Pracownicy: częściej nas krytykują niż chwalą
Tylko 17 procent pracowników wykorzystuje swoje atuty. Jedynie 20 procent szefów wskazuje na mocne strony swych podwładnych. Za to 35 procent ich rozmów koncentruje się na naszych słabościach.
Najgorzej, gdy swych wad nie dostrzega, zdawałoby się, dojrzały i poważny pracownik, specjalista czy szef. Taki człowiek często próbuje się rozwijać w obszarach, które nie są zbieżne z jego kompetencjami i predyspozycjami. Po prostu na siłę chce się wybić tam, gdzie i tak poniesie klęskę.
Przykładem jest Krzysztof - wybitnie zdolny i ceniony informatyk, który nie wiedzieć czemu wystartował w konkursie na dyrektora departamentu IT. Gdy wygrał bój o to prestiżowe stanowisko, szybko się okazało, że nie umie zarządzać ludźmi. Najlepiej by zrobił, gdyby natychmiast zrezygnował z menedżerowania. Ale on jest na to za ambitny - robi teraz MBA, by udowodnić sobie i innym, że się jednak nadaje.
Wszyscy widzą, że Krzysztofowi kompletnie brak nie wiedzy merytorycznej, lecz charyzmy i zdolności kierowniczych. Mówiąc wprost, facet zupełnie nie ma posłuchu w swoim zespole, wszyscy wchodzą mu na głowę i podważają autorytet. Dlatego zapisał się ostatnio na kurs z zakresu asertywności. Niestety, na razie nie widać żadnych efektów - jak był zbyt miękki wobec podwładnych, tak nadal robią sobie oni z Krzysztofem co chcą.
Negatywna motywacja
Krzysztof wychodzi z założenia, że kluczem do sukcesu jest korygowanie swoich słabych stron. Tak myślący pracownicy stanowią w firmach większość - aż 59 procent, według badań, na które powołuje się Marcus Buckingham, ekspert ds. motywacji. Z drugiej strony - trudno się dziwić ludziom, którzy wzięli sobie za punkt honoru pokonanie własnych wad i uzupełnienie braków. Przecież cała nasza kultura bardziej się opiera na przezwyciężaniu słabości niż na rozwijaniu tego, w czym jesteśmy mocni. Od dziecka słyszymy, że mamy się zmienić, poprawić, udoskonalić.
Rzadko natomiast chwali się nas za zdolności czy osiągnięcia. Taki negatywny sposób motywowania stosują też przełożeni. Według analiz Buckinghama, zaledwie 20 procent szefów wskazuje na zalety podwładnych. Za to 35 procent rozmów koncentruje się na ich wadach i mankamentach. W rezultacie? Tylko 17 procent ludzi wykorzystuje swoje atuty przez większość czasu pracy. Łatwo sobie wyobrazić, jak to wpływa - z jednej strony - na morale pracowników, z drugiej - na wyniki firmy.
Zewnętrzne lustro
Ustalenie, w czym możemy być najlepsi, a jakie działania zakończą się porażką, wymaga wglądu w siebie. Lecz także otwartości na informacje zwrotne. Jeśli na menedżerów nie możemy w tym przypadku liczyć, dobrze mieć wokół siebie przyjaciół i doradców. Zarazem życzliwych i szczerych. Wskażą nam oni zarówno nasze mocne strony, jak i ograniczenia. Inni ludzie są nam potrzebni jako swego rodzaju lustro. Bo przecież nikt nie jest dobrym sędzią we własnej sprawie.
Mirosław Sikorski/JK