Polska elektrownia atomowa zostanie wybudowana według bezpiecznej technologii
Po ubiegłorocznej katastrofie w japońskiej elektrowni Fukushima przeprowadzono kontrole we wszystkich siłowniach jądrowych znajdujących się w Unii Europejskiej, Szwajcarii, na Ukrainie, w USA, Chinach i Korei Południowej. Zdaniem prof. Andrzeja Strupczewskiego, eksperta ds. energetyki atomowej, te stress testy wykazały, że wśród sprawdzanych w Unii Europejskiej reaktorów najbezpieczniejszy jest reaktor EPR produkowany przez francuską firmę Areva.
17.08.2012 06:42
– Jeżeli miałbym iść do ludzi, którzy mieszkają przy elektrowni, to z największą pewnością mówiłbym o reaktorze EPR. Przy nim nie grozi nam żadna awaria. Jeżeli jednak do niej dojdzie, to ludzie znajdujący się w odległości 3 km od niego w żadnym wypadku nie będą zagrożeni. Nie muszą brać pastylek ze stabilnym jodem, nie muszą się ewakuować – mówi o francuskim reaktorze generacji III+ prof. Andrzej Strupczewski.
Stress testy elektrowni jądrowych (próby wytrzymałości w warunkach skrajnych zagrożeń) trwały od czerwca 2011 roku do kwietnia 2012 roku. Ostateczne wyniki mają zostać opublikowane po wakacjach. Kontrole zostały przeprowadzone, aby sprawdzić wytrzymałość elektrowni na zagrożenia zewnętrzne, czyli trzęsienie ziemi, powódź, uderzenie samolotu itd.
– Przy czym zawsze brano pod uwagę zagrożenie trochę większe niż maksymalne, możliwe w tej okolicy. Taką klasyczną sytuacją jest rozerwanie wszystkich tam na rzece powyżej elektrowni jądrowej – mówi Agencji Informacyjnej Newseria prof. Andrzej Strupczewski.
Jako przykład profesor przytacza elektrownię w bułgarskim Kozłoduju, gdzie sprawdzano wpływ rozerwania ogromnej tamy Żelazne Wrota i spływ wody ze wszystkich zbiorników z Dunaju przy maksymalnym poziomie wody.
W Polsce podobne zagrożenia nie powinny wystąpić.
– Nasze lokalizacje będą na tak zwanej suchej działce, czyli takiej, która zawsze będzie znajdowała się powyżej poziomu wody, niezależnie od siły ewentualnej powodzi. Oprócz tego reaktory III generacji mają zabezpieczenie, bo wszystkie drzwi i okna są szczelne i wytrzymałe na powódź – dodaje ekspert.
Dzięki temu, nawet gdyby woda zalała teren, elektrownia będzie szczelna, a woda nie wleje się do środka. Poza tym, od ataków z 11 września elektrownie projektuje się jako odporne na uderzenia samolotów.
Ewentualne zagrożenie mogą stanowić również wstrząsy sejsmiczne. Są one jednak w Polsce niewielkie, a reaktory III generacji wytrzymują i znacznie groźniejsze.
– W Polsce trzęsienie ziemi na północy wynosi maksymalne 0,05 g, a te elektrownie są budowane na 0,20 albo 0,30 g, czyli są wielokrotnie odporniejsze niż to, co się może u nas zdarzyć – zaznacza prof. Andrzej Strupczewski.
Zdaniem profesora, stress testy wykazały, że dla reaktorów II generacji konieczne są niewielkie zmiany, polegające na np. dodaniu jeszcze jednego generatora lub wzmocnieniu odporności budynków na trzęsienie ziemi. Te nowocześniejsze, III generacji, nie wymagają ulepszeń.
– Mówiłem o EPR dlatego, że jest on najbliższy reaktorów „ewolucyjnych”, czyli wiemy o nim prawie wszystko. Ma rozwiązania znane i wypróbowane – tłumaczy ekspert ds. energetyki atomowej. – Dzięki potężnej podwójnej obudowie bezpieczeństwa jest odporny nawet na uderzenie największego samolotu, a w razie awarii zatrzymuje radioaktywność w obudowie.
Oprócz Arevy do przetargu na budowę polskiej elektrowni najprawdopodobniej stanie Westinghouse i GE Hitachi. Profesor ocenia dla Newserii również technologie tych koncernów.
– Każdy z tych reaktorów ma swoje zalety i ostateczne oceny można będzie dać dopiero po otrzymaniu ich raportów bezpieczeństwa. Ale widać, że mają swe specyficzne cechy, np. amerykański reaktor AP1000 Westinghouse jest efektowną konstrukcją inżynieryjną, bardzo dobrym rozwiązaniem i ciekawym, nowatorskim. W razie awarii ma zapewniony odbiór ciepła przez 3 dni bez potrzeby zasilania elektrycznego. Chińczycy kupili patent na te reaktory i będą budowali je u siebie – informuje ekspert.
Gorzej ocenia technologie proponowane przez GE Hitachi.
– To są reaktory z wodą wrzącą. Reaktor ABWR, który już pracuje w Japonii, był projektowany w latach 80. XX wieku, więc jego rozwiązania nie w pełni odpowiadają temu, czego oczekujemy dziś. Na przykład odporności na uderzenie samolotu – tłumaczy prof. Andrzej Strupczewski.
Natomiast drugi reaktor tej firmy – ESBWR – ma ciekawe rozwiązania, bezpieczniejsze niż w reaktorze ABWR. Jego minusem jest to, że nie został jeszcze nigdzie zbudowany ani nie rozpoczęto jego budowy.
PGE analizuje możliwości sfinansowania inwestycji. Dopiero po tych badaniach ogłosi przetarg na dostawcę technologii. Obok bezpieczeństwa duże znaczenie będzie odgrywała więc i cena. Koncern może zdecydować się na budowanie reaktora, który będzie wymagał trochę większego terenu wyłączonego, ale będzie tańszy.