Śmierć w polskim Amazonie, dramat Ukrainki w pralni. Wypadki przy pracy coraz większym problemem

Na terenie polskiego oddziału Amazona w Szczecinie-Kołbaskowie po nocnej zmianie znaleziono martwego pracownika. Kilka tygodni wcześniej potwornie okaleczona podczas pracy w pralni została młoda Ukrainka. Kolejne wypadki wywołują dyskusję wokół warunków pracy w polskich zakładach. Podgrzewają ją oficjalne dane.

Wypadki przy pracy są w Polsce coraz większym problemem. Z roku na rok ich liczba rośnie.

Z ostatnich dostępnych danych GUS wynika, że w trzech pierwszych kwartałach 2017 roku wypadkom przy pracy uległo ponad 56 tys. osób; to o 0,7 proc. więcej niż w tym samym okresie ub. r. Zginęło 148 osób.

Najczęstszą przyczyną wypadków wciąż pozostaje nieprawidłowe zachowanie się pracownika. Jednak nie brakuje sytuacji, gdy pojawiają się poważne zastrzeżenia do warunków pracy w polskich zakładach.

Ten rok nie wróży poprawy statystyk, dlatego przypominamy, co może wydarzyć się w miejscu pracy. Ku przestrodze...

Sobota, 3 lutego, na terenie polskiego oddziału Amazona w Szczecinie-Kołbaskowie po nocnej zmianie znaleziono martwego pracownika. Sprawę nagłośnił money.pl, który dowiedział się, że zmarły pracownik, pan Stanisław, miał 69 lat i pracował w Amazonie zaledwie od ośmiu dni.

Sprawą zajął się prokurator, który na wstępnym etapie postępowania wykluczył udział osób trzecich w zajściu.

28 stycznia w jednym z zakładów pracy w Stalowej Woli doszło do tragedii. W czasie sprzęgania naczepy z ciągnikiem siodłowym, przygnieciony został obywatel Rosji.

43-letni mężczyzna doświadczył rozległych urazów i został przetransportowany do szpitala, gdzie pomimo wysiłków lekarzy zmarł.

Na miejscu wypadku policja dokonała oględzin oraz zabezpieczyła dowody, trwa śledztwo. Powiadomiono także Państwową Inspekcję Pracy.

28 stycznia z dachu budowanej hali produkcyjnej zakładów żywnościowych spadł 35-letni mężczyzna. Nie udało się go uratować, mimo podjętej akcji reanimacyjnej.

Przyczyny wypadku bada policja pod nadzorem prokuratury, a także Państwowa Inspekcja Pracy.

Zmarły mężczyzna był pracownikiem podwykonawcy firmy Budimex, rozbudowującym zakład produkcyjny spółki Agros Nova.

Kilka dni temu miejscem wypadku była budowa drogi ekspresowej S6 niedaleko Ustronia Morskiego. Obrażenia odniosło trzech obywateli Ukrainy pracujących na budowie, jeden z nich poważne.

Z przyczółka zsunęła się stawiana belka wiaduktu, budowana z elementów prefabrykowanych. Na belce tej montowane miały być szalunki do wylewania betonu.

Pomost roboczy przymocowany do belki runął razem z nią z wysokości 7 metrów na ziemię. Na pomoście pracowali poszkodowani robotnicy, którzy spadli razem z nim.

16 stycznia do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego na toruńskich Bielanach trafił mężczyzna, który spadł z drabiny z wysokości około trzech metrów. Doznał urazu czaszki, był w stanie ciężkim.

Do wypadku doszło na osiedlu Jar w Toruniu w czasie przeprowadzanych wewnątrz budynku prac budowlanych.

Czynności kontrolne w tej sprawie przeprowadza inspektor pracy, który szuka przyczyn wypadku.

W połowie grudnia ubr. wypadek miała zatrudniona w pralni w Luboniu obywatelka Ukrainy. Obsługiwała magiel, w pewnym momencie urządzenie zaczęło wciągać rękę kobiety, potem zgniatać ją i gotować. Cząstka po cząstce.

Kobieta krzyczała, jednak przerażona druga pracownica zakładu nie wyłączyła urządzenia i wybiegła na zewnątrz.

Kobietę oswobodzili przybyli do zakładu po kilkudziesięciu minutach strażacy. Uwolnionej kończyny nie udało się uratować. Lekarze musieli ją amputować.

5 października ubr. doszło do śmiertelnego wypadku w zakładzie pracy w Mysłakowicach. Maszyna przemysłowa przygniotła, a następnie wciągnęła rękę obsługującego ją pracownika.

Na pomoc ruszyła współpracowniczka poszkodowanego, powiadomiła także służby ratunkowe.

Niestety, pracownik szybko zaczął tracić przytomność, potem zmarł. Na miejsce przybyły policja oraz prokuratura. Przeprowadzono także sekcję zwłok.

W sierpniu ubr. media informowały o śmiertelnym zdarzeniu w zakładzie utylizacyjnym w Długim Borku, wsi w województwie warmińsko-mazurskim. Zakład ten utylizuje odpady pochodzenia zwierzęcego, przeterminowaną żywność i odpady kuchenne.

W trakcie pobierania próbki z dostarczonej nowej partii odpadów, jeden z pracowników zakładu zasłabł i wpadł do pojemnika, w którym odbywa się początkowa obróbka odpadów. Taki zbiornik wykorzystywany do utylizacji żywności ma od 4 do 5 metrów głębokości.

Zasłabli i wpadli do zbiornika także kolejni dwaj pracownicy, którzy ruszyli na pomoc koledze. Lekarz stwierdził zgon trzech pracowników.

W marcu ubr. zginął 59-letni mężczyzna, pracujący przy maszynie - obrabiarce numerycznej w jednym z zakładów przemysłowych w Krośnie.

Mimo przyjazdu pogotowia i podjęcia akcji reanimacyjnej, mężczyzny nie udało się uratować.