SLD: nie poprzemy przyszłorocznego budżetu (aktl.)
#
dochodzą wypowiedzi szefa Sojuszu Leszka Millera z późniejszego briefingu prasowego
#
08.10. Warszawa (PAP/PAP Legislacja) - Klub SLD zapowiedział, że nie poprze projektu przyszłorocznego budżetu. Szef Sojuszu Leszek Miller wskazywał m.in., że poziom deficytu budżetowego w projekcie jest zaniżony i trudno spodziewać się, by Polska rozwijała się w 2015 r. tak szybko, jak szacuje rząd.
Miller dowodził na briefingu prasowym w Sejmie, że niektórych wskaźników zawartych w przyszłorocznym budżecie nie uda się zrealizować. Nawiązał w tym kontekście m.in. do wypowiedzi ministra finansów Mateusza Szczurka, że w 2015 roku wzrost gospodarczy wyniesie 3,4 proc.
Zdaniem szefa Sojuszu to wskaźnik zbyt optymistyczny i trudno się spodziewać, że nasz kraj będzie rozwijał się w takim tempie. Polityk uzasadniał, że PKB powstaje z trzech czynników - inwestycji, popytu wewnętrznego i eksportu. Jak mówił, nie usłyszał w środę żadnej propozycji dotyczącej inwestycji.
"Jeśli chodzi o popyt wewnętrzny, to od kilku lat on jest dławiony, a nie pobudzany, chociażby podwyższeniem VAT na 23 proc." - wytykał. Podkreślił ponadto, że szacunki rządu nie uwzględniają skutków rosyjskiego embarga oraz spadku produkcji w całej UE.
Miller ocenił, że szacowany przez rząd poziom deficytu budżetowego jest zaniżony. Resort finansów założył, że w przyszłym roku deficyt nie powinien przekroczyć 46 mld 80 mln zł.
"Uważam, że on (deficyt - PAP) jest zaniżony, bo od trzech mniej więcej lat dochody do budżetu każdego roku są mniej więcej o 8-9 mld zł niższe niż planowano. W tym roku będzie tak samo" - przekonywał lider Sojuszu. "Te dochody budżetowe, według naszych wyliczeń, będą co najmniej o 20 mld zł mniejsze" - dodał.
Wcześniej podczas debaty budżetowej w Sejmie poseł Sojuszu Ryszard Zbrzyzny wskazywał, że Polska rozwija się zbyt wolno. Jak uzasadniał, przy obecnych wskaźnikach poziom rozwiniętych krajów UE osiągniemy dopiero za 20 lat i to przy założeniu, że tamte gospodarki nie będą się rozwijać. Zbrzyzny przestrzegał, że za 2-3 lata powrócimy do poziomu deficytu finansów publicznych i zadłużenia sprzed zmian w OFE, które poprawiły sytuację. "Tylko nie będzie drugiego OFE, żeby wtedy ustabilizować budżet" - podkreślił.
"Posługując się slangiem młodzieżowym - rządowe +tłuste misie+ - czas obudzić się ze snu i wziąć do roboty. Polskiej gospodarce i polskim finansom potrzebne są radykalne zmiany i precyzyjny plan ratunkowy" - ocenił. "Niestety plany rządowe na 2015 r. nie idą w tym kierunku, przeciwnie - nie załatwiają żadnego istotnego problemu" - dodał.
Przypomniał, że koalicja PO-PSL miała komfortową sytuację, bo dysponowała do tej pory sześcioma budżetami oraz środkami z UE. "Niestety niewiele to poprawiło naszą sytuację" - mówił Zbrzyzny. W ocenie SLD mimo zmiany rządu nad Izbą i nad budżetem unosi się "duch Donalda Tuska i (Jacka) Rostowskiego". "Minister (finansów) Szczurek różni się od swojego poprzednika tym, że raczej nie uprawia taniej propagandy, jest bardziej pragmatyczny" - powiedział Zbrzyzny.
W jego ocenie "płomienne i pełne obietnic" expose premier Kopacz w niewielkim stopniu ma się do projektu budżetu państwa na 2015 r.
Zbrzyzny przypomniał o postulatach społecznych SLD i przekonywał, że jedynym rozsądnym wyjściem dla poprawy sytuacji jest głosowanie na Sojusz w nadchodzących wyborach. Ocenił, że w czasach rządów SLD "to, co miało rosnąć - rosło, a to, co miało maleć - rzeczywiście malało".