Spóźnione odbicie jest kontynuowane
W końcu doczekaliśmy się znacznego odbicia od dołka korekty, ale znaków zapytanie co do możliwości kontynuacji zwyżki nie brakuje. Zresztą warszawski parkiet pozostaje niezmiernie słaby.
03.02.2010 09:24
Wczoraj rynek polski i amerykański obrały kompletnie różne drogi. Na GPW byki rozpoczęły mocnym uderzeniem, czyli zwyżką o prawie 1 proc., co przeważnie dobrze się nie kończy. Na Wall Street notowania zaczęły się spokojnie, ale popyt z każda godziną przejmował większą kontrolę nad rynkiem, co w większości przypadków kończy się pomyślnie dla strony popytowej.
Widać więc, że amerykańskie byki miały wczoraj determinację do wzrostów, ale z argumentami już nie było tak dobrze. Owszem spółki podawały dobre wyniki. Szczególnie skupiono się na Lexmarku i D.R. Horton. Pamiętać jednak trzeba, że parę dni temu nie uchroniłyby one rynek przed spadkami. Zmieniły się nastroje i to one wiodły ceny na północ. Teraz otwartą kwestią pozostaje pytanie, czy korekta już się zakończyła, czy to może jedynie miły przerywnik w spadkach.
Na to pytanie prostej odpowiedzi oczywiście nie ma, ale piątkowy raport z rynku pracy może ustawić atmosferę na dalszą część lutego. Wczoraj żadnych znaczących danych nie było, jedynie na początku amerykańskiej sesji analizowano indeks obrazujący liczbę podpisanych umów kupna nieruchomości w USA, który wzrósł o 1 proc., wobec oczekiwanego spadku o 1,1 proc. Dane nieco pomogły bykom.
Na rynku polskim handel przebiegał według innego schematu. Wysokie otwarcie zemściło się spadkiem cen, który potem popyt zatrzymał w okolicach poniedziałkowego zamknięcia. Budowane potem odbicie przyjęło postać dobrze już znanego trendu bocznego. Sytuacja pozostaje więc bez rozstrzygnięć i pewnie Wall Street wskaże nam dalszy kierunek.
Podobnie konsolidowały się notowania polskiego złotego, który pozostaje poniżej magicznej granicy 4 złotych za euro. Wciąż słychać echa piątkowego planu konsolidacji finansów publicznych, który według Nomury na tyle obniży deficyt budżetowy i w konsekwencji dług publiczny, że euro będziemy mogli przyjąć w 2014 roku.
Cieszyć może wiara zachodnich instytucji w rządowe obietnice, gdyż Grecy takiego szczęścia już nie mają. Wczoraj ogłoszono, że płace urzędników południowego kraju zostaną zamrożone w celu redukcji wydatków. Ciekawe słowa wypowiedział również Timothy Geithner zeznając przed komisją senacką. Otóż widzi on ogromne zagrożenie związane z olbrzymimi deficytami. Widać w jak trudniej sytuacji są obecnie rządzący – muszą wybierać pomiędzy problemami fiskalnymi a ryzykiem osłabienia ożywienia przez zbyt wczesne zacieśnianie polityki gospodarczej.
Łukasz Bugaj
analityk
Xelion. Doradcy Finansowi