Pracownicy: ofiary, a może święte krowy?
27.08.2009 17:27, aktual.: 31.08.2009 11:20
Kolejne rządy, czy to lewicowe, czy prawicowe, a nawet te odbierane jako liberalne zamiast pomagać przedsiębiorcom zwiększać zatrudnienie, nakładają na nich kolejne obciążenia. A cieszą się pracownicy.
Kolejne rządy - i lewicowe, i prawicowe, a nawet te liberalne - zamiast pomagać przedsiębiorcom zwiększać zatrudnienie, nakładają na nich kolejne obciążenia. A wykorzystują to pracownicy.
Pracownik w naszym kraju nic nie musi robić sam. Jest traktowany jak ostatni idiota, który nic nie potrafi. Najlepiej kiedy wszystko za niego robi jego pracodawca: rozlicza się w jego imieniu z ZUS-em, przechowa dokumenty, a teraz jeszcze wypełni za niego PIT. Wszystko oczywiście obowiązkowo.
Pracodawca wyręczy we wszystkim
Rządy nakładają kolejne obowiązki na pracodawcę, zwiększając tym samym koszty prowadzenia działalności. Wcześniej to zatrudniony musiał prosić przełożonych o wypełnienie PIT-a. Teraz obligatoryjnie zrobi to za niego pracodawca, uzupełni również pola ulg i przekaże jeden procent na cele charytatywne.
_ W czasach kryzysu, gdy potrzebne jest wsparcie przedsiębiorczości, propozycja ta idzie zupełnie w odwrotnym kierunku. Zamiast obniżać koszty działalności gospodarczej powoduje ich podwyższenie _- uważa PKPP Lewiatan.
Argument premiera Tuska o tym, że zmniejszy to biurokrację jest zupełnie nietrafiony. Rozwiązanie może wprowadzić tylko dodatkowe zamieszanie. Pracownik uzyskujący dochód także z innej działalności będzie musiał złożyć stosowne oświadczenie, że chce rozliczać się sam. Inaczej pracodawca w rozliczeniu uwzględni jedynie koszty uzyskania przychodu oraz pobierane składki ZUS.
Zmiana przepisów najbardziej utrudni życie małym firmom. Rząd zdaje sobie sprawę, że nowy obowiązek zwiększy koszty działalności przedsiębiorstw. Teoretycznie pracodawca dostanie za wypełnienie prowizję - 0,35 proc. od naliczonego podatku. Jednak do tej pory za wypełnienie dokumentów za pracownika otrzymywał 0,3 proc. podatku. Niewielu przedsiębiorców proponowało takie rozwiązanie pracownikom, ponieważ potencjalny zysk z ich rozliczania był minimalny. Teraz rekompensata będzie jeszcze niższa i przy średniej krajowej wyniesie ok. 1 zł!
PRL jest wszędzie
Nic dziwnego, że w stosunkach między pracodawcą a pracownikiem absurd goni absurd. Obowiązujący kodeks pracy został uchwalony w 1974 roku! Pomimo wielu nowelizacji obecne przepisy wciąż są socjalistyczno-peerelowskim bełkotem.
Pani Małgorzata zaczyna właśnie pracę w dużej firmie (zatrudniającej ponad 20 osób). Jakie było jej zdziwienie, gdy od nowych koleżanek dowiedziała się o dofinansowywaniu wczasów przez pracodawcę. Nie mieściło się jej w głowie, że 20 lat po obaleniu komunizmu wciąż praktykowane są wczasy pod gruszą. Jedna z koleżanek narzekała, że aby dostać dopłatę musi mieć fakturę. Wybierała się na indywidualną wyprawę, nie organizowaną przez biuro podróży. Szybko została poinstruowana, że w takim wypadku może zbierać rachunki w apartamentach, w których będzie się zatrzymywać. Nieważne, że pracownicze ośrodki wypoczynkowe już dawno zostały zastąpione luksusowymi hotelami. Dopłata do wakacji należy się pracownikowi jak psu buda. Nieważne, ile czasu się przepracowało w firmie. Ważne, że pracuje w niej ponad 20 osób i jest fundusz socjalny.
Często pracodawca jest bezsilny w stosunku do poczynań pracowników. Pani Lidia przez piętnaście lat prowadziła sklep. Zatrudniała 5 osób, ale tylko przez kilka dni w roku dostępni byli wszyscy. Przez większość czasu przynajmniej jeden (a często dwóch czy trzech) przebywali na urlopach. Rekordzistka nie pojawiła się w pracy przez 7 lat.
