Sezon grzewczy to pojęcie względne. Mieszkańcy są na łasce zarządów spółdzielni
Kto decyduje, kiedy włączone zostanie ogrzewanie? Teoretycznie mówią o tym przepisy, w praktyce - decydują spółdzielnie. - Jesteśmy na łasce zarządów - denerwują się mieszkańcy. Jednak spółdzielnie odpowiadają, że na zgłoszenia reagują szybko i tylko ewentualne naprawy mogą być przyczyną opóźnienia.
26.09.2018 | aktual.: 27.09.2018 09:45
- Od kilku nocy temperatura oscyluje nawet w granicach 5-7 stopni. Dzisiaj w nocy zapowiadają 1 stopień! W mieszkaniu zimno, bo są prace modernizacyjne, które rozpoczęli w połowie września i zakończą się za kilka dni - za ile, nie wiadomo - tak opisuje swoją sytuację użytkownik serwisu Wykop iTommy. - Dobrze, że nie wpadli na pomysł termomodernizacji w grudniu - dodaje gorzko. W swoim wpisie informuje, że mieszka w bloku w Sosnowcu, który jest zarządzany przez spółdzielnię mieszkaniową Środula.
Jednak w spółdzielni zapewniają nas, że problemu nie ma, bo ogrzewanie już zostało włączone. Rzeczywiście, jest jeden wyjątkowy blok, ale tam prace konserwacyjne były, zdaniem spółdzielni, niezbędne. Mieszkańcy mieli zostać o tym poinformowani. A kto w spółdzielni w Sosnowcu podjął decyzję? Słyszymy, że zarząd. To zresztą nie wyjątek.
Ogrzewanie w domach. Decyduje zarząd, mieszkańcy mogą tylko prosić o ciepło
- Mamy włączone ogrzewanie już od kilku dni. Włączyliśmy po telefonach mieszkańców, którzy się tego domagali - słyszymy z kolei w spółdzielni "Wspólny Dom" w Szczecinie. O tym, kiedy będzie ciepło, mogą decydować zarządy spółdzielni czy wspólnot mieszkaniowych, bo konkretnych przepisów co do sezonu grzewczego nie ma. Jest tylko rozporządzenie ministerialne. Definiuje ono minimalne temperatury w pokojach. I tak w pokojach i przedpokojach powinniśmy mieć przynajmniej 20 stopni Celsjusza, ale już w kuchni - minimum 24 stopnie.
Mieszkańcy często jednak się denerwują, że przepisy dotyczące grzania są za mało konkretne, a przez to spółdzielnie często zwlekają z włączeniem ogrzewania. - U nas kaloryfery są ciepłe zawsze dopiero pod koniec września, gdy już jest naprawdę zimno. Na nic zdają się apele do władz spółdzielni. Na pewno chodzi o oszczędności - mówi nam mieszkanka jednego z bydgoskich bloków. Zawsze więc mieszkańcy, którym jest zimno, powinni dać znać swojej spółdzielni. W nadziei, że władze zadziałają szybko.
Aby włączyć ogrzewanie, potrzeba zwykle tylko kilka godzin
Nieraz władze spółdzielni tłumaczą opóźnienia "niezbędnymi naprawami", inne mówią, że potrzeba czasu, by włączyć wszystkie urządzenia. Jednak Małgorzata Kuś ze spółki Tauron Ciepło mówi nam, że wcale długo czekać nie trzeba. - Włączamy ogrzewanie na tzw. żądanie, czyli na wniosek odbiorcy - na przykład spółdzielni mieszkaniowej. Dostawa ciepła jest z zasady uruchomiana bardzo szybko, może potrwać od kilku do maksymalnie 12 godzin - mówi nam rzeczniczka spółki. Zaznacza jednak, że to spółdzielnia musi sprawdzić stan wszystkich rur oraz instalacji. - Przed włączeniem ogrzewania odbiorca powinien sprawdzić, czy wszystkie instalacje są sprawne - dodaje Małgorzata Kuś. A to faktycznie może nieco potrwać.
Małgorzata Kuś dodaje, że dla spółki Tauron Ciepło nie ma znaczenia, kiedy spółdzielnia poprosi o włączenie ogrzewania. Można uruchomić je nawet i w lipcu. - Nie ma obecnie sztywnego sezonu grzewczego, na żądanie, na wniosek spółdzielni lub zarządcy, możemy uruchomić dostawy ciepła w dowolnym terminie - zaznacza Kuś.
Są jednak i tacy, którzy bronią obecnych przepisów. W końcu zdarza się, że wrzesień jest u nas bardzo ciepły, zatem sztywne ustalenie sezonu grzewczego mogłoby się mijać z celem.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl