Rozczarowanie emigranta
Wielu emigrantów po przyjeździe do Polski nie ma pracy. Niektórzy rejestrują się jako bezrobotni, inni tylko szukają ofert. Najczęściej są rozgoryczeni. Pytają: gdzie ta praca, która miała na nas czekać?
10.12.2008 | aktual.: 10.12.2008 13:27
Ewelina Tygosz, wróciła do Polski dwa tygodnie temu. Jest po pedagogice i na Wyspach robiła, jak mówi, różne rzeczy - była opiekunką do dzieci, sprzątała magazyn, była kelnerką. Wyjaśnia, że sytuacja w ostatnich miesiącach pogorszyła się i postanowiła wrócić.
- W Wielkiej Brytanii pracownicy często zmieniali pracę. Robili jedno, ale już szukali czegoś lepszego. Rzadko przywiązywali się do jednej pracy. W ostatnich miesiącach wskutek kryzysu jest tak, że jeśli ktos straci pracę, to czeka tygodniami na drugą. Albo zaczynają mu mniej płacić. Ceny żywności poszyły w górę, zarobki zaś nie. Dlatego wróciłam. Nigdy nie zakładałam, że zostanę na emigracji na zawsze. Teraz jestem przerażona. W urzędzie powiedzieli, że nie mają dla mnie pracy, że może za kilka tygodni. Nie znalazłam dla siebie żadnej oferty. A tyle było reklam, że dla emigrantów praca wręcz czeka w Polsce - martwi się Ewelina Tygosz, która wybrała się do Powiatowego Urzędu Pracy w Gdańsku.
- Czuję się oszukany - twierdzi Janusz, kucharz, który przyjechał do Polski pod koniec listopada. Tuż po przyjeździe wybrał się do poznańskiego "pośredniaka". - Urzędniczka rozłożyła bezradnie ręce. Właściwie nie miała mi nic do zaoferowania. Rozumiem, że od razu może nie będzie pracy etatowej, ale liczyłem na jakieś zajęcia tymczasowe, szkolenia, warszaty, pracę fizyczną na zlecenie. Tymczasem nie ma nic. Pytałem, czy może jest jakiś program dla emigrantów i okazuje się, że nie ma czegoś takiego. Jestem zdruzgotany.
Podobny problem mają inni wracający do kraju. "Gazeta Wyborcza" informuje, że tylko w trzecim kwartale do Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Warszawie zgłosiło się ponad 300 osób, by pobrać zaświadczenie dotyczące transferu zasiłków lub zsumowania czasu pracy w kraju i za granicą. To aż trzykrotnie więcej niż było w III kwartale 2007 roku (104 osoby). Podobnie jest w całym kraju. W Wojewódzkim Urzędzie Pracy w Białymstoku każdego dnia średnio pięć osób przychodzi lub dzwoni z dziesiątkami pytań.
"Najczęściej dzwonią Polacy, którzy wracają z Wielkiej Brytanii. Pytają, co im się należy po powrocie do kraju. Chcą też wiedzieć, czy ten okres pracy będzie im się wliczał do uprawnień pracowniczych, uprawnień emerytalno-rentowych oraz czy praca za granicą będzie liczyła się do przyznania zasiłku dla bezrobotnych" - mówi gazecie Joanna Panasiuk, starszy inspektor w wydziale rynku pracy.
Jak przyznaje jeden z pracowników Powiatowego Urzędu Pracy w Rzeszowie, jeszcze kilka miesięcy temu rejestrowało się niewiele osób, które wróciły z zagranicy. Teraz każdego miesiąca przychodzi po kilkadziesiąt osób. Narzekają na brak pracy, na spadający kurs funta i coraz droższe życie w Anglii. I zostają bezrobotnymi. Większość wracających decyduje się na pobieranie przez sześć miesięcy zasiłku (w zależności od województwa 551-580 zł brutto). W Opolskiem o zasiłek dla bezrobotnych wystąpiło ponad 550 osób, które wróciły.
Marek Szopski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego, twierdzi na łamach gazety, że urzędy pracy nie są przygotowane na powrót Polaków z saksów. "Niby przygotowano jakiś plan dla osób powracających, ale jak to zwykle bywa, jest inaczej, niż zakładano. Poza tym Polacy wyjeżdżali z kraju, gdy przychodziła do nas dobra koniunktura. Dziś wszystkich dotyka kryzys gospodarczy, a my nie jesteśmy do końca gotowi, by tę sytuację zaakceptować. Przez kryzys wielu pracodawców obawia się zatrudniać nowych pracowników. Być może liczyliśmy na to, że nie będziemy musieli się zajmować masowymi powrotami, a teraz przyszedł czas prawdy".
Wzrost liczby emigrantów zauważyły agencje doradztwa personalnego - podaje "GW". Firma rekrutacyjna Michael Page International, która szuka specjalistów, ma o 150 proc. więcej osób zainteresowanych powrotem do pracy w Polsce. Wracają ludzie, którzy pracowali m.in. w nieruchomościach, budownictwie i inżynierii.