_ Najpierw urodziła jedno dziecko, w czasie urlopu wychowawczego drugie, a potem trzecie. Przez ten czas mieliśmy zablokowany etat _ - tłumaczy pani Lidia.
Pracownicy często z premedytacją wykorzystują luki w prawie pracy i przestarzałe przepisy. Po urlopie macierzyńskim przechodzą na urlop wypoczynkowy w pełnym wymiarze godzin, a dopiero później wybierają się na wychowawczy. Skąd taka kolejność? Gdyby po macierzyńskim od razu przejść na wychowawczy, urlop wypoczynkowy liczyłby się proporcjonalnie.
_ Przepisy prawa pracy w niektórych obszarach są trudne do racjonalnego stosowania. Dużym problemem są tzw. absencje chorobowe, niełatwe do zweryfikowania i z cała pewnością nadużywane. Zdarza się, że nieobecność z powodu choroby jest także ucieczką przed zwolnieniem z pracy _ - twierdzi Jacek Męcina, ekspert PKPP Lewiatan. Prawa i obowiązki
To nie jedyny przypadek kiedy pracodawca ma "obowiązek", a pracownik tylko "prawo".
Właściciel firmy logistycznej pan Andrzej miał nieraz problemy z powodu nieodpowiedzialnych pracowników. Już trzech kierowców z dnia na dzień oświadczyło, że mają nową pracę i nie będą dla niego jeździć. Położyli kluczyki na stole i po prostu wyszli. Obecne prawo pracy i w tym przypadku wiąż chroni widzimisię porzucających pracę. Gdyby przedsiębiorca chciał ich zwolnić, byłby narażony na nieprzyjemne konsekwencje, sąd pracy i biurokratyczną drogę przez mękę.
Także pani Lidia miała podobny problem. Jednak jej pracownica nie raczyła nawet poinformować o tym, że już w pracy się nie pojawi. Po trzech dniach pani Lidia wysłała wypowiedzenie pocztą. Na szczęście "uciekinierka" je podpisała. Gdyby listonosz nie znalazł zainteresowanej pod wskazanym adresem, procedura zwolnienia znacznie by się wydłużyła.
MAŁE I ŚREDNIE PRZEDSIĘBIORSTWA
- stanowią blisko 90 proc. wszystkich firm, które działają w Polsce
- wypracowują połowę polskiego PKB
- zatrudniają 2/3 czynnych zawodowo Polaków
Kolejnym absurdem jest konieczność wydawania świadectw pracy po każdym zakończeniu stosunku pracy (z wyjątkiem umów następujących po sobie). Przedsiębiorca ma obowiązek bezzwłocznego wydania takiego dokumentu. Nie w ciągu 3-4 dni, a na drugi dzień po ustaniu stosunku pracy.
_ Są pracodawcy którzy zatrudniają pracowników sezonowych - np. w rolnictwie. Po kilku dniach ci rezygnują z pracy. Jednak później wracają, a przedsiębiorca musi ich przyjąć ponownie, bo nie ma nikogo innego na ich miejsce. Każde zatrudnienie to kolejne świadectwo pracy i niepotrzebna papierologia. Po roku zatrudniania na umowy czasowe taki pracownik ma walizkę pełną świadectw, w których się gubi _- opisuje Henryk Michałowicz, ekspert KPP.
Oczywiście świadectwa pracy, jak i całą dokumentację zatrudnionych, pracodawcy muszą przechowywać, nawet jeśli firma przestanie istnieć. A archiwum pracowników trzeba zachować przez 50 lat! Bo przecież będą one potrzebne, gdy zainteresowany będzie przechodził na emeryturę. I nie ważne, że wygodniej byłoby, gdyby to pracownik miał obowiązek przechowywania dokumentów.
Henryk Michałowicz proponuje, by świadectwa pracy były wystawiane tak jak PIT-11 - raz do roku.
_ Przecież nic się w ten sposób pracownikom się nie odbiera, nie tracą oni żadnych praw _ - podkreśla ekspert KPP.
A przecież w tym kraju to pracownik i jego prawa są najważniejsze.
Jan Kaliński
Wirtualna Polska
Zobacz także serwis praca.wp.pl »