Rząd zmniejszy dotacje dla barów mlecznych. Wiele z nich nie przetrwało początku epidemii

Jadłodajniom już teraz nie jest lekko z powodu epidemii koronawirusa. Klientów, którzy w czasach przedcovidowych chętnie wpadali na talerz dobrej i niedrogiej zupy czy na mielonego z buraczkami za grosze, dziś jak na lekarstwo.

Jak zauważa „Fakt” nie wszystkim barom udało się przetrwać pierwsze miesiące pandemii. Te, które przetrwały, walczą o przetrwanie.

Jednak zamiast pomocy od państwa mogą spodziewać się kolejnego ciosu. Chodzi o dotacje. W tym roku państwo przeznaczy na dopłaty do posiłków 21 mln zł, ale już za rok zmniejszy tę kwotę o prawie 800 tys. zł. Resort finansów potwierdził tę informację dziennikowi:

„W projekcie ustawy budżetowej na rok 2021 na dotacje przedmiotowe do posiłków sprzedawanych w barach mlecznych zaplanowano kwotę 20.219.000 zł, na podstawie dokonanych zgłoszeń przez Izby Administracji Skarbowej”.

Zobacz także: Jak dawać napiwki?

Właściciele barów przypominają jednak, że wysokość dotacji zależy od przychodów, a te z powodu epidemii znacznie spadły. Dlatego apelują do rządzących, by zmienili system dopłat.

- Dotacja powinna być niezależna od przychodów, ale być stała i pokrywać podstawowe wydatki – mówi pan Kamil, z którym rozmawiał dziennikarz „Faktu”.

Właściciele chcą także zmiany zasad rozliczenia dotacji. Teraz dopłaty są tylko do określonych produktów – jest ich na liście 100. Dochodzi do absurdów.

Gazeta przytacza przykład przedsiębiorcy, który musiał zwrócić państwu 50 tys. zł, bo dodał do potrawy produktu spoza listy. Dochodzi do tego, że bary rezygnują z dotacji a to wiąże się z podniesieniem cen, na czym tracą klienci.