Słowa szefa Fed to za mało
Wtorek był kolejnym dniem bez raportów makro z USA. Gracze amerykańscy niezbyt przejęli się poniedziałkowymi, posesyjnymi wypowiedziami Bena Bernanke, szefa Fed. Wiedzieli przecież doskonale, że Bernanke nie może zapowiedzieć drugiej recesji, bo byłaby to samosprawdzająca się przepowiednia.
09.06.2010 09:23
Obowiązkiem szefa Fed jest przedstawiania umiarkowanie optymistycznych prognoz. Owszem, bliskość wsparcia technicznego wsparta słowami szefa Fed pomogła w pozytywnym rozpoczęciu sesji, ale indeksy prawie natychmiast zaczęły się osuwać. Gracze giełdowi doskonale wiedzą jak traktować takie słowne interwencje. Liczą się teraz czyny, nie słowa.
Na szerokim rynku akcji reprezentowanym przez indeks S&P 500 utrzymywały się neutralne nastroje. Indeks krążył wokół poziomu poniedziałkowego zamknięcia. Utrzymywało go w niezłej formie lutowe wsparcie (1.045 pkt.) od którego indeks się kilka razy odbijał. Gorzej zachowywał się NASDAQ, który miał dalej do podobnego wsparcia. Temu indeksowi szkodziło też to, że Bank of America-Merrill Lynch obniżył docelowe ceny dla kilku spółek internetowych. Nie radziłbym wierzyć w enuncjacje medialne zgodnie z którymi ostre słowa Baracka Obamy pod adresem kierownictwa BP (ciągle sprawa wycieku ropy) miały istotny wpływ na zachowanie rynku.
Ta ciągła obrona wsparcia zmusiła w końcówce byki do ataku. Udało się oddalić indeks od wsparcia, ale nie była to zasługa szefa Fed, a jedynie techniki. Poza tym to odbicie wcale nie sygnalizuje, że wsparcie jest już bezpieczne. Byłoby to raczej zbyt oczywiste rozwiązanie. Potrzebne jest zdecydowane potwierdzenie tego skromnego odbicia. Mieliśmy przecież trzy procentowe wzrosty, które zamieniały się w spadki.
GPW rozpoczęła wtorkową sesję w bardzo optymistycznych nastrojach. Gracze uwierzyli w zbawienny wpływ słów szefa Fed. Bardzo pomagały duże wzrosty kontraktów na amerykańskie indeksy, ale bardzo wstrzemięźliwe zachowanie giełd europejskich popyt hamowało. Utrzymywał się niewielki wzrost WIG20. Interesujące było to, że znowu nasz rynek zachowywał się lepiej niż jego zachodnioeuropejskie odpowiedniki.
Jednak i on się w końcu poddał, ale spadek WIG20 był nadal zdecydowanie mniejszy niż innych europejskich indeksów. Po południu, kiedy tylko skala spadków w Europie się zmniejszyła, indeks natychmiast wrócił do poziomu neutralnego, a potem zabarwił się na zielono. Nasi gracze ciągle liczyli na odbicie w USA. Zakładali też (uważam, że błędnie), że dla świata znaczenie ma przyjęcie przez rząd Węgier programu ratowania finansów. Po pobudce w USA indeksy znowu zaczęły się jednak osuwać i zakończyliśmy sesję neutralnie (spadkiem o 0,2 proc.). Można powiedzieć, że nasz rynek czeka z nadzieją na to, że lutowe wsparcie w USA ocaleje. Różnice zdań są jednak spore, bo wyraźnie wzrósł obrót.
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi