Ponad sto tysięcy drzew poszło pod topór. NIK pokazuje, co się dzieje w wielkich miastach

Obowiązujące w Polsce przepisy wciąż nie chronią przed zabudową terenów zielonych spełniających w miastach ważne funkcje klimatyczne, wentylacyjne czy hydrologiczne - alarmuje Najwyższa Izba Kontroli. Jak wylicza, w ciągu sześciu lat w 19 dużych polskich miastach zostało wyciętych niemal 116 tys. drzew. Nie wszędzie wykonano w zamian wystarczająco dużo nowych nasadzeń.

Ponad sto tysięcy drzew poszło pod topór. NIK pokazuje, co się dzieje w wielkich miastach
Ponad sto tysięcy drzew poszło pod topór. NIK pokazuje, co się dzieje w wielkich miastach
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | Tomasz Warszewski
oprac. TOS

20.04.2022 | aktual.: 21.04.2022 14:32

W środę NIK opublikowała wyniki kontroli dotyczące tego, jak w Polsce chroni się tereny zielone przed zabudową. Z kontroli, która dotyczy lat 2015-2020, wyłania się ponury obraz, w którym tej ochrony jest zdecydowanie za mało. "Normy prawne regulujące od 18 lat planowanie i zagospodarowywanie przestrzenne zamiast wspierać zachowanie i powiększanie systemów przyrodniczych dopuszczają do ich postępującego i nieodwracalnego osłabiania" - czytamy w raporcie NIK.

Jak tłumaczy Izba, obecnie jedynie miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego (mpzp) umożliwiają samorządom skuteczną ochronę terenów zielonych przed zabudową. Ich tworzenie nie jest jednak obowiązkowe. Dlatego też rzadko pokrywają one 100 proc. powierzchni gminy, a średnia krajowa to zaledwie 31,4 proc.

Zieleń dostaje cios za ciosem

Wśród skontrolowanych miast na koniec 2020 r. jedynie Chorzów był objęty planami miejscowymi w całości. Niewiele też odstaje od tego wyniku Mikołów z niemal 100-procentowym pokryciem i Zamość, w którym plany obejmuję 99 proc. powierzchni. Na drugim biegunie znalazł się Leżajsk, w którym mpzp pokrywały niecałe 10 proc. obszaru miasta.

Jak tłumaczy NIK, kiedy nie ma planu miejscowego, inwestycja może powstać na danym terenie, jeśli miasto wyda decyzję o warunkach zabudowy (WZ). Na 180 skontrolowanych decyzji WZ ponad połowa umożliwiała zabudowę terenów zielonych. Jak dodaje Izba, w 2020 r. ochronę terenów zielonych osłabiła jeszcze ustawa o zapobieganiu, przeciwdziałaniu i zwalczaniu COVID-19. Dopuszczała ona zabudowę, także obszarów przyrodniczych, z pominięciem przepisów regulujących planowanie i zagospodarowanie przestrzenne, a nawet przepisów budowlanych.

"Mimo tych problemów, w kontrolowanych przez NIK miastach, zarządzanie terenami zielonymi na ogół przyczyniało się do ich zachowania i powiększenia, w sumie o 221,5 ha, z czego najwięcej gruntów z przeznaczeniem na taki cel kupił Kraków - 96,3 ha" - czytamy w komunikacie.

Wycinają drzewa i nie zawsze to rekompensują

Izba przyjrzała się też wycinkom drzew i krzewów wydanych przez 19 urzędów miast. "W badanym okresie z nieruchomości gminnych wycięto w sumie niemal 116 tys. drzew i ponad 141 tys. m kw krzewów. Najwięcej w Warszawie - prawie 37 tys. drzew i niemal 16 tys. m kw krzewów" – podaje NIK.

W zamian za wycięte drzewa trzeba posadzić nowe w ramach nasadzeń kompensacyjnych. Z kontroli wynika, że w dziesięciu na 19 skontrolowanych miast na nieruchomościach gminnych nasadzono mniej drzew, niż z nich wycięto - w Katowicach o ponad 17 tys., w Lublinie o ok. 4 tys., a w Łodzi o ponad 2 tys. W pozostałych dziewięciu miastach nasadzono więcej drzew, niż usunięto - w Warszawie o prawie 10 tys., Krakowie o ok. 7 tys., w Gdańsku o ok. 4 tys.

W badanym okresie na potrzeby tworzenia i urządzania terenów zielonych miasta objęte kontrolą, poza Sopotem, Chorzowem, Mikołowem i Leżajskiem kupiły grunty o łącznej powierzchni 221,5 ha. Najwięcej Kraków - 96,3 ha za ponad 95 mln zł i Lublin - 75 ha za 1 zł netto.

W tym ostatnim przypadku właściciel działek składających się na kompleks tzw. "Górek Czechowskich" o powierzchni w sumie ponad 105 ha zobowiązał się do takiej sprzedaży w zamian za umieszczenie przez miasto w studium i w założeniach przestrzennych gminy zapisu o możliwości przeznaczenia pozostałej części terenu pod zabudowę mieszkaniową.

Kontrolowane miasta w latach 2015-2020 także sprzedały grunty, którym w dokumentach planistycznych przypisywano funkcje przyrodnicze. W sumie 14,4 ha, z czego najwięcej sprzedała Łódź - 5,6 ha, przy czym park o powierzchni 2,7 ha przekazano w formie darowizny Politechnice Łódzkiej z zastrzeżeniem, że przestrzeń ta ma pozostać ogólnodostępna.

Chaos w Lublinie

Za nierzetelne NIK uznała działania prezydenta Lublina, który nie miał pełnych analiz na temat tego, jakie funkcje przyrodnicze spełniają działki miejskie przeznaczone na sprzedaż. Za zgodą Rady Miasta zbył na przykład tereny w dolinie rzecznej, dla których miasto wydało decyzję WZ zezwalającą na budowę wielorodzinnych budynków mieszkalnych. Kilka miesięcy później ta sama Rada, podobnie jak prezydent, uznała, że działka położona jest w obszarze chronionym przed urbanizacją, a zwiększanie tam istniejącej zabudowy nie ma żadnego uzasadnienia.

W ocenie NIK obowiązujące przepisy wciąż nie chronią przed zabudową terenów zielonych spełniających w miastach istotne funkcje klimatyczne, wentylacyjne, czy hydrologiczne.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (61)