Polska dystansuje się od stanowiska Rady UE ws. budżetu na 2013 r.

Rada UE, czyli rządy krajów UE, przyjęła we wtorek stanowisko ws. budżetu na 2013 r., znacznie redukując propozycję KE. Cztery nowe kraje w tym Polska przyjęły deklarację podkreślającą, że to minimum i punkt startu do jesiennych negocjacji z europarlamentem.

Polska dystansuje się od stanowiska Rady UE ws. budżetu na 2013 r.
Źródło zdjęć: © WP.PL

24.07.2012 | aktual.: 24.07.2012 13:41

Przyjęte we wtorek stanowisko ministrów ds. europejskich państw UE zakłada, że unijny budżet na 2013 rok zostanie zmniejszony w stosunku do propozycji Komisji Europejskiej o ponad 5 mld euro. Cięcia dotyczą głównie funduszy spójności i strukturalnych na wspieranie konkurencyjności, wzrostu i zatrudnienia. Wzrost całego budżetu UE w stosunku do budżetu 2012 wyniósłby tylko 2,7 proc., a nie - jak chciała KE - prawie 7 proc.

Decyzja ministrów nie była niespodziana. Formalnie zatwierdzili stanowisko wcześniej wynegocjowane przez ambasadorów państw UE. Wzbudziło one ogromną krytykę zarówno KE, jak i europosłów, którzy alarmowali, że zabraknie pieniędzy na realizację projektów.

Przeciw decyzji Rady UE były Wielka Brytania, Szwecja i Holandia, żądające jeszcze większych cięć. A Francja, Niemcy i Finlandia przyjęły osobną deklarację, w której wyrażają żal, że nie udało się im osiągnąć jeszcze zwiększyć oszczędności i zastrzegają, że uzgodnione kwoty są już absolutnym maksimum.

Tymczasem cztery nowe kraje UE: Polska, Rumunia, Węgry i Estonia przyjęły osobną deklarację, w której podkreślają, że przyjęte stanowisko Rady to "minimum, które powinno być rozumiane jako punkt startowy do negocjacji z Parlamentem Europejskim jesienią". Cztery kraje przypominają też, że budżet UE powinien być skoncentrowany na wzroście i zatrudnieniu jak zostało to uznane w "Pakcie na Rzecz Wzrostu i Zatrudnienia" przyjętym przez przywódców na szczycie w czerwcu. Pakt głosi, że budżet UE powinien być instrumentem służącym wzrostowi gospodarczemu i zatrudnieniu w całej Europie.

Także komisarza ds. budżetu Janusza Lewandowskiego wytknął krajom niespójność. - Jak państwa członkowskie mogą wzywać do inwestycji na rzecz wzrostu i zatrudnienie jednego dnia, a opowiadać się za cięciami w tym obszarze dwa tygodnie później? - pytał retorycznie Lewandowski w komunikacie prasowym kilka dni temu, po ogłoszeniu wyników negocjacji ambasadorów. Zgodnie ze stanowiskiem Rady UE ws. budżetu UE na 2013 r., tzw. wydatki prowzrostowe wzrosłyby zaledwie o 1,5 proc. czyli nawet mniej niż inflacja. - Czy to jest rzeczywiście inwestowanie we wzrost gospodarczy i zatrudnienie? - pytał Lewandowski.

Zdaniem KE, a także wielu europosłów wyspecjalizowanych w budżecie UE, bez znacznego zwiększenia wydatków w budżecie UE w 2013 roku znowu zabraknie środków na realizację spływających do Brukseli faktur. KE planuje już jesienią nowelizację tegorocznego budżetu o kilka miliardów euro, bo w 2011 roku kraje uzgodniły za mały budżet. Tymczasem KE jest prawnie zobowiązana do regulowania nadsyłanych z regionów i krajów rachunków. Zdaniem KE powtarzanie takiej sytuacji kolejny rok z rzędu działa jak "kula śniegowa" i jest niebezpieczne zwłaszcza dla takich krajów jak Grecja czy Hiszpania, których sytuacja budżetowa nie pozwala na duże opóźnienia w wypłatach z KE.

KE przypomina też, że budżet na rok 2013 to ostatni rok wieloletniego budżetu 2007-13 i do KE spływa coraz więcej faktur za duże, rozłożone na lata inwestycje rozpoczęte na początku tej tzw. perspektywy finansowej.

Do sporów o budżet roczny UE dochodzą obecnie jeszcze trudniejsze negocjacje kolejnego siedmioletniego budżetu UE na lata 2014-20. Płatnicy netto, w tym Holandia, Wielka Brytania i Austria wciąż mówią o "przynajmniej" 100 mld euro cięć w stosunku do propozycji KE z czerwca (988 mld euro na lata 2014-20). Natomiast mniej radykalnie ws. cięć w wieloletnim budżecie UE wypowiada się teraz Francja, od czasu zmiany prezydenta i rządu.

Z Brukseli Inga Czerny

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)