Polski robotnik, tani robotnik. Powód? Za rzadko zmieniamy pracę

W dwóch krajach Unii same dodatki do płacy są wyższe niż cała pensja w Polsce. Szczególnie w fabrykach płaci się u nas grosze. Robotnicy zarabiają zaledwie jedną trzecią tego co w Unii, choć produktywność zbliża się do tej we Wspólnocie. Wszystko wskazuje na to, że za rzadko zmieniamy pracę.

Polski robotnik, tani robotnik. Powód? Za rzadko zmieniamy pracę
Źródło zdjęć: © flickr.com
Jacek Frączyk

15.05.2019 | aktual.: 15.05.2019 11:24

Produktywność polskiego pracownika wzrosła od 2010 roku o 23,8 proc. i pod względem jej dynamiki ustępujemy w Europie tylko Irlandii, Rumunii i Łotwie. A produktywność to pośredni wyznacznik nowoczesności gospodarki.

Tylko w ubiegłym roku ten wskaźnik poprawił się o 4,8 proc. - podaje Eurostat. I to już najwyższy wzrost w Europie. W 2017 roku przeciętny polski pracownik miał efektywność na poziomie 75,4 proc. średniej unijnej. W ubiegłym roku było to szacunkowo około 78 proc. Skoro jest tak dobrze, to dlaczego zarabiamy wciąż tak mało?

Ten sam Eurostat podaje, że pod względem godzinowego kosztu pracy zajmujemy szóste miejsce od końca w Europie. Gorzej niż my za wykonane obowiązki są wynagradzani tylko: Bułgarzy, Rumuni, Litwini, Węgrzy i Łotysze.

Zobacz też: O pensji motorniczego urzędnicy w ministerstwie przedsiębiorczości mogą pomarzyć

Dodatki Francuza i Szweda wyższe niż pensja Polaka

Warto wyjaśnić, czym jest koszt pracy liczony przez Eurostat. Obejmuje płace i dodatki socjalne płacone przez pracodawców w firmach powyżej 10 pracowników. Ciekawa rzecz, że w Szwecji i Francji dodatki socjalne są wyższe niż całe pensje w Polsce - wynoszą odpowiednio 11,8 i 11,6 euro za godzinę.

Tymczasem za 60 minut pracy w Polsce pracodawcy płacą średnio tylko 10,1 euro. Średnia europejska to 27,4 euro, a w Niemczech ta kwota wynosi 34,6 euro. Nie da się nie wspomnieć o rekordowej Danii, w której pracownik dostaje 43,5 euro za godzinę pracy. W tym 6,1 euro jako same dodatki do wynagrodzenia.

Wydawałoby się, że skoro fabryki wytwarzają więcej wartości dodanej, to powinny i płacić więcej. Nic bardziej mylnego. Przeciętny pracownik produkcyjny dostaje u nas z dodatkami 9,1 euro za godzinę pracy, czyli dużo mniej niż średnio płaci się w gospodarce (10,1 euro). To zaledwie jedna trzecia średniej unijnej i mniej niż 23 proc. płacy w przemyśle w Niemczech.

Wszystko przy, przypomnijmy, wydajności Polaków na poziomie około 78 proc. średniej unijnej. Dlaczego dostajemy tak mało, skoro nasza efektywność jest już coraz bliższa tej unijnej?

Praca na dożywocie

Odpowiedź jest prosta. Polski pracodawca nie obawia się, że niezadowolony z pensji pracownik wkurzy się i odejdzie. W USA pracownicy zmieniają pracodawcę średnio co 5 lat. W trakcie życia przeciętny człowiek pracuje dla 12 pracodawców. A w Polsce?

Badania robione w 2011 roku przez Eurobarometr wykazały, że statystyczny Polak pracował u jednego pracodawcy średnio niemal 12 lat. Nowsze dane Eurostatu z 2017 roku wskazują, że co roku pracę w Polsce zmienia zaledwie 2 proc. osób. To czwarty najniższy wskaźnik w Unii. Bardziej przywiązani do swojego miejsca zatrudnienia są tylko Rumuni, Grecy i Słowacy.

W przypadku najwyżej opłacanych Duńczyków co roku zmienia miejsce zatrudnienia aż 6 proc. pracowników i to jest najwyższy wskaźnik w Europie. Często przechodzą z pracy do pracy też Szwedzi i Finowie. W wymienionych krajach zarabia się od 124 do 160 proc. średniej unijnej. W Polsce zaledwie 37 proc. tej średniej.

Innymi słowy, nawet jeśli pracodawca płaci mniej niż konkurenci, to nie obawia się, że nagle zostawi go połowa załogi. Przy średniej odejść z pracy 2 proc. z obowiązkami poradzą sobie pozostali zatrudnieni, aż do momentu, gdy znajdą się nowe osoby. Być może za wyższą pensję, ale o tym pozostali nie muszą wiedzieć.

Polak przywiązany do miejsca

Bezrobocie w Polsce jest już bardzo niskie. Minister Rafalska ogłosiła swój nowy rekord: 5,6 proc. w kwietniu. Według statystyk Eurostatu z marca, wyłączając tych, którym się pracować nie chce, stopa bezrobocia to zaledwie 3,4 proc. Taki wynik oznacza czwarty najniższy w Unii.

Pensje, i owszem, rosły ostatnio teoretycznie szybko. W pierwszym kwartale o 7,1 proc. rok do roku. Ale przy tak niskim bezrobociu i takich różnicach w porównaniu z Europą można to uznać właściwie za tempo powolne.

Nie rozglądamy się za inną pracą i przez to mamy w życiu mniej szans na podwyżki. Inna sprawa to też możliwość znalezienia nowego zatrudnienia w pobliżu swojego miejsca zamieszkania. A przeprowadzamy się niechętnie.

Przeciętny Polak w życiu zmienia miejsce pobytu zaledwie dwa razy - wynika z badań RE/MAX z 2015 roku. Przy średniej europejskiej: cztery razy. W USA przeprowadzają się aż 11 razy w życiu. Najczęściej mieszkanie zmieniają Szwedzi, Finowie i Szwajcarzy, bo aż sześć razy w swoim życiu. A najrzadziej, obok Polaków, Słowacy i Hiszpanie.

To wszystko może tłumaczyć niższe średnie płace w miejscach, gdzie infrastruktura drogowa jest gorsza, czyli w województwach wschodnich. Jak targować się z szefem o podwyżkę, kiedy na horyzoncie nie widać innego pracodawcy? On wie, że nawet jak podwyżki nie da, szansa na to, że go opuścimy, jest niewielka.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

wynagrodzeniapłacegospodarka
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także