Rzucili pracę, bo nie dawała im satysfakcji
Czy zmieniłbyś pracę na bardziej satysfakcjonującą, lecz gorzej płatną? Praca dała ci tak w kość, że myślisz o zmianie? Ale obawiasz się, że będziesz mniej zarabiać albo że jednak nowa posada to nie to? Może zdarzyło ci się zmienić zatrudnienie a może dopiero o tym myślisz? Dlaczego? Czy argumenty pozapłacowe mogą cię skłonić do przeniesienia się do innej firmy?
15.06.2011 | aktual.: 15.06.2011 12:23
Nie brakuje osób, które rzuciły pracę, bo nie dawała im satysfakcji. Przykładem jest Anna, która pracowała w urzędzie skarbowym. Po studiach ekonomicznych dostała się na staż do „skarbówki” i już w niej została. Jak twierdzi, zarobki nawet jej odpowiadały, ale coś było nie tak. Twierdzi, że zaczęła się męczyć, dusić. Któregoś dnia nie mogła już patrzeć na zestawienia liczbowe i postanowiła odejść. Anna ma dwoje dzieci, które sama wychowuje. Od kilku lat jest w separacji, a ojciec dzieci nie płaci regularnie alimentów. Rezygnacja ze stałej i pewnej pracy była więc ryzykowna. Anna postanowiła otworzyć własny biznes – firmę sprzątają biura.
- Moi znajomi, powiedzieli, że oszalałam. Jest kryzys i nikt nie odchodzi w takim czasie. Ja się zacięłam. Nie mogłam już chodzić do urzędu, siedzieć przed komputerem. Czułam się zmęczona i nieatrakcyjna. Nie chciało mi się nawet dbać o wygląd. Ciągle ta sama fryzura, ten sam krój spodni i podobne swetry w ciemnych kolorach. Codziennie te same czynności w pracy. Przestraszyłam się, że tak zostanie. Nawet moje koleżanki ze studiów, z którymi spotkałam się po latach, stwierdziły, że mnie nie poznają. Kiedyś byłam pełna energii, zawsze uśmiechnięta, teraz przygaszona, smutna, szara. Szkoda życia na taki stan – mówi Anna Pochowiak, ma 42 lata, mieszka w Krakowie.
Drobne oszczędności zainwestowała w firmę. Kupiła środki do czyszczenia, potrzebne przyrządy. Początkowo sprzątała sama. Pracowała od 6 do 23. Miała popękaną skórę na dłoniach, a dzieci pozostawiała pod opieką sąsiadki. Po miesiącu przyjęła emerytkę, która chciała dorobić. Obecnie ma 3 pracowników. A firma zaczyna przynosić zyski. - Początkowo myślałam, że jednak nie dam rady i popełniłam błąd. Ale byłam zdeterminowana, postawiłam wszystko na jedną kartę. I mogę powiedzieć, że się udało. Wywalczyłam dofinansowanie z urzędu pracy, postarałam się o dobre zlecenia. I jestem szczęśliwa, pracuję więcej, ale mam satysfakcję. Czuję się lepiej, jestem pełna energii, życia, znów jestem sobą. Czasem warto zdecydować się na radykalną zmianę – twierdzi Anna Pochowiak. Są też tacy, którzy jak twierdzą, mają zbyt dużo do stracenia. Dlatego wolą pracować w firmie, w której się duszą. Tak twierdzi Adrian, który jest menedżerem. Mówi, że nie lubi pracy. Ale boi się zmienić cokolwiek. Zarabia i ma pozycję wśród znajomych.
Chociaż mógłby poszukać zatrudnienie w innej branży, boi się że będzie musiał zaczynać wszystko od początku.
- Nie zrezygnuję, bo nie znajdę lepszej pracy. Teraz zarabiam około 10 tysięcy, obracam się w środowisku przedsiębiorców, menedżerów. Żyję na pewnym poziomie i nie zrezygnuję z tego. Chociaż jest mi ciężko, nienawidzę swojej pracy. Nie interesuje mnie branża farmaceutyczna i sprzedaż produktów, do których nie mam przekonania. Źle dogaduje się z podwładnymi, ale pracy przecież nie trzeba lubić – mówi Jarosław, odpowiada za sprzedaż w jednej z dużych firm farmaceutycznych.
Zmieniać, czy nie zmieniać? Psychologie i specjaliści od rekrutacji twierdzą, że na dłuższą metę człowiek, który nie lubi swej profesji, nie wytrzyma.
- Będę namawiać na zmiany – twierdzi Bożena Grygier, psycholog społeczny i doradca personalny. – Nawet jeśli początkowo pensja może nam nie odpowiadać, dzięki zaangażowaniu może uda się awansować i wywalczyć lepsze wynagrodzenie w nowej firmie. A poza tym szkoda życia, by robić coś czego się nie lubi. Namawiam jednak do rozsądnych zmian. Przygotujmy sobie grunt. Odejście z dnia na dzień jest wielkim ryzykiem. Zastanówmy się też, dlaczego źle się czujemy w obecnej pracy. Może wystarczy zmienić dział, otoczenie, a radykalna zmiana jest niepotrzebna. Czasem wystarczy długi urlop, po którym widzimy pracę w zupełnie innym świetle. Jeśli cierpimy na depresję, czy z powodu wypalenia zawodowego, może się okazać, że zmiana miejsca pracy nic nie da, bo problem tkwi w nas. Nie mamy siły, energii na pracę. Warto głęboko się na tym zastanowić, w razie potrzeby udać się do specjalisty, doradcy personalnego.
Krzysztof Winnicki/JK