnych dziedzinach – opisuje Anna Parzyńska-Paschke, rzecznik prasowy Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego. Zwraca uwagę, że dzięki funduszom strukturalnym, województwo oferuje swoim mieszkańcom coraz lepsze warunki życia, na co wpływa m.in. rozwój komunikacji czy edukacji.

Do Wielkopolski migrują przede wszystkim mieszkańcy ościennych regionów: lubuskiego, zachodniopomorskiego, łódzkiego i kujawsko-pomorskiego. Największym dodatnim saldem migracji cieszy się powiat poznański, natomiast najwyższym ujemnym – miasto Poznań. – Obserwuje się też migracje wahadłowe, związane z codziennym dojazdem pracowników do i z pracy. W przypadku Wielkopolski odbywają się one głównie w kierunku ośrodków miejskich – mówi Anna Parzyńska-Paschke. Dodaje, że poza Wielkopolskę częściej migrują kobiety, choć miasto Poznań notuje większy odpływ mężczyzn. Spośród podregionów, najmniej mobilni są mieszkańcy leszczyńskiego.

Ostatnio najczęściej plany rekrutacyjne zgłaszają podmioty z branż: przetwórstwa przemysłowego, transportu i gospodarki magazynowania, handlu hurtowego i detalicznego, a także naprawy pojazdów samochodowych.

- Według danych powiatowych urzędów pracy, branżami strategicznymi dla województwa wielkopolskiego są: handel detaliczny, produkcja mebli, roboty budowlane związane ze wznoszeniem budynków, produkcja artykułów spożywczych, produkcja metalowych wyrobów gotowych, z wyłączeniem maszyn i urządzeń – informuje Anna Parzyńska-Paschke. Dodaje, że w urzędach pracy najczęściej pojawiają się oferty dla robotników gospodarczych, budowlanych, pracowników biurowych, szwaczek, kierowców ciężarówek, przedstawicieli handlowych, sprzątaczek, murarzy i telemarketerów.

Ruch w przyszłość

- W najbliższych latach nie przewiduje się znaczących zmian w skali migracji wewnętrznych w Polsce - mówi Artur Satora.

Natomiast dr Iwona Kukulak-Dolata uważa, że do wzrostu zainteresowania tą tematyką przyczyniłaby się szeroka akcja informacyjna. - Już na etapie szkolnym warto uświadamiać młodym ludziom korzyści, a niekiedy nawet konieczność przeprowadzenia się do innego regionu kraju. Dziś wiele osób nie wie, gdzie można poszukiwać informacji czy wsparcia z tego zakresu – mówi.

Obecnie ministerstwo pracy, w ramach programu Młodzi na rynku pracy, wdraża projekt pilotażowy „Twój wybór – Twoja kariera”. Adresatami przedsięwzięcia są osoby bezrobotne do 30. roku życia, zagrożone wykluczeniem społecznym.

– Celem działań jest wsparcie osób, które w poszukiwaniu pracy zdecydują się na migrację zarobkową poza miejsce swojego zamieszkania (na terenie kraju). Zadaniem projektu jest przetestowanie wzorcowego schematu pracy z bezrobotnymi do 30. roku życia oraz wdrożenie innowacyjnych narzędzi służących zwiększeniu aktywności, samodzielności i mobilności młodych – tłumaczy Hanna Świątkiewicz–Zych. Dodaje, że testowane będą również instrumenty zachęcające pracodawców do zatrudniania. Jeśli realizacja projektu przyniesie pozytywne rezultaty, to podjęte zostaną w dalszej kolejności, działania zmierzające do wprowadzenia na stałe nowych rozwiązań systemowych w zakresie aktywizacji osób do 30. roku życia.

Marcin Gazda, autor portalu CentrumRekrutacyjne.pl

[

Obraz

]( http://www.centrumrekrutacyjne.pl/ )

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (26)
Zobacz także