Stacje paliw: niezależni i zatroskani
Nowe, restrykcyjne przepisy ekologiczne i globalny kryzys – branża dystrybucji paliw poddawana jest sporej presji, którą szczególnie odczuwają stacje niezależne. Dla niektórych prywatnych właścicieli oznacza to koniec przygody z branżą paliwową, ale dla innych może być okazją do rozwoju.
08.01.2010 | aktual.: 10.01.2010 09:05
Choć brakuje wciąż oficjalnych statystyk, to według szacunków Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego, w naszym kraju działa około 3230 stacji niezależnych, co stanowi niemal połowę polskiego rynku. Według nieoficjalnych szacunków, liczba ta może być jednak znacznie wyższa. Wystarczy tylko podać przykład województwa warmińsko-mazurskiego, gdzie po uruchomieniu platformy ewidencji stacji paliw okazało się, że na terenie województwa działa faktycznie nie 440 stacji posiadających koncesje, ale aż 634, czyli około 30 proc. z nich działa... nielegalnie i nie jest uwzględnianych w oficjalnych statystykach. Pomijając te rozbieżności, warto zadać sobie pytanie, jak wygląda polski rynek paliw z perspektywy niezależnych właścicieli stacji.
Zegar tyka
Ostatnie lata to dla takich, niewielkich zazwyczaj, firm pasmo kłopotów i komplikacji. Wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej rozpoczął się proces dostosowywania naszego prawodawstwa do wymogów unijnych. Jednym z większych wyzwań były przepisy dotyczące ochrony środowiska. Pojawiły się nowe obostrzenia dotyczące zabezpieczenia gruntów, monitoringu wycieków i oparów czy bezpieczeństwa pracy. Wszystkie wiązały się z wydatkami idącymi setki tysięcy złotych. Wielu właścicieli nie było stać na takie inwestycje. Działali jednak nadal, licząc na brak kontroli. W efekcie liczba stacji niezależnych do końca 2008 roku malała dość nieznacznie (według POPiHN, o około 50 placówek rocznie).
Sytuacja zmieniła się w roku 2009, który jest wyjątkowy ze względu na upływ terminu ważności pierwszych koncesji na handel paliwami (wydanych w latach 1998-99). Stacje, które nie spełniły wymogów technicznych, nie miały szans na przedłużenie koncesji. Efekt - spadek liczby stacji niezależnych o około 120 tylko na przestrzeni trzech kwartałów roku. W następnych latach z tego tytułu może zniknąć kolejnych 300-400 stacji.
Ale najpoważniejsze zmiany dopiero przed nami. Mowa o rozporządzeniu Ministerstwa Gospodarki w sprawie warunków technicznych dla stacji paliw, które wejdzie w życie z początkiem 2013 roku. Nowe wymogi miały obowiązywać już od 2008 roku, jednak na skutek protestów resort gospodarki postanowił dać pięć dodatkowych lat na dostosowanie obiektów. Odroczenie tego terminu nie jest jednak zasługą wyłącznie niezależnych stacyjników. Decydujący głos należał tu do obu polskich koncernów, które same nie były w stanie przystosować wszystkich swoich stacji w wymaganym czasie, a których skuteczny lobbing dał nadzieję także niezależnym. Darowany przez ministerstwo czas biegnie jednak nieubłaganie, a w branży nadal głośno mówi się o problemach z tym związanych.
- Wydatek rzędu ponad 100 tys. złotych dla wielu przedsiębiorców jest nieosiągalny - nieważne, czy w 2008 czy w 2012 roku. Dlatego część z nich już pogodziła się z myślą o konieczności zakończenia działalności w tej branży - słyszymy od właściciela jednej z większych sieci niezależnych.
Zgadza się z nim Marek Pietrzak, prezes Stowarzyszenia Niezależnych Operatorów Stacji Paliw.
- Według mnie, ze względu na wymogi techniczne po 2012 roku może jednorazowo zniknąć z rynku 10-15 proc. stacji niezależnych, choć akurat o członków naszego stowarzyszenia jestem spokojny, bowiem obecnie 80 proc. spośród około 100 naszych stacji zostało zmodernizowanych - mówi.
Owe 15 proc. może oznaczać dalszych 400 stacji, które znikną z rynku. Łącznie więc z przyczyn technicznych w perspektywie najbliższych 3-4 lat możemy oczekiwać spadku liczby stacji niezależnych nawet o 800 placówek, czyli aż o jedną trzecią w stosunku do stanu obecnego. Komu groźba, komu szansa
Co dla jednych prywatnych właścicieli oznacza koniec przygody z branżą paliwową, dla innych może być okazją do rozwoju. Na polskim rynku oprócz rodzinnych firm działających w oparciu o jedną czy dwie stacje, nie brakuje sieci skupiających po kilkanaście obiektów, które często prowadzą także sprzedaż hurtową i nawet w obecnej sytuacji rynkowej radzą sobie całkiem nieźle. Takie spółki, szukając okazji do inwestycji, patrzą właśnie w kierunku pojedynczych stacji bez perspektyw na przetrwanie.
- Owszem, obserwujemy rynek i szukamy okazji do przejmowania istniejących stacji, nawet takich, które nie spełniają wymogów rozporządzenia - przyznaje anonimowo właściciel jednej z takich sieci.
Mając łatwiejszy niż dotychczasowy właściciel dostęp do kredytów bankowych czy znając procedury ubiegania się o dofinansowania na tego typu inwestycje, zmodernizowanie takiej stacji nie stanowi dla nich większego problemu. Kluczowym aspektem jest za to lokalizacja potencjalnego celu przejęcia.
- Wiele z takich upadających stacji ma całkiem niezły potencjał, z którego często ich właściciele nie zdają sobie sprawy, a który dla nas daje nadzieję na udany biznes - dodaje nasz rozmówca.
Nie zmienia to jednak faktu, że efekty kryzysu finansowego widoczne są i w tym segmencie rynku paliwowego. Wiele spółek opierających swoją działalność na kredytach stanęło na krawędzi bankructwa. Do problemów przyznają się nawet firmy uznawane dotąd za liderów wśród tej grupy podmiotów. Toczące się od wielu miesięcy rozmowy pomiędzy prezesem i właścicielem spółki WW Energy Wojciechem Wiśniewskim a zagranicznym inwestorem zainteresowanym odkupieniem połowy udziałów w spółce utknęły z tego właśnie powodu w martwym punkcie.
- Jeden z banków na skutek kryzysu wycofał się z wynegocjowanej umowy kredytowej, na skutek czego spółka wpadła w tarapaty finansowe, które mocno utrudniają rozmowy z inwestorem - przyznaje Wiśniewski. Według niego, firma podjęła już działania w celu załatania dziur w budżecie i wywiązania się ze zobowiązań finansowych. - Działania te polegają na wystawieniu na sprzedaż części aktywów spółek z grupy kapitałowej, spoza sektora paliwowego. Pieniądze uzyskane w ten sposób pozwolą spłacić długi WW Energy i sfinalizować rozmowy z inwestorem - zapewnia prezes spółki.
Rynek woli dużych
Dla sektora małych i średnich przedsiębiorstw paliwowych groźne są jednak nie tylko zmiany prawne i globalne kryzysy. Równie poważne, jeśli nie nawet większe, zagrożenia pochodzą z samego rynku, który od kilku lat przechodzi proces zmian i konsolidacji.
- Mówi się przede wszystkim o tym, że stacje niezależne znikają ze względów technicznych, a moim zdaniem nawet więcej obiektów zostanie zamkniętych z przyczyn ekonomicznych - uważa Marek Pietrzak ze SNOSP-u. Jego zdaniem, rynek paliw jest wyjątkowo niesprzyjający dla niezależnych właścicieli i niewiele mogą oni na to poradzić.
- Pierwszy przykład to zmiany w infrastrukturze drogowej. Realizowany obecnie program budowy autostrad i dróg ekspresowych oznacza dla wielu stacji zlokalizowanych przy mniejszych trasach poważne kłopoty. Zmiany w natężeniu ruchu sprawią, że po prostu stracą one klientów - zauważa Pietrzak. Według niego, przedsiębiorcy, którzy nie z własnej przecież winy nagle stają przed widmem bankructwa, powinni uzyskiwać jakiegoś rodzaju rekompensatę.
