RRSO prawdę powie. Szczególnie o chwilówkach

Chwilówka może być nawet kilkaset razy droższa niż pieniądze pożyczone od banku. Rzeczywista roczna stopa oprocentowania (tzw. RRSO) w firmie pożyczkowej, to nawet kilka tysięcy procent. Czy opłaca się tam zaciągać kredyt?

RRSO prawdę powie. Szczególnie o chwilówkach
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

16.05.2013 | aktual.: 21.05.2013 06:55

Firmy pożyczkowe z całego świata pchają się do nas drzwiami i oknami. Tylko w ostatnich miesiącach pojawiły się u nas brytyjska Wonga czy łotewski Vivus. Rewelacyjnymi finansowymi wynikami chwalą się też polskie firmy, na przykład notowany na giełdzie SMS Kredyt. Zysk dla akcjonariuszu tych spółek, oznacza jednak kiepski interes dla zaciągających u nich kredyty. Są one nawet kilkaset razy droższe niż oferta banków.

Sprawdziliśmy, ile trzeba zapłacić za pożyczkę w wysokości 500 zł wziętą na 30 dni. To standard w firmach oferujących tzw. chwilówki. Najdroższe okazały się w naszym zestawieniu pieniądze pożyczane od firmy Pożyczka plus. Po miesiącu oddać trzeba aż 680 zł! Rzeczywista Roczna Stopa Oprocentowania wynosi tu według wyliczeń kalkulatora NBP ze strony zanim-podpiszesz.pl aż 3635 proc.!

Miejsce na naszym "podium" zajęły także Kredyty Chwilówki. To firma, która jest jednym z liderów w pożyczkach krótkoterminowych. Od swoich klientów po 30 dniach zażąda zwrotu dodatkowo 175 zł. W sumie więc do oddania będzie 675 zł, a RRSO sięgnie tu ponad 3300 proc. Trzecie miejsce zajęła Ekspres Kasa. Tam pożyczka 500 zł na 30 dni to dodatkowe 165 zł i RRSO blisko 3150 proc.

Obraz

Dla porównania sprawdziliśmy też, ile analogiczne pieniądze kosztowałyby, gdybyśmy chcieli pożyczyć je w banku. W PKO BP - liderze rynku, nie ma pożyczek na miesiąc na tę kwotę. Jest jednak debet w rachunku. Jego założenie jest darmowe. I co ciekawe bank akurat do tego produktu nie sprawdza danych w BIK - tak samo robi większość firm pożyczkowych. Debet można dostać już w dniu podpisania umowy o prowadzenie rachunku, który przy spełnieniu niezbyt wygórowanych warunków jest darmowy (wpływy na konto 1500 zł i płatności kartą 250 zł miesięcznie).

Ile PKO BP życzy sobie więc za 500 zł na 30 dni? Całkowity koszt takiej pożyczki w debecie wyniesie nie 150, nie 100, nawet nie 50 zł. Po miesiącu bankowi trzeba będzie oddać 8 zł. RRSO wyniesie nieco ponad 20 proc.

Gorsze niż lichwa?

Dlaczego tak ważne jest wysokość RRSO? Bo to najlepszy wskaźnik tego, ile kosztuje nas pieniądz. Pożyczka to bowiem nic innego jak pójście na zakupy. Dzięki niej kupujemy sobie gotówkę odłożoną w czasie. Za taką usługę musimy zapłacić. Banki, ale i firmy pożyczkowe, kuszą nas głównie informacją o oprocentowaniu kredytu. To jednak czysty marketing. Do sumy, którą pożyczamy doliczana jest bowiem najczęściej prowizja czy ubezpieczenie.

Na przykład SMS Kredyt pobiera opłatę operacyjną w wysokości 27 zł, składkę ubezpieczeniową 110 zł i odsetki tylko 7,5 zł. Dlaczego? Bo zgodnie z prawem oprocentowanie kredytów nie może być wyższe niż czterokrotność stopy lombardowej NBP. Na dziś wynosi ona 4,5 proc., więc limit sięga 18 proc. Jednocześnie żadna ustawa nie zabrania pobierania innych dodatkowych opłat. W ten sposób obchodzi się przepisy antylichwiarskie.

Dlatego właśnie przy porównywaniu kosztów pożyczki dużo ważniejsze od oprocentowania nominalnego jest rzeczywista roczna stopa procentowa. To najlepszy prezentacja "ceny" pieniądza. Dzięki niej możemy sprawdzić, ile naprawdę kosztuje nas pożyczka. I porównać oferty wielu banków czy instytucji finansowych.

RRSO schowane głęboko

Zgodnie z ustawą o kredycie konsumenckim oferujący pożyczki powinien w swoich reklamach i ofertach prezentować kwotę kredytu, oprocentowanie oraz dodatkowe opłaty i właśnie RRSO. Mało która z firm pożyczkowych to robi. Na przykład Wonga.com, która chwali się kredytem bez ukrytych opłat, w swoim kalkulatorze nie pokazuje RRSO. Na swojej stronie podaje "reprezentatywny przykład". Na tę formę promocji dali się nabrać ostatnio nawet dziennikarze jednego z największych w Polsce tygodników.

O tym, że przepisy antylichwiarskie są dziurawe wiadomo od dawna. Jak dotąd nie było jednak próby zmiany prawa. W zeszłym roku o sprawie przypomniał sobie Komitet Stabilności Finansowej czyli NBP, Ministerstwo Finansów i Komisja Nadzoru Finansowego. W raporcie po aferze Amber Gold stwierdzono, że zamiast limitu oprocentowania lepiej, aby przepisy antylichwiarskie zawierały właśnie limit wysokości RRSO. Zdaniem komitetu powinien on wynieść 10-krotność stopy lombardowej NBP. Na dziś byłoby to więc 45 proc.

Firmy pożyczkowe twierdzą jednak, że taki limit ich nie powinien dotyczyć. Oni bowiem nie oferują usług takich jak banki.

- To tak jakbyśmy poszli do kawiarni i zamówili kawę za 10 zł. A przecież za te same 10 zł możemy kupić całe opakowanie kawy w sklepie. Ze względu na czas, okoliczności wybieramy jednak kawę w kawiarni, choć gdyby sprawdzić, ile kosztuje te kilka gram ziaren użytych do ich zaparzenia, to okaże się, że jej kilogram kosztuje 1500 zł - tłumaczy Marcin Borowiecki, szef polskiego oddziału Wonga.com.

Zamiast RRSO firmy pożyczkowe chcą prezentować RMSO, czyli rzeczywistą miesięczną stopę procentową. Ich zdaniem dużo lepiej pokazuje jakie są koszty zaciągnięcia chwilówki. Nie udało się nam jednak znaleźć żadnej witryny firmy pożyczkowej, która by ten wskaźnik pokazywała.

kredytpko bpbank
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)