Sąd po stronie frankowiczów. Bank musi oddać im pieniądze
W umowie kredytowej pojawiły się niedozwolone zapisy. To pozwoliło bankowi wypłacić kredyt w złotych, ale raty ściągać już po kursie franka. Tak orzekł sąd. Teraz bank ma oddać frankowiczom ponad 60 tys. zł.
15.12.2017 06:57
Krakowskie małżeństwo wytoczyło sprawę bankowi BPH, choć kredyt zaciągnęli w GE Money Banku (ten połączył się w 2010 r. z BPH). Chodzi o kredyt hipoteczny, który zaciągnęli w 2005 r. - bank wypłacił im go w złotych, ale umowa skonstruowana była tak, że raty i saldo przeliczane były (po kursie ustalanym przez bank) na franki. Sprawę opisuje piątkowa "Gazeta Wyborcza".
- To prawdopodobnie pierwsze takie rozstrzygnięcie przed polskimi sądami dotyczące kredytów frankowych udzielanych jeszcze przez GE Money Bank - mówi gazecie reprezentująca krakowian mecenas Beata Broniewicz-Pasieka.
Jak tłumaczy, bank zostawił sobie pięć dni na to, żeby wypłacić kredyt. To pozwoliło mu wybrać najkorzystniejszy dla siebie kurs. Poza tym, jak wskazuje mecenas, umowa nie podlegała żadnym negocjacjom. A zawierała też zapis o tzw. opłacie manipulacyjnej, którą co trzy lata mógł naliczać bank.
- Powiększała ona saldo kredytu, a klient nie uzyskiwał w zamian nic - mówi "GW" Broniewicz-Pasieka i dodaje, że opłata nie wiązała się z żadnym ubezpieczeniem, co jest praktyką stosowana w takich sytuacjach przez banki.
Jak czytamy, Sąd Okręgowy w Krakowie podzielił stanowisko małżeństwa, które w pozwie zakwestionowało zasadę indeksacji rat we frankach, których kurs ustalany był jednostronnie przez bank i zwracało uwagę na rażące dysproporcje co do praw i obowiązków na niekorzyść klientów.
Sąd uznał, że ryzyko klientów było nieograniczone a suma, którą musieli spłacić bliżej nieokreślona, podczas gdy bank ryzykował co najwyżej wypłaconą kwotą. W ustnym uzasadnieniu wyroku sąd stwierdził, że to bank, jako profesjonalista jest odpowiedzialny za ewentualne negatywne skutki umowy, którą sam skonstruował. Stwierdził też, jak czytamy w "GW", że zasada indeksacji we frankach jest zapisem niedozwolonym i nakazał banowi zwrot 60 tys. zł, które małżeństwo nadpłaciło z tego tytułu.