Raport: transakcyjne ceny mieszkań spadły najbardziej we Wrocławiu
W czerwcu średnie transakcyjne ceny mieszkań na rynku wtórnym spadły najbardziej we Wrocławiu i Krakowie - wynika z raportu przygotowanego przez Szybko.pl, Metrohouse i Expandera. W stolicy za metr kwadratowy mieszkania płacono 7 tys. 160 zł.
11.07.2013 | aktual.: 11.07.2013 14:36
Marcin Jańczuk z agencji nieruchomości Metrohouse powiedział PAP, że sytuacja na rynkach mieszkaniowych zmienia się dynamicznie; trudno mówić o jednolitym trendzie cenowym. Zwrócił uwagę, że w Gdańsku ceny ofertowe zrównały się z transakcyjnymi, po których kupowane są lokale.
- W dalszym ciągu obserwujemy wzrost transakcji gotówkowych. Niewielkie mieszkania w dużych aglomeracjach są często sprzedawane za gotówkę. Kupują je inwestorzy, którzy chcą ulokować oszczędności wycofane z lokat bankowych, a także osoby, których dzieci rozpoczynają naukę na wyższych uczelniach - dodał.
Zdaniem Jańczuka, mimo wakacji ruch transakcyjny na rynku nieruchomości nie zamarł. - Transakcji jest całkiem sporo, co jest wynikiem dużej podaży mieszkań na rynku oraz zwiększonych możliwości negocjacji - podkreślił.
Jańczuk wskazał, że największe mieszkania są najczęściej kupowane w Gdyni i Bydgoszczy, a najmniejsze w Elblągu i Lublinie.
Z analizy wynika, że w czerwcu średnie transakcyjne ceny mieszkań używanych spadły we Wrocławiu o 9,5 proc. wobec czerwca ub.r. do 4 tys. 941 zł. W Krakowie i w Poznaniu było to odpowiednio: 5 tys. 823 zł (spadek o 2,9 proc.) i 4 tys. 790 zł (spadek o 1,6 proc.). W stolicy ceny spadły o 0,6 proc. do 7 tys. 160 zł.
Według raportu największe wzrosty cen transakcyjnych odnotowano w Gdyni. Tam za metr kwadratowy mieszkania płacono 4 tys. 960 zł, co oznacza wzrost cen mieszkań w tym mieście o 1 proc.
Analityk Expandera Jarosław Sadowski podkreślił, że w ciągu ostatnich miesięcy poprawiła się dostępność kredytów hipotecznych, ze względu na spadek oprocentowania i rat. - W czerwcu zaobserwowaliśmy co prawda kolejne wzrosty dostępnej kwoty kredytu, ale tylko w przypadku kredytobiorców ze stosunkowo wysokim dochodem - 5 tys. zł netto i 8 tys. zł netto - zaznaczył.
Sadowski zwrócił uwagę, że w przypadku czteroosobowej rodziny z dochodem wynoszącym 3,5 tys. zł zdolność kredytowa spadła o 10 tys. zł. - Ta dziwna sytuacja wynika z tego, że kilka banków zmodyfikowało swoją politykę kredytową w taki sposób, aby spadające oprocentowanie nie pozwalało uzyskać kredytu osobom o zbyt niskich dochodach - wyjaśnił.