Sentymenty na rynkach akcji
Rynek w USA, podobnie jak globalne parkiety nie chce się korygować, tylko usilnie zmierza w kierunku północnym. Wsparciem dla tego ruchu są kolejne pozytywne sygnały napływające z gospodarki.
05.06.2009 17:29
Stany Zjednoczone
Rynek w USA, podobnie jak globalne parkiety nie chce się korygować, tylko usilnie zmierza w kierunku północnym. Wsparciem dla tego ruchu są kolejne pozytywne sygnały napływające z gospodarki. Pamiętać jednak trzeba, że wszystkie rosnące wskaźniki oparte są w większości na nadziejach i ankietach, a nie twardych danych, które wciąż wskazują, że PKB kurczy się z miesiąca na miesiąc. Warto jednak wspomnieć, że indeks ISM dla amerykańskiego przemysłu wzrósł już kolejny miesiąc z 40,1 do 42,8 pkt., a subindeks nowych zamówień przekroczył magiczny poziom 50 pkt., oddzielający rozwój od spadku. Wskaźnik ISM dla sektora usług wzrósł już tylko kosmetycznie, gdyż z poziomu 43,7 do 44 pkt.. Lepsze były dane o przychodach i wydatkach obywateli USA, gdyż przychody wzrosły o 0,5 proc., podczas gdy prognozowano spadek, a wydatki spadły o 0,1 proc., czyli mniej od oczekiwań na poziomie - 0,2 proc. W piątek opublikowano tak wyczekiwane dane z rynku pracy, które również pozytywnie zaskoczyły. Liczba zlikwidowanych w maju
miejsc pracy była wyraźnie mniejsza od prognoz, gdyż wyniosła 345 tys. wobec oczekiwań na poziomie -520 tys. Stopa bezrobocia jednak nadal szybko wzrasta i przy odczycie równym 9,4%, dwucyfrowy poziom wydaje się jedynie kwestią czasu. Sytuacja jest więc wciąż zła, ale rynek widzi wyraźne światełko w tunelu i tylko tym się dzisiaj przejmuje. Nastroje są tak dobre, że nie popsuło ich nawet bankructwo General Motors, czy ostrzeżenia szefa Fed, który występując przed Komisją Budżetową Izby Reprezentantów mówił o konieczności przywrócenie równowagi fiskalnej. Martwi się on olbrzymim deficytem budżetowym i wzrostem zadłużenia z 40% PKB przed kryzysem do wysoce prawdopodobnych 70% w roku 2011. Te obawy widoczne są już na rynku obligacji, gdzie rentowności obligacji długoterminowych wciąż rosną i przez to podrażają koszt kredytu hipotecznego. Już widać tego skutki na rynku, gdzie liczba złożonych wniosków o kredyt hipoteczny spada, a koszt kredytu 30 letniego o stałym oprocentowaniu wzrósł w ciągu tygodnia z 4,81 do
5,25 proc. To największy skok od października zeszłego roku.
Polska
Miniony tydzień zaczęliśmy w byczych nastrojach. Poniedziałkowa sesja pokazała duży apetyt na wzrosty . Na koniec sesji WIG20 wzrósł 6,35 %, a WIG 4,98 %. Rynek nadrobił cały majowy odpoczynek w ciągu jednego dnia. Kolejny dzień pokazał, że optymizm wśród inwestorów nabrał rozpędu kontynuując zwyżkę na indeksach i przełamując w ten sposób opór na poziomie 1920 punktów na WIG20. Tego dnia również wzrósł obrót, co ma szczególne znaczenie, bo sugeruje, że możemy oczekiwać dalszych wzrostów, gdyż do gry wchodzą większe kapitały. Po dwóch dniach imponujących zakupów, w środę popyt osłabł, ale nie zwiększył znacząco chęci podaży.
W środę Eurostat podał bardzo ciekawe dane. Według tej instytucji PKB w Polsce w I kwartale 2009 roku wzrosło o 1,9 %. W piątek ubiegłego tygodnia GUS podał, że wartość ta wyniosła tylko 0,8 procenta. Szacunek ten wydaje się wielce abstrakcyjny i zapewne będzie weryfikowany w dół.
Po jednodniowym odpoczynku indeksy w czwartek ponownie nabrały ochoty na wzrosty. Aktywność inwestorów była jednak umiarkowana. Końcówka tygodnia ostudziła nastroje wśród kupujących i piątkową sesję zakończyliśmy na minusach. WIG 20 zniżkował o 0,34 proc., a WIG O 0,19 proc. Jedynie sektor małych i średnich spółek kończył tydzień na plusie.
W zasadzie droga do wzrostów jest otwarta, a jedynym zagrożeniem tego scenariusza jest fakt, że prawie wszyscy widzą tylko drogę na północ, a to przerabialiśmy już na początku bessy... Europa Zachodnia
Dane makro z Eurolandu, wieści zza oceanu oraz drożejące surowce, to główne determinanty wydarzeń na rynkach Starego Kontynentu w mijającym tygodniu. Większość zachodnioeuropejskich indeksów w ujęciu tygodniowym wylądowała na lekkich plusach.
Inwestorzy ze spokojem przyjęli spadek PKB w strefie euro na poziomie 4,8 proc. w ujęciu rocznym (oczekiwano spadku 4,6 proc.), najwyraźniej sądząc, iż rozwinięte europejskie gospodarki najgorsze mają już za sobą. Świadczyć o tym mogą lekko lepsze od prognoz majowe odczyty indeksów PMI w Eurolandzie zarówno w przemyśle jak i usługach. Są one wprawdzie w większości nadal na poziomie poniżej 50 pkt., oddzielającym rozwój od recesji, ale od jakiegoś czasu wykazują tendencję wzrostową. Na uwagę zasługuje indeks PMI w sektorze usług w Wielkiej Brytanii, który pierwszy raz od wielu miesięcy wylądował powyżej „magicznego poziomu” (dokładnie 51,7 pkt.). Tydzień inwestorzy kończą w pozytywnych nastrojach po dobrych danych z rynku amerykańskiego. Nie należy jednak zapominać, iż wskaźnik cena/zysk europejskiego indeksu Dow Jones Stoxx600 na poziomie ponad 25 jest najwyższy od marca 2004 r. i bardziej przypomina dojrzałą fazę hossy niż koniec bessy, co może skłonić niektórych inwestorów do częściowej przynajmniej
realizacji 3-miesięcznych zysków.
Surowce
Kontrakty na ropę Crude zdrożały w mijającym tygodniu o 4%, a baryłka w Nowym Jorku kosztuje nieco ponad 68 dolarów. Czynniki wspierające wzrost cen pozostają w ostatnim czasie niezmienne: osłabiający się dolar amerykański oraz poprawa sentymentu na rynkach akcyjnych. Oczekiwania co do ożywienia światowej gospodarki są bardzo duże co stymuluje ruch cen na północ. Natomiast amerykańska waluta, w jakiej wyceniane są surowce, słabnie w stosunku do głównych walut świata, co podnosi ceny surowców (za tę samą ilość surowca trzeba zapłacić więcej dolarów). Ponadto, jak pokazały dane z Departamentu Energii USA, stany zapasów zwiększyły się, co świadczy o zmniejszeniu zapotrzebowania. Jak powiedział Dyrektor Wykonawczy tej instytucji, popyt nie odbuduje się tak szybko nawet w przypadku zwiększonej aktywności gospodarki Stanów Zjednoczonych. Z kolei Goldman Sachs prognozuje, iż cena baryłki ropy Crude do końca roku będzie wynosić około 85 dolarów. Historycznie patrząc na prognozy tej instytucji, z których wiele było
mocno nietrafionych, można traktować ten raport z przymrużeniem oka. Wsparcie dla cen przyszło również z amerykańskiego rynku pracy, gdzie dane były dużo lepsze od oczekiwań. Pozwoliło to wybić ceny do 69 dolarów za baryłkę, jednak tylko chwilowo. Przyszły tydzień nie powinien przynieść większych zmian na rynku. Zagrożeniem dla dalszych wzrostów jest oczekiwana, większa korekta na rynkach akcji. Jeśli miałaby ona przyjść w przyszłym tygodniu to wówczas ceny ropy spadną.
