Praca z sieci
Średnio co 20 sekund w polskich serwisach pracowych pojawia się nowe ogłoszenie rekrutacyjne. Oferty przeglądamy głównie w godzinach pracy i w niedzielę po południu
01.06.2009 | aktual.: 01.06.2009 14:54
W styczniu tego roku firmy umieściły ponad 13 tysięcy ofert w internetowej giełdzie InfoPraca.pl. Oznacza to, że statystycznie co trzy minuty pojawiała się tam kolejna propozycja zatrudnienia. Najwięcej z sektorów bankowego, finansowego i ubezpieczeniowego oraz z handlu, IT i opieki zdrowotnej. Średnia dla wszystkich polskich serwisów rekrutacyjnych to trzy ogłoszenia na minutę. Większość adresowana jest do specjalistów bez wyższego wykształcenia i pracowników fizycznych (63 proc.). Według specjalistycznego badania Reed Index, sieć jest podstawowym miejscem poszukiwania nowej posady dla dwóch trzecich menedżerów i specjalistów (67 proc.). Odwiedzają oni zarówno portale rekrutacyjne, jak i strony internetowe firm oraz branżowe i społecznościowe fora dyskusyjne. W jaki jeszcze sposób rozglądamy się za wymarzonym zajęciem? Ponad połowa respondentów (51 proc.) rozpuszcza wici wśród znajomych. A czterech na dziesięciu (41 proc.) studiuje ogłoszenia w gazetach.
Młodzi wolą internet
Do e-rekrutacji przekonani są głównie ludzie dobrze wykształceni i mieszkańcy dużych aglomeracji. A także osoby z krótkim stażem zawodowym – a to będące na stażach trwających do dwóch lat, a to pracujące nie dłużej niż cztery lata. Do grona największych zwolenników poszukiwania pracy w sieci zaliczają się także pracownicy dużych przedsiębiorstw, zatrudniających co najmniej 500 osób (57 proc.) i młoda kadra, do 30. roku życia (50 proc.). W wymienionych grupach sukcesywnie spada odsetek ludzi odwiedzających urzędy zatrudnienia. Natomiast najrzadziej na serwisy poświęcone karierze i pracy zaglądają długotrwale bezrobotni, osoby starsze i kiepsko wykształcone (po podstawówce lub szkole zawodowej). Wynika to m.in. z tego, że często nie mają w domu komputera z dostępem do sieci. Poza tym z większą nieufnością podchodzą do wszelkich nowinek technicznych. Jako ciekawostkę warto podać fakt, że elektroniczną rekrutacją nie interesuje się też top management. Jedyną metodą dotarcia do korporacyjnej wierchuszki jest
headhunting (bezpośrednie poszukiwanie kandydatów), który polega na zidentyfikowaniu takich osób oraz pozyskaniu ich do danego projektu rekrutacyjnego.
Aktywny poniedziałek
A jakie są nawyki Polaków w związku z e-rekrutacją? Zamieszczone w sieci oferty najczęściej przeglądają w godzinach pracy – wynika z badania SMG/KRC i portalu Pracuj.pl. Niemal sześciu na dziesięciu ankietowanych robi to w biurze, a 37 proc. wieczorami w domu (od godz. 17 do 24). Co ciekawe, liczba osób „werujących” wirtualne ogłoszenia w znaczący sposób wzrasta w niedzielne popołudnia, od godz. 15.00 Kandydaci swoje aplikacje ślą głównie w poniedziałki. W pierwszym dniu tygodnia do pracodawców i firm head-hunterskich wpływa o 30 proc. więcej elektronicznych CV niż w piątki i o 40 proc. więcej niż w sobotę czy niedzielę. Na marginesie – podobną proporcję zaobserwowano u zagranicznych internautów. W poniedziałki uaktywniają się również pracodawcy chcący zapełnić swoje wakaty. Zdecydowanie większym zainteresowaniem cieszą się ogłoszenia ujawniające nazwę potencjalnego pracodawcy (65 proc.) niż te zamieszczone przez agencje doradztwa personalnego (pozostałe 35 proc.).
Tanio i szybko
Dlaczego rośnie popularność e-rekrutacji? Po pierwsze – w sieci jest więcej ofert niż w jakimkolwiek innym miejscu (prasa, krąg znajomych, urzędy pracy, firmy doradztwa personalnego itp.). Po drugie – ogłoszenia w internecie zwykle są bardziej aktualne i atrakcyjniejsze, na co wskazują liczne sondaże. Po trzecie – ten sposób poszukiwania pracy daje duże oszczędności. Nie trzeba kupować gazet, znaczków pocztowych, biletów komunikacji publicznej, by dojechać do najbliższego pośredniaka. Wystarczy zapłacić za łącze internetowe, które posłuży nam także do wielu innych celów. Albo pójść do sąsiada, który ma dostęp do sieci. Wreszcie, dzięki technice wirtualnej zyskamy dużo czasu. Bo po wpisaniu do wyszukiwarki branży, zawodu, miejsca zamieszkanie na ekranie komputera wyskoczą nie wszystkie, lecz tylko interesujące nas oferty. Kolejna korzyść? W serwisie można zostawić swój życiorys zawodowy. A wtedy już nie tylko ja poszukuję pracodawcy, ale i sam mogę być przez niego poszukiwany. Są jednak szefowie, którzy
preferują tradycyjny sposób kontaktowania się z kandydatami – twarzą w twarz. Nie lubią finalizować żadnej sprawy wirtualnie. Ale jedno nie wyklucza drugiego: rekrutację zaczyna się w sieci, ale wcześniej czy później trzeba się spotkać w tzw. realu.
Janusz Sikorski