Polisy na życie pełne pułapek

Dałeś się namówić na ubezpieczeniowy fundusz kapitałowy (UFK)? Słabo. Dzięki niemu firma w łatwy sposób może wycisnąć z ciebie ile się da. Ba, może nawet pozbawić cię własnych oszczędności, jeśli spróbujesz wycofać środki.

Polisy na życie pełne pułapek
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

17.04.2013 | aktual.: 19.04.2013 12:25

Czym są ubezpieczeniowe fundusze kapitałowe (w skrócie UFK)? Najprościej rzecz ujmując, to umowa inwestycyjna "opakowana" w umowę ubezpieczenia. Konstrukcja polisy jest wykorzystana tutaj po to, by ubezpieczyciele mogli "sprzedawać" umowy inwestycyjne z pominięciem zasad wynikających z ustawy o instrumentach finansowych. W teorii polisa ma zapewniać pomnażanie aktywów powierzonych firmie, a w razie śmieci ubezpieczonego zapewniać wypłatę świadczenia jego bliskim. Jednak część ochronna związana z klasyczną umową ubezpieczenia na życie została ograniczona do minimum - np. wysokość świadczenia za śmierć jest równa 100 zł, a w skrajnych przypadkach nawet 1 zł.

Ponadto w momencie podpisywania umowy nie będziemy znać wysokości naszego przyszłego kapitału, zależy ona bowiem od kilku czynników, na przykład tego, jaka część składki będzie inwestowana, a jaka zostanie przeznaczona na ochronę ubezpieczeniową. Bardzo ważną rolę w tego rodzaju ubezpieczeniu odgrywa wysokość opłat, których liczba sięga nawet jedenastu, co budzi poważne wątpliwości co do efektywności tego rodzaju inwestycji. Zwłaszcza że konfiguracja ich pobierania jest bardzo różna i przede wszystkim ukierunkowana na maksymalizację zysku ubezpieczycieli.

Dostajemy więc dwa produkty w jednym: ubezpieczeniowy i inwestycyjny. Dla każdego powinno być jasne, że takie połączenie nie może być zbyt proste w obsłudze. Jak zauważa Cezary Orłowski z wydziału prawnego Biura Rzecznika Ubezpieczonych, analiza i zrozumienie produktu o tak dwoistej naturze wymaga od konsumentów ponadprzeciętnej wiedzy z zakresu ekonomii i finansów.

- Umowa ubezpieczenia co do zasady jest bardzo złożoną konstrukcją prawną w zakresie treści, jak również specyficznego języka technicznego, którym się posługuje. Przy dużym stopniu skomplikowania treści umowy nie sposób uniknąć problemów związanych z występowaniem zapisów niejednoznacznych, których efektem są trudności interpretacyjne - mówi Cezary Orłowski.

Firmy ubezpieczeniowe chętnie wykorzystują tę zawiłość i nie mówią klientom o wszystkich kosztach i dodatkowych opłatach. Jak się okazuje, wśród klauzul niedozwolonych dotyczących polis prym wiodą te związane z opłatą likwidacyjną lub wykupem ubezpieczenia.

Jakie zapisy można znaleźć w klauzulach?

Jeden z ciekawszych przykładów z rejestru klauzul niedozwolonych to sprawa rozstrzygnięta w czerwcu 2012 r. AEGON Towarzystwo Ubezpieczeń na Życie S.A. pobierało opłatę likwidacyjną za wycofanie się z UFK. Była ona jednak horrendalnie wysoka w pierwszych dwóch latach, ponieważ wynosiła aż 99 proc. wpłaconych składek za okres niewykorzystanej ochrony ubezpieczeniowej.

Co więcej, w przypadku wygaśnięcia umowy ubezpieczenia w pierwszych dwóch latach AEGON obciążał konsumenta dwoma opłatami: likwidacyjną w wysokości 99 proc. oraz od wykupu w wysokości 1 proc. Oznaczało to, że ubezpieczyciel zatrzymywał całość środków wpłaconych przez klienta!

- Wygórowana wysokość "opłaty likwidacyjnej", określona procentowo - w oderwaniu od rzeczywistych kosztów, nie znajduje jakiegokolwiek uzasadnienia faktycznego i nie może być traktowana jako zrównoważenie kosztów działalności ubezpieczyciela, które ponosi on w związku z zawarciem umowy - uważa Orłowski z Biura Rzecznika Ubezpieczonych.

