Sarrazin: Potencjalne korzyści z wprowadzenia euro się nie spełniły

Polska powinna się poważnie zastanowić nad przyjęciem euro. Taki krok może spowodować wzrost bezrobocia i utratę konkurencyjności naszej gospodarki - uważa niemiecki ekonomista Thilo Sarrazin. Jego zdaniem wspólna waluta ma małe szanse, by przetrwać dłużej niż 40 lat.

Sarrazin: Potencjalne korzyści z wprowadzenia euro się nie spełniły
Źródło zdjęć: © Fotolia | spaceport9

23.01.2014 | aktual.: 24.01.2014 11:44

Obraz
© (fot. Tanja Schnitzler c/o Bildschön)

Polska powinna się poważnie zastanowić nad przyjęciem euro. Taki krok może spowodować wzrost bezrobocia i utratę konkurencyjności polskiej gospodarki - uważa kontrowersyjny niemiecki ekonomista Thilo Sarrazin. Jego zdaniem wspólna waluta ma małe szanse, by przetrwać dłużej niż 40 lat.

**

Jan Bolanowski, WP.PL: W swojej poprzedniej książce "Niemcy likwidują się same" przepowiedział Pan, że w 2100 r. kraj ten zdominowany zostanie przez społeczność muzułmańską. Teraz na polskim rynku pojawiła się pańska książka "Europa nie potrzebuje euro". Czy ta waluta przetrwa do 2100 roku?**
Thilo Sarrazin: Nie da się przewidzieć, jak będzie wyglądał świat za dziewięćdziesiąt lat. Często nie da się tego określić nawet w perspektywie pięcioletniej. W mojej książce, przyjmując pewne założenia, opisałem kilka scenariuszy. To nie są przepowiednie. Wskazałem i udowodniłem, że różne grupy imigrantów ze względu na swoją kulturę w odmienny sposób podchodzą do kwestii integracji. Na przykład imigranci z Europy Wschodniej czy Dalekiego Wschodu nie mają z tym problemu i dobrze wtapiają się w społeczeństwo. Inaczej jest z muzułmanami. Jeden ze scenariuszy zakładał, że w wyniku utrzymującej się imigracji z państw islamskich w połączeniu z wysoką dzietnością tych grup dojdzie do przemiany struktury niemieckiego społeczeństwa.
Mówiąc o przyszłości euro, należy skupić się na genezie pewnych problemów, a nie marnować czas na tworzenie prognoz. Tak jak socjalizm w Polsce upadł, nie dlatego że rząd nie miał opracowanych prognoz. Miał - tylko złe. Socjalizm upadł, bo opierał się na złej koncepcji funkcjonowania gospodarki. Również w przypadku euro trzeba skupić się na istniejących wadach i niedociągnięciach, spróbować usunąć ich skutki oraz przyczyny. Wtedy można by zobaczyć, jakie będą efekty. Nigdy nie wygłoszę konkretnej prognozy, czy euro przetrwa do określonego czasu. Wydaję mi się jednak, że ze sporą dozą prawdopodobieństwa w perspektywie 30-40 lat waluta ta przestanie istnieć. Ale to nie prognoza, tylko podejrzenie.

**

Czy oznacza to, że euro, podobnie jak socjalizm opiera się na błędnych założeniach?**
Funkcjonowanie unii walutowej zostało oparte na konkretnych zasadach. Jednak zasady te, ujęte w traktacie z Maastrciht, zostały złamane.

**

Co powinna w takim razie zrobić Unia Europejska, by odzyskać i wzmocnić swoją konkurencyjność na arenie międzynarodowej?**
To nie jest tak, że cała Unia ma problem z konkurencyjnością. Polska jest konkurencyjna, tak samo Niemcy, Austria, Finlandia, Wielka Brytania i Szwecja. Problem mają te państwa, w których poziom płac jest zbyt wysoki w stosunku do wydajności pracy. Wszystkie instrumenty do zwiększenia konkurencyjności znajdują się w gestii państw narodowych i ich rządów. Konkurencyjność Unii Europejskiej to tylko statystyczna dana będącą średnią konkurencyjności poszczególnych gospodarek.

**

Czy Polska powinna obecnie przystępować do unii walutowej, czy może rozsądniej byłoby z przyjęciem euro poczekać?**
W mojej książce zastanawiam się m.in. nad tym, jakie korzyści mogą płynąć ze wspólnej waluty. Po pierwsze może ona wzmacniać pokój i przyjaźń pomiędzy narodami, po drugie może wspierać rozwój gospodarki i wzrost dobrobytu, po trzecie wreszcie przyczynić się do wzrostu zatrudnienia.
Widać jednak, że te potencjalne korzyści się nie ziściły. Euro nie tylko nie wzmacnia przyjaźni między narodami, ale wręcz wywołuje spory i tarcia np. między Niemcami i Francją czy Niemcami i Grecją. Stosunki polsko-niemieckie na tym tle są dużo cieplejsze. Co więcej nie ma żadnych politycznych ani gospodarczych przesłanek tłumaczących, w jaki sposób euro miałoby się przyczyniać do wzrostu takiej międzynarodowej przyjaźni.
Drugą sprawą jest kwestia wzrostu gospodarczego. W Wielkiej Brytanii i Szwecji, a więc w państwach spoza strefy euro, był on szybszy niż w krajach unii walutowej. Również dane statystyczne dotyczące Niemiec nie dowodzą, by euro przyczyniło się do przyspieszenia wzrostu. W latach 60. średni wzrost niemieckiej gospodarki wyniósł 4,4 proc. rocznie, w latach 70. - 2,9 proc., w latach 80. - 2,6 proc., w latach 90. - 1,6 proc., a między 2000 a 2010 rokiem zaledwie 1 proc. rocznie.
Nic nie wskazuje też na to, że euro wpłynęło pozytywnie na zatrudnienie. W krajach Europy Południowej widać wręcz odwrotną zależność. Obecna trudna sytuacja na ich rynkach pracy jest w znacznym stopniu spowodowana tym, że państwa nie mogą dewaluować swojej waluty.
Polska powinna rozważyć, czy przyjęcie wspólnej waluty będzie dla niej korzystne. Zwrócę tylko uwagę, że handel między Polską a Niemcami w ostatnich piętnastu latach rozwijał się znacznie szybciej niż między Niemcami a Francją czy między Niemcami a Włochami. Posiadanie własnej waluty i zmiennych kursów wymiany jest dużą zaletą przy prowadzeniu niezależnej polityki monetarnej. Silne wahania kursu złotego względem euro, a wcześniej marki znacząco przyczyniły się do rozwoju gospodarczego Polski.
Pensje w Polsce są znacząco niższe niż w Niemczech. Dlatego niemieckie firmy inwestują w waszym kraju i kupują wasze produkty. Jeśli ta przepaść płacowa będzie się zbyt szybko zmniejszać, a tym grozi wspólna waluta, to Polska straci swoją konkurencyjność i bezrobocie wzrośnie.

