Stać nas na dwa razy więcej wódki i pralek

Stać nas na lepsze samochody, nowocześniejsze telewizory i pralki, ale ziemniaków i mleka możemy kupić o wiele mniej niż dawniej. W 2004 r. statystyczny Kowalski był o jedną czwartą biedniejszy niż dzisiaj, ale w porównaniu z 1990 r. nasz poziom życia wzrósł niemal trzykrotnie - wyliczyła Wirtualna Polska.

Stać nas na dwa razy więcej wódki i pralek
Źródło zdjęć: © AFP | Kazbek Basayev, Rafa Rivas

30.04.2014 | aktual.: 04.05.2014 13:25

Kiedy wstępowaliśmy do Unii Europejskiej, sceptycy wieszczyli galopującą drożyznę w sklepach. Entuzjaści z kolei roztaczali wizję powszechnego dobrobytu i bogactwa. Dziesiąta rocznica wejścia do UE to dobra okazja, by sprawdzić, jak przez ten czas zmieniła się kondycja finansowa Polaków i ceny podstawowych produktów. Przy okazji zbadaliśmy, jak wyglądamy w porównaniu z rokiem 1990.

Dwa razy wyższe pensje

W ciągu dziesięciu lat od wejścia do Unii Europejskiej przeciętna pensja netto wzrosła niemal dwukrotnie z 1562 zł do 2736 zł. Wydaje się, że to dużo, ale w porównaniu z 1990 r. pensje wzrosły aż 27-krotnie. Na początku wprowadzania gospodarki rynkowej statystyczny Kowalski był co prawda milionerem, ale po denominacji jego zarobki były warte niewiele ponad 100 zł. Również ceny w ówczesnej Polsce były dużo niższe, ale z drugiej strony na skutek hiperinflacji gwałtownie rosły. Aby sprawdzić na co było stać Polaków kiedyś i obecnie skonstruowaliśmy Historyczny Indeks Cen.

Obraz
© (fot. WP.PL)

Dekada w Unii

Z analizy cen podstawowych towarów wynika, że w porównaniu z 2004 r. możemy dziś kupić o 35 proc. więcej produktów. Najwięcej wzrosła siła nabywcza wynagrodzeń w przeliczeniu na pralki, wódkę, cukier i czekoladę - stać nas na dwa razy więcej niż dziesięć lat temu, a ich cena nominalna jest niższa niż obecnie. W pozostałych przypadkach ceny poszły w górę, ale zazwyczaj wolniej niż wzrost wynagrodzeń.

Są jednak dziedziny, w których Polakom wiedzie się gorzej niż przed wejściem do Unii. Relatywnie najbardziej podrożały ziemniaki, których możemy kupić o jedną trzecią mniej. Stać nas na mniej papierosów i mleka. Z danych GUS wynika też, że podrożały telewizory. Problem w tym, że w między czasie znacząco zwiększyły się oczekiwania konsumentów. W 2004 r. standardowy odbiornik miał ekran o przekątnej 21 cali, a obecnie w statystykach uwzględnia się telewizory 42-calowe.

Ćwierćwiecze w kapitalizmie

Choć wejście do UE bez wątpienia stanowi ważną cezurę w najnowszej historii Polski, to średnie tempo wzrostu zamożności obywateli w ciągu poprzednich kilkunastu lat było nieco szybsze. Ogółem w porównaniu z 1990 r. za jedną pensję możemy dziś kupić ponad 2,7 razy więcej produktów.

Obraz
© (fot. WP.PL)

Sytuacja najbardziej poprawiła się w przypadku sprzętu RTV i AGD. W 1990 r. jedna pralka kosztowała ok. 3,5 przeciętnej pensji, a 21-calowy telewizor prawie pięć miesięcznych wynagrodzeń. W 2004 r. jedna pensja starcza na 2,5 pralki i 1,4 telewizora z dwukrotnie większym ekranem. W stosunku do poziomu płac wyraźnie potaniała też żywność, zwłaszcza wędliny, cukier, słodycze, herbata i alkohol.

Pomimo dynamicznego rozwoju gospodarczego w ostatnim ćwierćwieczu pod niektórymi względami Kowalski w 1990 r. mógł poszaleć bardziej. Najbardziej widać to na przykładzie papierosów, których miesięcznie mógł kupić niemal 720 paczek. Obecnie średnia krajowa wystarcza na 230 paczek. Dwadzieścia cztery lata temu tańsze były również bilety kolejowe i komunikacji miejskiej, energia elektryczna i ziemniaki.

Pożegnanie małego fiata

Ciekawie wypada porównanie siły nabywczej Polaków na rynku motoryzacyjnym. Nie dość, że stać nas na więcej, to i samochody są coraz nowocześniejsze. Według danych GUS w 2004 r. cena seicento odpowiadała niemal 17 miesięcznym pensjom. Dziś samochód osobowy o pojemności silnika 1200 cm sześc. kupimy już za 11 miesięcznych wynagrodzeń. Z kolei w 1990 r. na fiata 126p (o dwa razy słabszym silniku) trzeba było odłożyć całkowite zarobki z ponad dwóch lat! Każdy, kto jeździł maluchem, a potem przesiadł się do nowocześniejszego samochodu zdaje sobie sprawę, że pod tym względem jakość życia Polaków z pewnością wzrosła bardziej niż statystyczne 225 proc.

Z powyższych wyliczeń wynika, że generalnie pomimo kryzysów, inflacji i wzrostu bezrobocia sytuacja materialna Polaków systematycznie się poprawia. Nie spełniły się wizje czarnowidzów ani hurraoptymistów. Niektóre towary podrożały kilkukrotnie, ceny innych ceny. Z drugiej strony wzrost wynagrodzeń nie był tak szybki, jak byśmy chcieli. Generalnie tempo wzrostu zamożności Polaków po wejściu do UE znacząco się nie zmieniło.

Metodologia:Polska dziś i dziesięć lat temu to jak dwa zupełnie inne kraje, a jeszcze większa przepaść oddziela nas od rzeczywistości początków lat 90. ubiegłego wieku. Dlatego w naszej analizie wykorzystaliśmy zmodyfikowany Polski Indeks Cen, wskaźnik stosowany przez WP.PL do porównywania siły nabywczej obywateli różnych państw (zobacz więcej). Historyczny Indeks Cen uwzględnia nieco inny koszyk towarów, ale jego idea jest taka sama - pokazanie na jak duże zakupy pozwoli przeciętna pensja. Konstruując wskaźnik, korzystaliśmy przede wszystkim z Małego Rocznika Statystycznego GUS, w razie konieczności uzupełniając dane z innych źródeł, takich jak Koszyk WP.PL, ZUS i cennik Poczty Polskiej.

unia europejskacenyue
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (843)