Postaw piec, chwyć za miecz, pobaw się lalką. Dawne zawody wracają

Tym zawodom niedawno nikt nie wróżył świetlanej przyszłości

Postaw piec, chwyć za miecz, pobaw się lalką. Dawne zawody wracają
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

29.12.2010 | aktual.: 29.12.2010 11:57

Moda, potrzeba, hobby?

O powrocie dawnych zawodów decyduje często snobizm, swoista moda. Rośnie popyt na usługi tego typu, bo ludzi zaczyna być na nie stać. Bywa tak na przykład z zapotrzebowaniem na guwernerów i guwernantki. Cena ich usług rośnie. Może dochodzić nawet do 10 tys. zł! Ludzie zaczynają też coraz częściej kupować ozdobne sprzęty, gustować w nietypowych hobby. Sfera usług idzie w ślad za zapotrzebowaniem i stopniowo się poszerza.

Do popytu na niektóre usługi przyczynia się też np. moda na ludowość i regionalność, preferowana przez Unię Europejską. Ktoś ma pomysł oraz umiejętności pozwalające na uprawianie któregoś z dawnych zawodów? Może zawalczyć o fundusze z odpowiednich unijnych programów. Początek tej idei dała uchwała UNESCO z 1989 roku, o ochronie regionalnej kultury tradycyjnej i folkloru.

Ale i bez tego wsparcia wiele „starych” zawodów utrzymuje się na powierzchni. Wykreślane z oficjalnych rejestrów, po jakimś czasie wracają. Okazuje się, że ciągle mogą się opłacać. Lalkarstwo – frajda ogromna, pieniądze mniejsze Tego typu praca nie przynosi jednak kokosów. – Gdyby tak się działo, byłoby, na przykład, znacznie więcej lalkarzy, bo jest to zajęcie dające ogromną frajdę – mówi z uśmiechem gdańska lalkarka Hanna Kośmicka. – Pieniądze nie są tu duże. Da się przetrwać, i tyle. Jej pracownia autorska odnotowuje wzrost zainteresowania lalkami. Pacynki Kośmickiej poza Polską mają odbiorców w Austrii, Norwegii, a nawet Australii. – Mam coraz więcej klientów – przyznaje. – To przede wszystkim ludzie kupujący lalki z myślą o dzieciach czy wnukach. Tworząc swoje pacynki, inspiruję się najczęściej literaturą dla dzieci. Zależy mi na dotarciu do wrażliwości małego człowieka. Widzę jednak, że to działa także w przypadku dziadków i rodziców. Warunkiem jest czas, który trzeba poświęcić, by obudzić w dziecku
zainteresowanie światem lalek. Ludzie zabiegani nie znajdą go wystarczająco dużo. Oprócz osób prywatnych coraz częściej o lalki pytają też szkoły, przedszkola, gminne ośrodki kultury. W ich budżetach pojawiły się unijne pieniądze na zakup tego typu zabawek. – Pacynki mają walory edukacyjne. Kształtują wrażliwość estetyczną dzieci. To sprawia, że zainteresowanie nimi wzrasta – komentuje lalkarka.

Piece dla biednych i bogatych

Podobnie jak z lalkarstwem, jest z usługami zduńskimi, które po okresie zastoju znowu zyskują klientów. – Rzeczywiście, minione dziesięć, dwanaście lat to był czas, w którym piece kaflowe stopniowo znikały. Ten proces szczególnie szybko postępował w miastach – potwierdza Leszek Szykulski, właściciel zakładu z Malborka, oprócz usług budowlanych i remontowych zajmujący się również zduństwem. – Od roku, dwóch liczba klientów znowu rośnie, ale już jakby na różnych poziomach. Pojawiają się firmy i ludzie z pieniędzmi, którzy chcą w zakupionych czy wybudowanych domach postawić na przykład ozdobny kominek lub secesyjny piec z Miśni. Generalnie więc bogatszych klientów przybywa, ale nie brakuje też gorzej uposażonych. – Po okresie masowego przechodzenia na ogrzewanie elektryczne można zaobserwować powrót do grzania węglem czy drzewem – mówi Leszek Szykulski. – Ludzie kalkulują, co im się bardziej opłaca. Niejedna rodzina po kolejnej podwyżce cen prądu uznaje, że trzeba ciąć koszty i wrócić do palenia w piecach dawną
metodą.

Sztuka kucia mieczy

Wśród zawodów coraz mocniej obecnych na rynku nie brakuje też takich, które znajdują klientów wśród hobbystów. Firma Jana Chodkiewicza, z wykształcenia historyka, figuruje w spisach kowalskich, ale on sam uściśla: - Od pięciu lat prowadzę firmę mieczowniczą. – Dawniej każde rzemiosło związane z kowalstwem miało własną, odrębną nazwę. Byli więc gwoździownicy, kotwicznicy i wielu innych. Dzisiaj potocznie wszystkie te zawody określa się mianem kowalstwa artystycznego. Jan Chodkiewicz potwierdza: klientów chcących nabyć piękny, ozdobny miecz przybywa. Można ich podzielić na dwie grupy. Pierwsza to rycerze, członkowie bractw pasjonujących się odtwarzaniem historii. Dla swoich potrzeb zamawiają zbroję i broń – pełny ekwipunek średniowiecznego rycerza. Druga grupa to pasjonaci ćwiczeń prowadzonych w oparciu o dawne europejskie sztuki walki.

Mieczownik dodaje, że dla własnych potrzeb dzieli swoją ofertę na dwa typy: standardową i na zamówienie. Już choćby pojawienie się tego drugiego typu świadczy o wzroście zamożności społeczeństwa. – Przybywa ludzi, którzy mają dość czasu i pieniędzy, by zajmować się swoim hobby. A nie jest ono tanie. Miecz kosztuje od 500 zł w górę. Sprzęt do ćwiczeń od 2,5 do 3 tys. zł. Rycerska zbroja – nawet 10 tys. Fakt, że mam też klientów z krajów zachodnich, dla których moja oferta jest tania. Ale i w Polsce nie brakuje chętnych do korzystania z moich usług – mówi Chodkiewicz.

Jarosław Kurek

Więcej informacji o lalkach Hanny Kośmickiej można znaleźć na stronie pacynki.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)