Polska za zmianami w projekcie unijnej dyrektywy o emisjach przemysłowych

Strona polska opowiada się za wdrożeniem
unijnej dyrektywy o emisjach przemysłowych od 2025 r., a nie - jak
zakłada projekt - już od 2016 - wynika z przekazanej w środę PAP
informacji Ministerstwa Środowiska.

11.03.2009 | aktual.: 11.03.2009 12:06

Proponowana nowelizacja dyrektywy zaostrza m.in. standardy emisji dwutlenku siarki, tlenków azotu i pyłu. Polska proponuje zmiany w projekcie, chroniące interesy krajowej energetyki i ciepłownictwa.

O tym, że nowelizowana dyrektywa IPPC, dotycząca zintegrowanego zapobiegania zanieczyszczeniom i ich kontroli, może mieć drastyczne skutki dla krajowej energetyki, poinformowali w zeszłym tygodniu przedstawiciele środowiska energetycznego. W środę resort środowiska przedstawił PAP szczegóły polskiego stanowiska w tej sprawie. Nad zmianami w dyrektywie pracuje Parlament Europejski.

Energetycy alarmują, że jeżeli - jak zakłada parlamentarny projekt - UE zaostrzy standardy ekologiczne już od 2016 r., połowę dzisiejszego potencjału wytwórczego polskiej energetyki czeka wyłączenie. Szacunki te dotyczą zarówno instalacji, które w 2016 r. trzeba będzie wyłączyć, bo nie spełnią norm, jak i tych, które w tym czasie znikną z racji naturalnego zużycia. Przystosowanie do nowych norm to koszt kilku miliardów euro.

Zastrzeżenia energetyków podziela Ministerstwo Środowiska, które przesłało polskie stanowisko do Komisji Europejskiej. Polska zgadza się w nim na przyjęcie nowych wymagań emisyjnych w stosunku do źródeł, dla których będą złożone kompletne wnioski o pozwolenie na budowę po dniu wprowadzenia dyrektywy.

W stosunku do starszych źródeł energii i ciepła Polska postuluje przesunięcie terminu wejścia w życie dyrektywy z roku 2016 na 2025, argumentując, że ze względu na wielkość ubytków mocy elektrycznej i oszczędność nakładów inwestycyjnych będzie to najbardziej korzystne.

Należy też - zdaniem strony polskiej - ustalić dopuszczalny czas pracy istniejących źródeł od momentu wdrożenia dyrektywy do ich likwidacji. Polska proponuje zastosowanie mechanizmu derogacji, czyli wyłączenia kraju z obowiązku wypełniania części zobowiązań dyrektywy, w określonym czasie. Dotyczy to np. kotłów wodnych w miejskich systemach ciepłowniczych.

"Skala inwestycji, koniecznych do przeprowadzenia w kraju w celu odnowienia zdolności wytwórczych iádodatkowo spełnienia wymagań proponowanych wáprojekcie nowej dyrektywy oáemisjach przemysłowych, jest tak duża, że nie ma możliwości odbudowy wymaganej liczby i mocy instalacji w krótkim okresie czasu (7álat)" - wynika z informacji Ministerstwa Środowiska.

Nałożenie już w 2016 r. kosztownych wymagań emisyjnych na wytwórców energii w średniej wielkości źródłach (głównie lokalne ciepłownie) oznaczałoby duży wzrost cen energii i ciepła, a wáefekcie upadłość ciepłowni. Tym samym skutek mógłby być odwrotny do zamierzonego, bo wzrosłaby tzw. niska emisja z mniejszych, nieobjętych kontrolą źródeł. Pogorszyłoby to jakość powietrza.

"Polska wyraża sprzeciw wobec włączenia w zakres dyrektywy kotłów o mocy od 20 do 50ámegawatów. Źródła te są odpowiedzialne za niewiele ponad 7 proc. emisji dwutlenki siarki, 6 proc. emisji tlenków azotu oraz ok. 1 proc. produkcji prądu i ok. 24 proc. produkcji ciepła" - wyjaśnił dyrektor biura prasowego Ministerstwa Środowiska Grzegorz Zygan.

Strona polska oponuje również wobec proponowanej w dyrektywie zmiany definicji źródła z "kotła" na "komin". Jeżeli jednak obowiązywałaby taka definicja, konieczne byłoby jej uszczegółowienie, m.in. poprzez określenie na 50 megawatów minimalnej mocy instalacji, podłączonych do wspólnego komina.

Przedstawiciele ministerstwa przyznają, że dotychczas nie udało się wypracować rozwiązań, godzących postulaty grupy państw, dążących do łagodnego wprowadzania dyrektywy (w tym Polski) z krajami opowiadającymi się za wprowadzeniem zaostrzonych wymagań w pełni już w 2016 r. Toczące się równolegle z rozmowami na poziomie rządowym prace w europarlamencie zmierzały dotąd głównie w kierunku zaostrzania zapisów projektu.

Przedstawiciele krajowej energetyki alarmują, że choć dyrektywa pozostaje w cieniu szeroko komentowanego unijnego pakietu klimatycznego, jest równie istotna, ponieważ jej przyjęcie może okazać się dla polskiej energetyki drastyczne w skutkach.

Z analizy zleconej przez Towarzystwo Gospodarcze "Polskie Elektrownie" wynika, że w Polsce nowym wymaganiom dyrektywy ma podlegać ponad 1100 kotłów w 269 elektrowniach, elektrociepłowniach i ciepłowniach. Koszty przystosowania do nowych wymagań szacuje się w miliardach euro, co oznaczałoby dodatkowy wzrost cen energii.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)