- Może to być jednorazowe odszkodowanie, ale lepszym wyjściem byłoby na przykład zwolnienie ich na pewien okres z obowiązku podatkowego w przypadku, gdyby zdecydowali się na przebranżowienie lub przeniesienie działalności w inne miejsce - podpowiada prezes SNOSP-u, przyznając jednocześnie, że... zdaje sobie sprawę z nikłych szans na przeforsowanie takich zapisów. Innym problemem dla tego typu podmiotów jest konkurencja ze strony innych graczy rynkowych.
- Oczywiście w samej konkurencji nie ma nic złego, a wręcz przeciwnie. Problem pojawia się wtedy, gdy przybiera ona nieuczciwą formę - stwierdza prezes Stowarzyszenia. Według niego, takim przykładem jest działalność stacji przymarketowych, które oprócz tego, że mogą liczyć na korzystniejsze warunki dostaw paliw, to jeszcze sprzedają je poniżej kosztów.
- Dochodziło już do sytuacji, kiedy nasi członkowie zamiast kupować paliwa w Orlenie czy Lotosie, jeździli cysternami na stację przy jednym z marketów, gdzie mogli je kupić taniej - przywołuje Marek Pietrzak. Stowarzyszenie skierowało w tej sprawie pismo do premiera. Pozostało ono bez odpowiedzi.
Przynajmniej częściowym rozwiązaniem tego problemu może być dalsze zrzeszanie się niezależnych właścicieli. Podmioty, takie jak SNOSP, działają w wielu regionach kraju i skupiają od kilku do kilkudziesięciu członków. Jednym z głównych celów takiej działalności jest właśnie wspólne występowanie w negocjacjach cenowych z koncernami.
- Tego typu współpraca przynosi korzyści i zamierzamy ją rozwijać - twierdzi Pietrzak. Stowarzyszenie organizuje w tym celu regionalne spotkania z właścicielami stacji, podczas których informuje o możliwościach, jakie daje współpraca. - Widzimy zainteresowanie, które często przeradza się w konkretne efekty w postaci nowych członków.Oczywiście zdarza się, iż ktoś twierdzi, że działając samodzielnie jest w stanie wynegocjować lepsze warunki. Może tak być, tylko pytanie, czy nie jest to korzyść na krótką metę i czy po roku albo dwóch taki właściciel nie stanie nagle w obliczu drastycznych podwyżek. Występowanie w większej grupie zawsze daje gwarancję stabilności - argumentuje Pietrzak.
Inną korzyścią wynikającą ze zrzeszania się jest możliwość wspólnego kreowania wizerunku stacji. Taki właśnie cel przyświecał twórcom chyba najbardziej znanego brandu stacji niezależnych - Huzar. W tej chwili skupia on około 40 stacji prywatnych właścicieli i nadal ma ambitne plany rozwoju. Pod wspólnym parasolem dającym rozpoznawalność rynkową i korzystniejsze warunki handlowe w kontraktach z dostawcami paliw pozostawia on jednak sporą sferę swobody w prowadzeniu własnego biznesu, na czym tak często zależy niezależnym stacyjnikom. Podobne ambicje ma również SNOSP, tworząc brand Delfin, pod którym funkcjonują w tej chwili 22 stacje. Wspólny brand to jednak dopiero ostatni etap współpracy. Najpierw stacje muszą wspólnie spełnić wymogi techniczne, a na inwestycje w wygląd przychodzi czas w dalszej kolejności.
- Pomimo wielu problemów i wyzwań, widzę wśród wielu właścicieli stacji determinację, która daje nadzieje na przyszłość. Jestem pewien, że wielu takich ludzi bardzo poważnie traktuje swoją działalność, a tym samym niezależny rynek stacyjny nie zniknie z polskiego krajobrazu - podsumowuje prezes SNOSP.
Marcin Szczepański