Pracownik ma problem – firma pomaga. To bzdura czy prawda?
Do kogo zwracamy się z kłopotami osobistymi lub zdrowotnymi? Najczęściej do rodziców, współmałżonków, kolegów z pracy. Ale do szefa? Mało komu przychodzi to do głowy. Firmy pomagają swoim pracownikom tylko wtedy, gdy spodziewają się wyciągnąć z tego jakieś korzyści – takie panuje powszechne przekonanie. Czy słuszne?
26.08.2011 | aktual.: 26.08.2011 11:52
Hokus pokus – i już masz etat
Pracownik, którego spotkał jakiś dramat, na przykład wypadek, utrata bliskiej osoby, rozpad rodziny, to pracownik nie w pełni wartościowy. W pracy myśli o swoich problemach, albo w ogóle jest z niej wykluczony. Czy firma go wesprze? To zależy w dużej mierze od dobrej woli pracodawcy. Bywa też i tak, że rusza go sumienie dopiero w naprawdę podbramkowej sytuacji.
- Trafiłem do niewielkiego wydawnictwa. Mijały miesiące, a większość załogi wciąż pracowała na czarno. Podpisanie umów odwlekało się z miesiąca na miesiąc – opowiada 45-letni Paweł. – Pech chciał, że na przejściu dla pieszych potrącił mnie samochód. Znalazłem się w szpitalu ze wstrząsem mózgu. Niepokoiłem się, że będę musiał zapłacić za opiekę medyczną. Jednak niespodziewanie okazało się, że… jestem ubezpieczony, zatrudniony na etacie i tak dalej. Podpisałem umowę jeszcze przed wypadkiem, nic o tym nie wiedząc. Do dziś nie wiem, jak to zostało załatwione.
Można powiedzieć, że Paweł w swoim pechu miał jednak sporo szczęścia. Gdyby trafił na człowieka pozbawionego empatii, do jego kłopotów ze zdrowiem mogłyby też dołączyć się finansowe. Na pewno zaś czekałaby go długotrwała wymiana korespondencji z kierownictwem szpitala, MOPS-em, NFZ-em i innymi instytucjami. Mógłby znaleźć się na bruku, bez pracy i pieniędzy. W chwili wypadku nie mógł przecież w żaden sposób udokumentować swojego zatrudnienia.
Szef – empatyczny opiekun czy nieczuły cham?
Jego przejścia mogą być przykładem, że istnieją szefowie, którym los pracowników nie jest całkowicie obojętny. Ale wędrówka po forach internetowych dowodzi, iż ogólna opinia o firmach i ich kierownictwie nie jest najlepsza. Pomoc pracownikowi kojarzy się na ogół szefom z podniesieniem poziomu jego kreatywności i mobilności. Ma to sprawić, że jego wartość jako trybiku w firmowej machinie wzrośnie. Korporacje, ale także średnie i małe firmy oferują więc „pomoc w rozwoju”, „pomoc w podnoszeniu kwalifikacji”, „pomoc w organizowaniu szkoleń”. Te formy wsparcia są objęte rozwiniętymi programami, często nawet o międzynarodowym zasięgu. Pomoc w opiece nad chorym mężem, w terapii, w uzyskaniu kredytu itp. problemach ma przeważnie wymiar indywidualny. Jest związana z przyjacielskim odruchem, z koleżeńską solidarnością. Czy będziemy mogli na nią liczyć? To zależy w dużym stopniu od tego, czy mamy szczęście do ludzi, czy nie.
Istnieją też jednak standardy pomocy, wprowadzane początkowo przez wielkie fabryki i zakłady. Należą do nich programy wspierania pracowników (angielski skrót: EAP), od dwóch dekad obecne również w Polsce. Początkowo nastawione głównie na pomoc w zwalczaniu problemów alkoholowych, dziś oferują pracownikom wsparcie w walce z problemami w pracy, osobistymi i rodzinnymi. Prowadzą je przeszkoleni i wykształceni konsultanci. Większość pracowników nigdy nie będzie miała z nimi styczności. A jednak ich obecność może mieć realny wpływ na podniesienie ich poczucia bezpieczeństwa. *Jak zdobyć serce pracownika? *
Jest przecież oczywiste, że pracownik mający pewność, iż w razie problemów może liczyć na wsparcie firmy, opłaca się pracodawcy. Czuje się związany z miejscem pracy, jest lojalny, bardziej się stara. Postawa szefa mobilizuje go do działania. Firma może tylko zyskać, gdy pracownik poczuje, że w razie kłopotów nie będzie musiał wydeptywać ścieżek w poszukiwaniu pomocy, bo ta przyjdzie do niego sama.
Jeffrey J. Fox, autor książki „Jak być wielkim szefem”, mówi wprost: szefie, poznaj problemy swoich ludzi! Jeśli ktoś z załogi nagle przestał nadążać z obowiązkami, jest zamyślony, opieszały, nie musi to znaczyć, że myśli o zmianie pracy i ma wszystko w nosie. Być może zmaga się z problemem, któremu nie daje rady. Fox mówi o kłopotach z „listy Z”, które przytrafiają się ludziom najczęściej. Wśród nich są rzeczy takie jak zgon, zdrowie, zadłużenie czy załamanie. Przyporządkowanie ich jednej literze (w polskim tłumaczeniu jest to „z”) ma pomóc szefowi w łatwiejszym połączeniu osoby z problemem. Naturalnie, by te porady przyniosły skutek, szef musi wykazać się empatią i chcieć to zrobić. Pytanie tylko, ilu polskich pracodawców na to stać?
Tomasz Kowalczyk/JK