Senat USA na Mazurach

Sprawa jest śmiertelnie poważna, ponieważ była i pozostaje kwestią życia lub śmierci.

Senat USA na Mazurach
Źródło zdjęć: © Rzeczpospolita | Rzeczpospolita

11.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 10:32

Przypomnijmy naprzód gołe fakty. Polska wstąpiła do NATO w 1999 roku. Dwa lata później terroryści zniszczyli nowojorskie Dwie Wieże, zabijając prawie trzy tysiące pracujących w nich ludzi. Ameryka ogłosiła wojnę z napastnikami i zaapelowała do państw Sojuszu Północnoatlantyckiego o logistyczne wsparcie. W 2005 roku międzynarodowa organizacja Human Rights Watch zarzuciła Polsce, że na jej terytorium znajduje się tajne więzienie CIA. W tej sprawie wszczęte zostało (i nadal trwa) prokuratorskie śledztwo. W lipcu 2014 Europejski Trybunał Praw Człowieka nakazał polskiemu rządowi wypłacić dwóm smagłolicym obcokrajowcom podejrzanym o międzynarodowy terroryzm po 100 000 euro tytułem odszkodowania za tortury, którym rzekomo zostali poddani przez Amerykanów w ośrodku naszego wywiadu w mazurskich Starych Kiejkutach; Polska odwołała się od tego wyroku. Przedwczoraj zaś amerykańska senacka komisja d/s wywiadu ogłosiła pięćsetstronicowe streszczenie swego liczącego sześć tysięcy stron raportu na temat praktyk CIA w
zwalczaniu terroryzmu.

Temat ten, jako medialnie arcywdzięczny, zapewne długo utrzyma się na czołówkach, ja jednak chciałbym przypomnieć, w charakterze didaskaliów, również głosy wobec całej sprawy krytyczne lub przynajmniej wstrzemięźliwe (dwukadencyjny eks prezydent Aleksander Kwaśniewski, były premier Leszek Miller, obecny szef MON Tomasz Siemoniak)
, oraz to, co na łamach „Rzepy” pisałem w lipcu : brak jakichkolwiek twardych dowodów, wszystko opiera się na plotkach, spekulacjach i gdybaniach. Również dziś, po opublikowaniu wzmiankowanego streszczenia raportu, nadal nic nie wiadomo o szczegółach mazurskiej współpracy AW z CIA sprzed dziesięciu lat; nie wiadomo nawet, czy „odszkodowani” przez Strasburg osobnicy w ogóle kiedykolwiek w Polsce byli.

Pragnę też zauważyć, że na świecie wciąż toczą się prawdziwe wojny. Prawdziwa wojna - czy nam się to podoba, czy nie - zawsze oznacza śmierć lub/i cierpienie nie tylko walczących ze sobą żołnierzy, lecz i postronnych osób (dzieci, kobiet i starców nie wyłączając), oraz zawsze wykracza poza zawarte pokojowo umowy zwane prawem, zwłaszcza w sytuacjach ekstremalnych. Przypomnę gorzko, że na prawdziwej wojnie wolno nam legalnie zabijać wroga, lecz karać go śmiercią - już nie.

Taka jest sama natura zbrojnego konfliktu. Nie istnieje (nie jest fizycznie możliwa) wojna czysta, idealna, zgodna co do kropki z traktatem, ustawą i rozporządzeniem, wojna odtąd-dotąd. W tym kontekście aksjologicznie uważam zło mniejsze za relatywnie LEPSZE od zła większego, oraz że posiadam naturalne prawo WSZYSTKIMI SPOSOBAMI bronić przed śmiercią siebie i moich bliskich, także rodaków. Jeśli ujęty na wojnie jeniec ma wiadomości, które mogą ocalić życie zwłaszcza wielu ludzi - ja, Stanisław Remuszko, nie zawaham się zastosować wobec niego „niekonwencjonalnych metod”, aby te informacje wydobyć. Pewnie, tortury Gestapo czy NKWD nie wchodzą w rachubę, lecz też przypomnę, że tzw. podtapianie nie wywołuje żadnych, ale to absolutnie żadnych szkód fizycznych, tylko uczucie dojmującego strachu. Co lepsze (mniej złe): strach podejrzanego o przygotowywanie zamachu czy śmierć niewinnych ludzi? Kto zna łatwą odpowiedź?

Masz pytanie do autora? remuszko@gmail.com

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)