Miedź w mijającym tygodniu odnotowała wzrost cen o 2,5%, natomiast tona surowca kosztuje 4980 dolarów. Podobnie jak na rynku ropy, duży wpływ na to miała deprecjacja dolara oraz wzrost apetytu na ryzyko na globalnych rynkach akcji. Analitycy JP Morgan przewidują odrodzenie popytu ze strony Chin w czwartym kwartale tego roku. Oczekuje się, iż wzrośnie on o 7-8%, głównie za sprawą pakietu stymulującego gospodarkę. Chiński import miedzi wzrósł do rekordowego poziomu w kwietniu i był o 7% większy niż w marcu. Wydaje się, że rynek pozostaje bardzo silny. Podobnie wygląda sytuacja od strony analizy technicznej. Po odbiciu się cen od wsparcia na poziomie 4826 dolarów za tonę, rynek powinien zmierzać do oporu na poziomie 5200 dol./tonę. Scenariusz ten jednak nie powinien się sprawdzić w przypadku realizacji zysków na rynkach akcyjnych.
Złoto notuje spadek cen o 1,5% w stosunku do poprzedniego tygodnia, a w piątek po południu za uncję płacono 960 dolarów. Największy spadek miał miejsce po danych z amerykańskiego rynku pracy, po których to dolar zaczął dynamicznie zyskiwać, co natychmiast znalazło odzwierciedlenie w cenach złota. Jednak, patrząc ogólnie dolar jest w trendzie spadkowych, a w maju br. zanotował 6,5% spadek w odniesieniu do koszyka sześciu głównych walut co jest największym miesięcznym spadkiem od 24 lat. Dalsze zachowanie się cen będzie zależeć głównie od amerykańskiej waluty.
Waluty
Kurs EUR/USD w poniedziałek zaatakował szczyt z poprzedniego tygodnia na poziomie 1,4168. Wzrosty kontynuowane były jeszcze do środowego poranka kiedy to notowania ustanowiły tygodniowe maksimum na poziomie 1,4338. Reszta środowych notowań to wyraźne 2 centowe osłabienie kursu. W czwartek notowania spadły do poziomu 1,4069. W tym punkcie nastąpiło zrównanie bieżącej korekty z korektą z ostatniego tygodnia maja. Dlatego wspomniane minimum można uznać za istotne wsparcie, a ewentualne jego przebicie może zaowocować kolejną falą spadkową. Za tym scenariuszem przemawia jeszcze formacja objęcia bessy widoczna na wykresach dziennych. Najbliższy opór to szczyt z minionego tygodnia. Póki co rynek utrzymuje się w kilkumiesięcznym trendzie wzrostowym. W poniedziałek złoty wyraźnie się umacniał w relacji do dolara, euro jak i franka szwajcarskiego - zapewne w reakcji na silne wzrosty na warszawskim parkiecie. W kolejnych dniach można było zaobserwować odwrotną sytuację. W piątek na parze EUR/PLN doszło nawet do
przebicia szczytu z poprzedniego tygodnia - 4,5490. Jeśli spojrzymy na wykres to można łatwo zauważyć, że od kilku tygodni kolejne dołki i szczyty znajdują się na coraz wyższych poziomach, a od minimum kwietniowego dzieli nas już ponad 30gr. Dodatkowo EUR/PLN potwierdził w minionym tygodniu wyjście górą z kilkumiesięcznego kanału spadkowego. Najbliższy ważny opór znajduje się na poziomie 4,5974. Jest to lokalny szczyt z 27 kwietnia. Pokonanie tego ekstremum otwiera drogę do dalszych wzrostów.
Raport przygotował zespół Doradców Finansowych Xelion w składzie:
Łukasz Bugaj, Zofia Kamińska, Michał Kurpiel, Paweł Pilzak, Adam Piotrowski, Tomasz Ray-Ciemięga, Piotr Trzeciak, Kamila Urbańska-Pałac.