Polska przeciw jednostronnemu zwiększeniu redukcji emisji CO2
Minister środowiska Andrzej Kraszewski skrytykował w piątek apele o ograniczenie unijnych emisji CO2 o 30 proc. do 2020 r. zamiast uzgodnionych już 20 proc. Jego zdaniem, taki jednostronny krok nie byłby "doceniony"; zagraża konkurencyjności gospodarki UE.
Kraszewski wziął udział w posiedzeniu ministrów środowiska UE w Luksemburgu, którzy dyskutowali nad dokumentem przedstawionym w maju przez Komisję Europejską o kosztach i warunkach podwyższenia unijnych ambicji klimatycznych.
- Jeżeli nasza praca ma odnieść skutek, to tylko, jeśli wciągniemy do porozumienia największych emitentów gazów cieplarnianych, czyli Chińczyków i Amerykanów, a także inne kraje - powiedział minister PAP. - Jest sens podwyższania unijnych ambicji tylko wtedy, jeśli reszta największych emitentów wykaże porównywalny wysiłek i w sposób weryfikowalny i oparty na jednorodnej metodologii. Bardzo przestrzegam przed redukcją samemu, indywidualnie - dodał.
Na skutek krytyki Francji i Niemiec oraz protestów kilku komisarzy, w tym Janusza Lewandowskiego, unijna komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard musiała utemperować swoje ambicje. Co prawda przekonuje, że na skutek spowolnienia gospodarczego koszty zwiększenia redukcji są dużo mniejsze niż liczono wcześniej, ale przyznaje, że priorytetem jest wyjście z kryzysu euro.
Dlatego KE nie apeluje wprost o przejście z 20 na 30 proc., by UE powróciła na scenę globalnych negocjacji klimatycznych i odzyskała wiarygodność w oczach krajów rozwijających się.
- Tu nie ma jednomyślności. Przeciwnie, wiele krajów, wielu ministrów środowiska wyraziło duży sceptycyzm - relacjonował Kraszewski. Pytany o polskie argumenty, powiedział: "apelowałem, by nie niszczyć ekonomii przez zbyt daleko idące jednostronne zobowiązania, ponieważ nie zostanie to docenione". Ponadto wskazał, że nadmierne indywidualne ambicje pogorszą konkurencyjność europejskiej produkcji względem innych krajów.
Minister bronił krytykowanego przez KE finansowania niskoemisyjnych technologii z handlu niewykorzystanymi uprawnieniami do emisji CO2 (tzw. AAU). - W przypadku Polski AAU są bardzo dobrym instrumentem. Na każdą tonę sprzedaną redukujemy 2,5-3,5 tony CO2 w związku z inwestycjami, które polegają na termomodernizacji i innych - powiedział.
KE przekonuje w tej zamówionej przez kraje członkowskie analizie kosztów przejścia na ambitniejszy cel 30 proc., że na skutek wywołanego kryzysem spowolnienia gospodarczego i spadku popytu na energię będzie to wymagało zdecydowanie mniej nakładów niż prognozowano w 2008 r., kiedy to UE przyjęła pakiet klimatyczno-energetyczny. KE wyliczyła, że dodatkowy koszt przejścia z 20 na 30 proc. miałby wynieść 33 mld euro rocznie do 2020 r., co stanowi zaledwie 0,2 proc. unijnego PKB. Koszt całkowity redukcji 30-procentowej jest teraz szacowany na 81 mld euro rocznie, czyli 0,54 proc. PKB.
Michał Kot