Polskie owoce pojadą do Azji lub zostaną zniszczone
Wobec rosyjskiego embarga na polskie owoce i warzywa resort rolnictwa stara się o ich wyeksportowanie poza rynek europejski i Rosję, a także - w miarę możliwości - o umieszczenie w obrębie UE. Rekompensaty za wycofanie z rynku resort uważa za ostateczność.
06.08.2014 13:05
Minister rolnictwa Marek Sawicki mówił o tej hierarchii działań podczas środowego briefingu w Gliwicach. Jak ocenił, rynek europejski, w tym i polski, jest w stanie wchłonąć ok. 10-20 proc. produkcji, która nie trafi do Rosji; pozostałą część "trzeba spróbować sprzedać na rynki trzecie" - czyli poza UE i Rosję. - Utylizacja powinna być ostatecznością - wskazał Sawicki.
W poniedziałek minister rolnictwa wnioskował do premiera o powołanie międzyresortowego zespołu, który ma wypracować działania związane z rosyjskim embargiem. Premier powołał zespół we wtorek, pierwsze jego obrady mają odbyć się w piątek.
W czwartek do Brukseli jedzie natomiast grupa ekspertów, powołana w resorcie rolnictwa. Grupa ta ma przeprowadzić techniczne rozmowy z unijnymi ekspertami ws. m.in. wsparcia finansowego w postaci rekompensat dla producentów oraz możliwości pilnych interwencji. W piątek międzyresortowy zespół przeanalizuje otrzymane w Brukseli informacje.
Minister rolnictwa przypomniał w środę, że Komisja Europejska w bieżącej perspektywie finansowej dysponuje mechanizmem środków rezerwowych na działania antykryzysowe, a także równolegle utrzymywanym unijnym funduszem solidarnościowym.
Wykorzystanie tych mechanizmów będzie m.in. zależało od tego, co w najbliższym czasie uda się zrobić z niesprzedanymi do Rosji produktami. - Będę starał się, by jak najwięcej tych owoców i warzyw wyeksportować poza jednolity rynek europejski i poza Rosję. Takie możliwości są, dlatego że co najmniej od pięciu lat prowadzimy intensywną promocję polskich artykułów żywnościowych na wielu rynkach - wskazał we wtorek Sawicki.
- Dzisiaj w warunkach kryzysowych mamy pozytywne odpowiedzi, pozytywne sygnały z tych państw, w których nasze produkty już są rozpoznawalne, ale jeszcze nie rozpowszechnione. Więc jest tu jakaś szansa - ocenił. Najbardziej zaawansowane rozmowy są z Wietnamem, Hongkongiem, Singapurem, Arabią Saudyjską, Emiratami Arabskimi czy Iranem. Polska liczy też na rynki Chin i Indii.
Sawicki podkreślił, że w polskim interesie nie leży jakakolwiek unijna blokada żywnościowa Rosji - Polska nie będzie o nią apelowała. Oferta żywnościowa Chin, Brazylii, Argentyny czy Stanów Zjednoczonych jest bowiem tak duża, że lepiej, aby Rosja kupiła europejskie produkty żywnościowe (o ile pozostanie taka możliwość). - Jeżeli rolnicy europejscy sprzedadzą w Rosji swoje produkty, na rynku europejskim pojawi się duża przestrzeń na ulokowanie tam produktów polskich - podkreślił minister.
Jednocześnie Polsce zależy, by nasza żywność ulokowana na rynku europejskim nie stanowiła nadwyżki żywnościowej i zagrożenia dla stabilności cen. To dlatego strona polska w środę będzie w Brukseli rozmawiała o wypłacie rekompensat za wycofanie koniecznych do wycofania produktów z rynku, w pierwszej kolejności na cele nieżywnościowe, a w dalszej - do utylizacji.
Sawicki uściślił, że z rynku wycofywane powinny być produkty o bardzo krótkim okresie przechowywania, których odbiór i sprzedaż były terminowe. To wiśnie, papryka czy ew. kapusta, dla których polscy rolnicy nie mają dobrych przechowalni i nie byli gotowi na ich dłuższe składowanie. Dla przechowywania jabłek istnieje baza przechowalnicza.
- Musimy jednak podjąć w tej chwili szybką reakcję na rynku tych owoców, które miały być przeznaczane na soki i koncentraty, a na które niestety - ze względu na panikę wywoływaną od kilku miesięcy w związku z rynkiem rosyjskim - przetwórcy nie przygotowywali się, szukając większych kontraktów - wskazał minister.
Eksperci jadący w czwartek do Brukseli mają rozmawiać m.in. o tym problemie pilnych interwencji.