Sierpień wyraźnie rozczarował inwestorów giełdowych
Dziś już mało kto pamięta, z jakimi nadziejami inwestorzy giełdowi rozpoczynali sierpień. Liczyli na to, że tak jak w lipcu, dojdzie do powtórki z 2009 r., czyli do kontynuacji wakacyjnych zwyżek.
Okazuje się jednak, że rynki były za słabe. Miesiąc skończy się zapewne pod kreską i zamiast podtrzymać korzystną atmosferę na rynkach akcji wznieci poważne wątpliwości co do pozytywnego rozwoju wypadków w średnim terminie. Aktualnie pod dużym znakiem zapytania staje wariant bazujący na analogii z rokiem 2004. Wtedy po kilkumiesięcznym okresie niepokojów o osłabienie tempa globalnego ożywienia, skutkującego płaską korektą cen akcji, notowania zaczynały się mozolnie piąć. Jeśli taki scenariusz miałby się spełnić także i teraz, to czas już najwyższy, by kursy szły w górę. Zamiast tego mamy jednak ich osuwanie się w obawie przed głębszym osłabieniem tempa ożywienia gospodarczego na świecie.
Bezpośrednim powodem wyprzedaży na amerykańskim rynku akcji były w poniedziałek dane o dochodach Amerykanów w lipcu. Zwiększyły się mniej niż wydatki, co zostało odczytane jako element wskazujący na nietrwałość wzrostowej tendencji w zakresie wydatków. Słabość po stronie dochodowej wiązana jest z brakiem większej poprawy na rynku pracy. Jednocześnie przy słabnącym tempie rozwoju przemysłu, to wydatki konsumenckie miały podtrzymywać koniunkturę gospodarczą. Inwestorzy zaczynają sobie coraz wyraźnie zdawać sprawę, że na taki scenariusz nie ma co liczyć.
HOME BROKER ZWRACA UWAGĘ:
Rozczarowujący bilans sierpnia na rynkach akcji skłania do obaw o pozytywny rozwój wypadków na giełdach w średnim terminie Walka ze spekulacją na azjatyckich rynkach nieruchomości jest potwierdzeniem nierównowagi w tamtejszych gospodarkach
Rynki nieruchomości
Zaczynają pojawiać się głosy, że amerykańska administracja po serii słabych danych z rynku nieruchomości rozważa wprowadzenie kolejnego planu pomocowego dla niego. Skierowany byłby do bezrobotnych i wspierałby ich w regulowaniu zobowiązań z tytułu kredytów hipotecznych. Chodzi o to, by Amerykanie przestali tracić swoje domy i w efekcie, by nie zwiększała się ich podaż na rynku wtórnym (banki sprzedają na nim domy przejęte od dłużników nie regulujących swoich zobowiązań). Problem jednak w tym, że nadmierna podaż na rynku wtórnym nie jest jedynym zmartwieniem. Brakuje też kupujących mimo tego, że kredyt jest rekordowo tani. Przekonała o tym bardzo słaba sprzedaż domów na rynku wtórnym w lipcu.
Kolejnym krajem zaostrzającym walkę z gorączką na rynku nieruchomości jest Singapur. Ceny domów podniosły się tam w II kwartale o 38%. Zdecydowano się tam podnieść wymogi dotyczące spłaty drugiego kredytu hipotecznego oraz narzucić podatek na sprzedających domy zanim upłyną 3 lata od ich kupna.
Katarzyna Siwek
Home Broker