Sąsiedzi kupują u nas
Silne euro sprawia, że nasi sąsiedzi buszują dzisiaj w nadgranicznych polskich miasteczkach
23.02.2009 | aktual.: 23.02.2009 13:38
"Obecny kurs wspólnej waluty oznacza dla nas prawdziwe żniwa. Od czasu, kiedy kurs zbliżył się do 5 zł, nasze obroty wzrosły o 20 proc." - mówi "Rzeczpospolitej" Grzegorz Cały, kierownik sklepu Intermarche w Słubicach, nad granicą z Niemcami.
Z mocnego euro cieszą się Słowacy.
"Teraz najlepiej jest mieszkać i pracować na Słowacji, a żywić się w Polsce" - mówi "Rz" Helena z Bardejowa. W Jabłonce, Nowym Targu, Gorlicach, Krośnie czy Dukli zaczyna dominować język słowacki. Każdej soboty rano od granicy w Barwinku w stronę Krosna suną samochody ze słowackimi rejestracjami. W Polsce większość artykułów spożywczych, chemicznych, ale też elektronika, sprzęt AGD, a zwłaszcza meble, są od 20 do 40 proc. tańsze niż na Słowacji. Oblężenie przeżywają składy budowlane, sklepy meblarskie, wyposażenia wnętrz.
Nie tylko Słowacy kupują u nas. Przede wszystkim w miastach na wschodzie kraju zakupy robią Litwini. Prawdziwy najazd Litwinów przeżywają Suwałki. W niektórych sklepach spożywczych z półek znika praktycznie wszystko. I to w takim tempie, że obsługa nie nadąża z donoszeniem towaru z magazynu. "Nawet jeżeli doliczy się koszty paliwa, to i tak człowiek wychodzi na swoje" - powiedział gazecie Antonas Niedzinskas z Mariampola, który na zakupy do Polski wybiera się przynajmniej raz w tygodniu.
Według ekonomistów efekty wzmagającego się handlu przygranicznego mogą być widoczne w polskiej gospodarce dopiero za kilka miesięcy. Ich zdaniem, na wielkie korzyści w sensie globalnym nie ma co liczyć. To wzrost raczej krótkotrwały.