Jak AEGON uzasadniał taki zapis w swojej umowie? Towarzystwo powoływało się na wysokie koszty akwizycyjne (prowizje dla pośredników), lecz nie było w stanie ich udowodnić. Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumenta nie zgodził się z taką argumentacją, wskazując na naruszenie dobrych obyczajów i równego traktowania stron umowy ubezpieczenia. Opłata likwidacyjna nie tylko była wygórowaną rekompensatą kosztów własnych ubezpieczyciela, ale zapewniała mu także "godziwy" zysk.

Ostatnio dostało się także towarzystwu ubezpieczeń Nordea. W umowie ubezpieczenia na życie z UFK widniał zapis o opłacie likwidacyjnej, która miała mobilizować ubezpieczonego do lokowania swoich środków przez kolejne dziesięć lat. W ciągu pierwszych dwóch lat wynosiła ona 100 proc., w trzecim już "tylko" 70 proc.

Sąd Apelacyjny stwierdził, że opłata likwidacyjna "nie może polegać na obciążaniu klienta nieczytelnymi, w żaden sposób niezdefiniowanymi i niedającymi się zweryfikować opłatami". Ubezpieczyciel tłumaczył, że opłata likwidacyjna przeznaczona jest na pokrycie kosztów związanych z zawarciem, obsługą i rozwiązaniem umowy. Zaliczało się do tego także... funkcjonowanie oddziałów, promocji, marketingu, reklamy itp.

Cezary Orłowski z Biura Rzecznika Ubezpieczonych zaznacza, że te i inne przypadki mogą być wskazówką dla obecnych i potencjalnych klientów firm ubezpieczeniowych. Jeśli opłata likwidacyjna nie ma odniesienia do rzeczywistych wydatków poniesionych przez ubezpieczyciela, to takie postanowienia będą naruszać prawa konsumenta.

- Postanowienie sankcjonuje przejęcie przez ubezpieczyciela całości wykupionych środków w całkowitym oderwaniu od skali poniesionych przez ten podmiot wydatków stanowią przykład swoistej kary umownej czy też odstępnego. Stosowanie wygórowanej opłaty likwidacyjnej, której wysokość nie ma pokrycia w wydatkach firmy ubezpieczeniowej, pasuje do definicji klauzul niedozwolonych z art. 3851 § 1 k.c. - podsumowuje Orłowski.

Karta produktu ratunkiem?

Niektórzy wiążą pewne nadzieje na zmiany w związku z rekomendacją dobrych praktyk informacyjnych przy sprzedaży polis z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym. Ma wprowadzić ona m.in. tak zwaną Kartę Produktu, która ułatwi porównanie kosztów i korzyści związanych z ubezpieczeniem. Ujednolicone ma zostać nazewnictwo opłat, a ubezpieczyciele będą mieli obowiązek przedstawiania symulacji możliwych zysków i strat z ubezpieczenia. Dokument przygotowała Polska Izba Ubezpieczeń i trafił on do konsultacji KNF, UOKiK, Ministerstwa Finansów oraz Rzecznika Ubezpieczonych.

- Projekt zakłada, że Karta Produktu będzie dopasowana do konkretnego klienta i produktu, który ten kupuje. Pełna standaryzacja wyklucza spełnienie funkcji, do której ją stworzono. Sprowadza się ona do poinformowania w jasny i nie budzący wątpliwości sposób o kosztach i ryzyku inwestycyjnym związanym z polisą. Klienci powinni kupować produkt, który rozumieją i który odpowiada ich potrzebom – mówi Marcin Tarczyński, analityk, Polska Izba Ubezpieczeń.

Analityk dodaje, że karta produktu obejmuje ubezpieczycieli, którzy mają obowiązek doprowadzić do tego, by każdy dystrybutor ubezpieczeń przestrzegał jej zasad. Dotyczy to banków, pośredników finansowych i agentów. Ponadto w pracach nad kartą uczestniczyły wszystkie zakłady ubezpieczeń, które oferują UFK. Można się spodziewać, że w ciągu pierwszych 12 miesięcy przystąpi do niej co najmniej 90 proc. rynku.

W pracach nad kartą uczestniczyły wszystkie zakłady ubezpieczeń, oferujące produkty ufk. Żaden z nich w toku prac nie zgłosił sprzeciwu co do przystąpienia do rekomendacji. Spodziewamy się, że co najmniej 90 proc. rynku w pierwszych 12 miesiącach przystąpi do rekomendacji.

Karta została oceniona jako pozytywne działanie m.in. przez Komisję Nadzoru Finansowego i będzie wprowadzona przez rynek ubezpieczeń bezzwłocznie po zakończeniu konsultacji z innymi organizacjami.

ubezpieczeniebankubezpieczenie na życie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)