**

Zwolennicy wprowadzenia euro w Polsce argumentują jednak, że złoty jest za małą walutą, podatną na spekulacyjne ataki. Czy Pana zdaniem takie waluty, jak polski złoty czy czeska korona są wystarczająco silne, by przetrwać?**
Nie ma żadnych dowodów na to, że waluty małych państw są w jakiś szczególny sposób podatne na zagrożenie. Wystarczy spojrzeć na przykłady Szwecji i Szwajcarii, oba kraje mają po 9 mln mieszkańców, nie mówiąc już o dolarze singapurskim. Stabilność waluty zależy od stabilności i siły gospodarki oraz od mądrej polityki monetarnej. W praktyce jest nawet tak, że mniejsze państwa odnoszą większe sukcesy gospodarcze, bo są bardziej elastyczne.

**

Dlaczego zatem takie małe państwa jak Kosowo czy Czarnogóra zdecydowały się na jednostronne wprowadzenie euro? Nie będąc członkiem strefy euro nie mają nawet minimalnego wpływu na politykę prowadzoną EBC.**
Z pewnością nie proponuje pan na poważnie, by porównywać Polskę do takich upadłych gospodarek, jak Kosowo czy Czarnogóra. Rządy tych państw - pozostałości po socjalistycznym organizmie gospodarczym, który się rozpadł - nie mają pozycji, by ustanowić walutę, którą zaakceptowałoby społeczeństwo.

**

Są jednak przykłady państw z naszego regionu, należących do UE, które przyjęły euro: Słowenia, Estonia, Łotwa i Słowacja.**
Słowacja wciąż musi poczekać na odpowiedź, czy przyjęcie euro było dobrą decyzją, czy też okaże się szkodliwe dla gospodarki. Czechy nie przyjęły euro, a ich gospodarka radzi sobie, obok Polski, najlepiej w regionie. Z kolei Łotwa i Estonia to kraje bardzo małe, mniejsze od przeciętnego polskiego województwa. W ich przypadku zadecydowały względy polityczne, czyli strach przed Rosją. Jednak oba te państwa dobrze przygotowały się na przyjęcie euro. Sama wspólna waluta nie powoduje negatywnych skutków, jeśli rządzący państwem postępują właściwie.

Obraz
© (fot. Studio Emka)

**

Skoro jesteśmy przy dobrym zarządzaniu państwem. W Polsce funkcjonuje określenie "zielona wyspa" związane z tym, że naszej gospodarce udało się uniknąć recesji w trakcie ostatniego kryzysu. Jednak w tym czasie dług publiczny wzrósł względem PKB o kilkanaście punktów procentowych. Czy pańskim zdaniem "zielona wyspa" to realny sukces? A może politycy windując zadłużenie tylko odłożyli problem w czasie?**
Jedno i drugie stwierdzenie może być prawdziwe. Po pierwsze trzeba pamiętać, że skoro Polska nie ma banków o znaczeniu światowym, to nie doświadczyła kryzysu bankowego. Tak samo jak kraj, w którym nie ma przemysłu samochodowego nie musi się bać kryzysu w branży motoryzacyjnej. Po drugie rząd polski powinien rozsądnie zarządzać finansami państwa. Zawsze lepiej mieć niższy dług niż wyższy, ale jedynym sposobem na obniżenie długu jest zaciąganie mniejszych pożyczek na przyszłość. Polski deficyt budżetowy jest jednak wciąż na wysokim poziomie. Żeby go zmniejszyć, rząd musiałby albo podnieść podatki, albo obciąć wydatki. Oba rozwiązania są bardzo niepopularne.

*Thilo Sarrazin *- ekonomista niemiecki, były wiceprezes Bundesbanku, który zasłynął z zdecydowanych i kontrowersyjnych poglądów. Sarazin zdecydowanie krytykuje mniejszość muzułmańską w Niemczech. "Z dużej liczby Turków w Berlinie nie ma żadnego pożytku prócz handlu owocami" - powiedział kiedyś. Jest też zadeklarowanym przeciwnikiem euro. O Europejskiej Unii Walutowej pisze, że "rozwija się w zgodzie z własnymi prawami, których nawet sternicy naw państwowych i ich doradcy nie są w stanie przeniknąć".

eurowalutypolska
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (517)