Polska nie chce żadnych decyzji o dużym budżecie
Polska będzie zabiegać na grudniowym szczycie UE, by we wnioskach końcowych nie znalazły się zapisy przesądzające o wielkości nowego wieloletniego budżetu UE po 2013 roku, o co zabiegają Brytyjczycy - powiedział minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz.
22.11.2010 | aktual.: 22.11.2010 17:41
- Grupa państw chciałaby, by w trakcie grudniowej Rady Europejskiej (16-17 grudnia) zapadły pewne ustalenia dotyczące przyszłych wieloletnich ram finansowych. My jesteśmy zdania, że według Traktatu z Lizbony i według zasad, jakie obowiązują w UE, to do KE należy prawo inicjatywy w tym zakresie - powiedział w poniedziałek Dowgielewicz w Brukseli, gdzie uczestniczył w posiedzeniu przygotowującym szczyt przywódców.
Jak dodał, Polska będzie szukać w tej sprawie sojuszników m.in. wśród państw Grupy Wyszehradzkiej, ale też szerzej.
- Polska ma swoje interesy, których będzie bronić. Ale oprócz interesów są też zasady i nie można pozwolić, by były łamane na życzenie jednego czy dwóch krajów - powiedział Dowgielewicz. Podkreślił, że dla Polski na szczycie najważniejsza będzie debata o nowym mechanizmie ratunkowym dla strefy euro oraz o związanej z tym zmianie traktatu UE. - Nie ma ważniejszego w tej chwili tematu - zapewnił.
Choć Dowgielewicz sam nie sprecyzował, o jaką grupę państw chodzi, to wiadomo, że o Wielką Brytanię, wspieraną przez kilku innych płatników netto, w tym Holandię i Szwecję. Już na ostatnim, październikowym szczycie UE brytyjski premier David Cameron uzyskał obietnicę, że temat budżetu pojawi się na szczycie w grudniu. Uzyskał też zapis we wnioskach, że budżet na 2011 rok i kolejna perspektywa finansowa będą brały pod uwagę fakt, że kraje członkowskie zaciskają pasa w czasach kryzysu.
Polska boi się - informowały źródła dyplomatyczne - że na najbliższym szczycie Cameron będzie chciał przeforsować dalsze zobowiązania, np. liczbowe, co do wielkości unijnego budżetu po 2013 roku, znacznie poniżej 1 proc. PKB. Celem konserwatywnego rządu w Londynie jest też ochrona rabatu brytyjskiego, tak by brytyjskie składki do unijnej kasy pozostały niższe niż wynikałoby to z zamożności Wielkiej Brytanii.
Eksperci oceniają, że Londyn żąda cięć już teraz, bo może od nich uzależnić swą zgodę na zmianę traktatu UE, co jest z kolei kluczową sprawą na szczycie dla Niemiec.
Na spotkaniu z polskimi dziennikarzami komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski przyznał w ubiegłym tygodniu, że na przyspieszenie debaty o budżecie UE miał wpływ niemiecko-francuski postulat zmiany Traktatu z Lizbony. Ta zmiana - jak argumentuje Berlin - jest niezbędna, by stworzyć nowy antykryzysowy mechanizm dla ratowania krajów strefy euro w potrzebie, kładąc podwaliny pod nowe zasady restrukturyzacji długów państw zagrażających stabilności wspólnej waluty. Ale do zmiany traktatu UE potrzebna jest jednomyślność, co wykorzystuje Londyn.
- Kilka krajów w dążeniu do poprawki w Traktacie Lizbońskim musiało uzyskać zgodę innych krajów na zmianę traktatu. I te kraje zaczęły dyktować swoją cenę. Dla niektórych są to cięcia i kres solidarności, bo to wygodne w polityce krajowej. Na tym polega nowa dynamika europejska, której przesileniem będzie najbliższy szczyt - powiedział Lewandowski.
Lewandowskiemu tak jak polskiemu rządowi zależy, by debatę o budżecie wieloletnim rozpocząć dopiero w lipcu, kiedy KE przyjmie formalną propozycję.
Inga Czerny