Przeklęci na rynku pracy. Jaką pracę może dostać były ksiądz?

Wiek? 45 lat. Doświadczenie zawodowe? Niby jest, ale bardzo specyficzne. Wykształcenie? Po ukończeniu szkoły średniej sześć lat w seminarium. Jaką pracę można dostać z takim CV? Najłatwiej byłoby może uczyć religii w szkole, ale… Rodzice często nie chcą ludzi, którzy zrzucili sutanny, na nauczycieli swoich dzieci. Co może robić w życiu ksiądz, który już nie jest księdzem?

Przeklęci na rynku pracy. Jaką pracę może dostać były ksiądz?
Źródło zdjęć: © PAP/Radek Pietruszka

02.10.2013 | aktual.: 03.10.2013 09:31

Nie wiemy, ilu nas jest

Episkopat Polski nie podaje ich liczby. Pisze o tym Maciej Bielawski, sam eks-ksiądz, w pozycji „Odejścia”. Podaje on, iż szacunkowo można przyjąć, że na świecie w ostatnich 10-15 latach rezygnowało z kapłaństwa ok. 22 proc. duchownych, w większości zakonników. Nieoficjalnie mówi się, że w Polsce w ostatnim 50-leciu mogło odejść z kapłaństwa od 1/3 do 1/2 obecnego stanu ilościowego księży. Czyli – od 12 do 18 tys.

Jak często mijamy ich w życiu? Sprzedawca w jednym z sieciowych sklepów, biznesmen z własną firmą, wykładowca na wyższej uczelni, bezdomny, a nawet… taksówkarz w Nowym Jorku. Tak toczą się losy ludzi, którzy z tych czy innych względów porzucili stan kapłański. Łączy ich jedno – niechęć, niekiedy wręcz strach, przed ujawnieniem swojej księżowskiej przeszłości. Skąd te obawy? Odpowiedź wydaje się łatwa. Wystarczy spojrzeć, jak traktowani są „eksowie” – byli księża. Żyją niejednokrotnie w poczuciu, że zawiedli wszystkich: przełożonych, parafian, rodzinę. Poczucie dyskomfortu wzmagać może fakt, że czują się katolikami drugiej kategorii. To dlatego, iż przeważnie nie mogą uczestniczyć w sakramentach – dyspensę (zwolnienie z od obowiązywania przepisów kościelnych) uzyskuje zaledwie co dziesiąty. A to dla nich ważne, bo odejście od stanu kapłańskiego przeważnie nie jest spowodowane utratą wiary. Najczęstsze przyczyny tego kroku to chęć legalnego związania się z kobietą i założenia rodziny.

„Dla tych, którzy pozostali, osoba, która odeszła, jest skończona i chcą, aby tak właśnie o sobie myślała” – pisze Maciej Bielawski w „Odejściach” i dodaje: „Problem odejść jest kościelnym i społecznym tabu. Do tabu nikt się nie zbliża, ani ciałem, ani duchem”.

„On był księdzem!”, czyli sztuczna sensacja

Zdarza się, że nazwisko któregoś z nich można połączyć z jakimś współczesnym celebrytą. To prawdziwa gratka! Media nie zawahają się wtedy przed rozdmuchaniem całej historii. Przykładem ojciec Justyny Steczkowskiej. Kiedy wyszło na jaw, że przed ponad pół wiekiem, przez dwa lata, pełnił posługi kapłańskie, na sprawę natychmiast rzuciły się tabloidy (pisała o tym m.in. „Super Ekspress”) Doszukiwano się sensacji, a gazety donosiły z przejęciem, że ich reporterzy „dotarli do mieszkańców wsi”, w której niegdyś rezydował ksiądz Stanisław Steczkowski. Ale nawet zwykli ludzie miewają z tym kłopoty.
– Moje wystąpienie ze stanu duchownego było tragedią dla rodziców. Kiedyś kapłan, którego dobrze znałem, na mój widok przeszedł na drugą stronę ulicy. Gdyby nie pomoc kolegi z czasów licealnych, nie wiem, gdzie bym wylądował. On zaoferował mi pracę. Czułem powszechne potępienie. Może zresztą wmawiałem to sobie, ale faktem jest, że nie umiałem z tym sobie poradzić. Dlatego nie ma się co dziwić, że byli księża mówią niechętnie o swojej przeszłości. Często zdarza się nawet, że ich bliscy znajomi o niczym nie wiedzą – komentuje eks-ksiądz, mieszkający obecnie w Trójmieście pracownik fizyczny. Pytany o przyczyny odejścia, nie chce więcej rozmawiać.

„W cywilu” wiedzie im się różnie. Księżmi byli lepszymi lub gorszymi, ale jeśli nie wychylali się zbytnio, spokojne życie mieli zapewnione. Odejście od kapłaństwa to dla nich często skok na głęboką wodę. W pierwszym okresie świeckiego życia przeżywają kryzys związany z brakiem środków do życia. Według profesora socjologii religii z UAM Józefa Baniaka, zaledwie co trzeci były ksiądz odniósł materialny sukces po zamianie sutanny na cywilne ubranie. Dotyczy to przede wszystkim księży z dłuższym stażem, którzy zdołali się do jakiegoś stopnia zabezpieczyć jeszcze w kapłaństwie: zdobyli wykształcenie, nawiązali kontakty, poczynili oszczędności.

Najczęściej jednak odchodzą młodsi. Maciej Bielawski podaje, iż to pracujący w Kościele od 5 do 10 lat najbardziej idealistycznie patrzą na swoje powołanie. Dlatego im najmocniej przeszkadza funkcjonowanie w konflikcie między szczytną teorią a przyziemną praktyką. Jednocześnie to oni właśnie najbardziej dramatycznie przeżywają samotność i brak możliwości założenia rodziny.

Wśród „zdrajców” – bo nie brakuje opinii właśnie tak określających eks-księży – sporo jest też kapłanów z dużym stażem, a często – z dziećmi. Bywa więc, że pragnąc zakończyć życie w swoistym rozdwojeniu, decydują się na odejście i rozpoczęcie nowego etapu razem z partnerką – komentuje Maciej Bielawski.

Kiedy o problemie księży odchodzących ze stanu kapłańskiego zaczniemy mówić otwarcie? Można odnieść wrażenie, że nikomu na tym zbytnio nie zależy. Zapewne więc prędko do tego nie dojdzie.

O odejściach księży

• W ponad 80 proc. przypadków powodem porzucenia sutanny są: strach przed samotnością, miłość do kobiety i chęć posiadania dzieci.

• Prof. Tadeusz Bartoś, dominikanin, który odszedł z zakonu w 2007 roku motywował swoją decyzję tym, że Kościół nie jest dostosowany do współczesnych realiów. Bartosiowi nie podobał się też system zależności, jaki panuje w hierarchi.

• Prof. Stanisław Obirek, jezuita, odszedł po tym, jak skrytykował papieża Jana Pawła II, a prowincjał zakonu zakazał mu kontaktów z mediami i prowadzenia wykładów.

• Byłym księdzem jest też Roman Kotliński, poseł Ruchu Palikota.

• Głośnym odejściem była też decyzja Jacka Krzysztofowicza (był dominikaninem w Gdańsku).

Byli księża najczęściej pracują jako:
biznesmeni
katecheci
wykładowcy
przedstawiciele handlowi
zakładają i prowadzą fundacje

TK/ ag/WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (16)