Składają pozew, żeby się zemścić
Podwładni, których szef poniża, rzadko idą do sądu. Mówią, że i tak z nim nie wygrają.
- Pracodawca traktował mnie tragicznie. Miałem więcej pracować niż inni, nieraz słyszałem, że jestem leniem i obibokiem. To był typowy mobbing. Ale byłem już tak zdruzgotany, w skrajnej depresji, że nie miałem sił na walkę z nim. Sam się zwolniłem, chociaż koledzy radzili, by oskarżyć szefa. Nie miałem na to sił, a najbardziej na to, by znów oglądać twarz znienawidzonego człowieka - mówi Grzegorz Jaracz, pracował w firmie transportowej, zajmował się sprzedażą usług.
W podobny sposób mówią też inni pracownicy, którzy doznali upokorzenia ze strony szefa. Jest też druga strona medalu. Nie brakuje pracowników, którzy chcąc zemścić się na szefie albo go tylko "postraszyć", składają pozew. Sędziowie nie traktują ich poważnie. Może się okazać, że do jednego worka niepoważnych przypadków wrzucą wszystkie inne sprawy o mobbing również te poważne.
Chociaż w Polsce istnieją przepisy antymobbingowe, ciągle jednak trudno udowodnić pracodawcy, że znęcał się nad podwładnym. Okazuje się, że tylko 22 sprawy o mobbing w ub. roku zakończyły się pomyślnie dla pracownika, który wnosił pozew. Spraw tego typu było 691. A przecież nie wszystkie trafiają do sądu
Instytucje i organizacje zajmujące się ofiarami przemocy w pracy, mają pełne ręce roboty. Przypadków znęcania się nad pracownikami jest mnóstwo. Kłopot w tym, że niewiele z nich znajduje swój finał w sądzie (np. prezes Krajowego Stowarzyszenia Antymobbingowego mówi, że 5% z tysiąca spraw trafia do sadu)