Pracują, zarabiają i ciągle mieszkają z rodzicami
Nie są samodzielni, wykorzystują nadopiekuńczość rodziców, a może nie stać ich na własny kąt? Dlaczego tak wielu pracujących trzydziestolatków mieszka z rodzicami?
26.10.2009 | aktual.: 26.10.2009 12:07
Jarek: bo nie stać mnie na własny kąt
Jarek jest absolwentem prawa, obecnie pracuje w sekretariacie kancelarii adwokackiej. Zarabia około 1,5 tys. zł. Ciągle mieszka z rodzicami. Twierdzi, że nie stać go na wynajmowanie mieszkania, a o kredycie mieszkaniowym w ogóle nie ma mowy. Jarek ma 29 lat.
- Mieszkam ciągle z rodzicami, dorzucam się do opłat za prąd, gaz. Ale na samodzielne mieszkanie po prostu mnie nie stać. Miałem dziewczynę, planowaliśmy nawet ślub, ale nam nie wyszło. Nie wiem co robić, żeby zarabiać więcej. Tę pracę mam od roku, nie robiłem aplikacji, jako magister prawa nie jestem w stanie znaleźć lepiej płatnej pracy. Szef obiecał, że gdy tylko otrzymam umowę na czas nieokreślony dostanę też spora podwyżkę – twierdzi Jarosław Elherberg, prawnik z Grudziądza.
Paweł: stać mnie, ale nie chcę
Paweł ma 35 lat i też ciągle mieszka z rodzicami. Ma dziewczynę, z którą spotyka się tylko w weekendy. Paweł pracuje w warszawskiej agencji reklamowej i nieźle zarabia. Dla niego wspólne mieszkanie z rodzicami jest po prostu wygodne.
- Mam zdolność kredytową i pewnie kiedyś kupię własne mieszkanie. Na razie o tym nie myślę, rodzicom to odpowiada, dziewczynie też. Nie planujemy śluby, jesteśmy w wolnym związku, dużo podróżujemy, bawimy się, nie jesteśmy zwolennikami tradycyjnego modelu rodziny. Może i jestem niebieskim ptakiem, lekkoduchem, ale chcę też dodać, że to ja utrzymuję dom, bo moi rodzice są na rencie i na emeryturze, nie byłoby ich stać. Moja mama jest nadopiekuńcza, lubi gotować mi obiady, a ja lubię je jeść. No ale co w tym złego? – pyta Paweł Tomaszewski.
Andrzej: rodzice się czepiają, a ja nie mogę znaleźć pracy
Zupełnie innym typem mieszkającego z rodzicami trzydziestolatka jest Andrzej. Ostatnio pracował w ubiegłym roku na budowie w Irlandii, miał zarobić na swój dom, ale mu się nie udało. Wrócił do rodziców we wrześniu w ubiegłym roku. Od tamtego czasu mieszka z nimi. Twierdzi, że szuka pracy, ale jakoś nie może znaleźć.
- Atmosfera w domu jest tragiczna, bo rodzice oskarżają mnie, że jestem leniem. To nieprawda, w Irlandii mnie oszukali, dlatego nie przywiozłem pieniędzy. A teraz w Polsce jest trudniej coś znaleźć. W „pośredniakach” nie ma nic dla mnie, firmy chcą zatrudniać tylko na czarno. To nie moja wina, że nie mam pracy. Wpadłem w depresję, źle się czuję, nie mam chęci wychodzić z domu. A rodzice ciągle mnie kąsają, czepiają się, jest beznadziejnie – opowiada Andrzej, z Krakowa, jest absolwentem technikum gastronomicznego, przez rok pracował jako kelner, potem już tylko dorywczo na budowie i w restauracjach.
Dominika: spodziewałam się dziecka, musiałam wrócić do rodziców
Dominika, pracowała na czarno jako sprzedawczyni w sklepie spożywczym w Starogardzie Gdańskim. Gdy zaszła w ciążę, szef podziękował jej za współpracę.
- Nie miałam pieniędzy, wróciłam do rodziców. A do tego ciąża była zagrożona, nie mogłam pracować. To była prawdziwa tragedia, bez środków, chora, bez mieszkania. Gdy pracowałam, mieszkałam z chłopakiem u jego rodziców. Pokłóciliśmy się, w tym samym czasie szef mnie wyrzucił. Rodzice nie byli zadowoleni, bo mam jeszcze 2 nastoletnie siostry, ale przyjęli mnie z otwartymi ramionami. Na szczęście dziecko urodziło się bez problemów, opiekuję się małym, bez rodziców nie dałabym rady. Jak maluszek podrośnie, poszukam pracy – opowiada Dominika Piekosz, ma 33 lata, mieszka w Starogardzie Gdańskim.
Tomek: mam pieniądze, ale nie chcę
Tomek pracuje w hurtowni, wozi towar na wózku widłowym. Mógłby wynająć sobie mieszkanie, ale nie che.
- Po co? Czasem daję mamie pieniądze na wydatki, a czasem nie. Nie mam dzieci, nie mam żony, dobrze mi z rodzicami. To czysta kalkulacja. Takie mieszkanie z rodzicami, wychodzi taniej. A mamie to nie przeszkadza, chce mnie mieć przy sobie. Bo jak mówi, wie, że nie wpadnę w żadne kłopoty – przyznaje Tomasz Waligórski, z Płocka, ma 36 lat.
Są niewdzięczni, wykorzystują ojca i matkę, czy po prostu tak się ich życie ułożyło, że muszą mieszkać razem z rodzicami? A może są wygodni, niedostosowani do samodzielnego życia? Dlaczego tak wielu trzydziestolatków mieszka z rodzicami?
- Jest coraz więcej takich osób. Powodów jest wiele. Oczywiście nie brakuje tzw. kukułek, czyli osób, które zwyczajnie wykorzystują rodziców, biorą od nich pieniądze, mieszkają u nich, a nie kwapią się, by znaleźć sobie zatrudnienie. Dla nich to wygodne, wielu rodziców akceptuje taki stan rzeczy, bo chce się nadal zajmować swoim synkiem, czy córeczką i to nic, że mają oni po 30 lat. Ale co ciekawe przybyło tych, którzy pracują, są samodzielni, niejednokrotnie mają wyższe wykształcenie, są kompetentni, a nie mają dość pieniędzy, by wynająć własne lokum lub zarabiają tak mało, że żaden bank nie chce dać im kredytu.
Problem najczęściej dotyczy ludzi samotnych, ale też coraz częściej pary, małżeństwa. Zdarza się, że oboje zarabiają tak mało, że nie mają zdolności kredytowej. Gnieżdżą się wraz z rodzicami, żyją niekomfortowo. Wpadają w konflikty, szczególnie źle się czuje ta osoba, która doszła do rodziny – np. żona, czy partnerka syna. Znam przypadek, gdy małżeństwo rozeszło się, bo żona, która zamieszkała w domu rodzinnym męża wraz z jego rodzicami, nie mogła wytrzymać. A syn i mąż w ogóle nie widział, że żona na każdym kroku kłoci się z matką – mówi Grzegorz Gawysiuk, psycholog społeczny.
(toy)