Straciłam pracę, bo zachorowałam

Pracowałam jako opiekunka do dzieci – na czarno. Zachorowałam na stwardnienie rozsiane i szef mnie zwolnił

Straciłam pracę, bo zachorowałam
Źródło zdjęć: © sxc.hu

13.07.2010 | aktual.: 13.07.2010 14:13

„Pracowałam jako opiekunka do dzieci – na czarno. Zachorowałam na stwardnienie rozsiane i szef mnie zwolnił. Nie mam środków na leczenie”.

- Jestem absolwentką pedagogiki specjalnej. Po studiach nie mogłam znaleźć pracy w szkole. Zamieściłam więc ogłoszenie – oferowałam pracę jako opiekunka lub „domowy nauczyciel” dla kilkuletnich dzieci, które mają trudności w szkole. Już następnego dnia otrzymałam pracę jako opiekunka. Wynajęło mnie młode małżeństwo. Byli to menedżerowie w dużej korporacji, ciągle w rozjazdach, ciągle zabiegani. Miałam zajmować się czteroletnią Julką i trzyletnią Patrycją - mówi Kasia. - Lubię dzieci, jak to się mówi, mam do nich smykałkę - dodaje. - Polubiłam dziewczynki. Wynagrodzenie też mi pasowało. Dostawałam 1,5 tys. zł do ręki. Pracowałam po sześć godzin dziennie, oprócz sobót i niedzieli. Czasami opiekowałam się w weekendy za wyższą stawkę.

Praca bardzo mi odpowiadała, tym bardziej, że moje koleżanki, pracowały w szkole za niższe wynagrodzenie jako pedagog szkolny, czy nauczyciel na świetlicy. Pracowałam tak dwa lata. Oczywiście rozglądałam się za pracą na etat. Zależało mi na ubezpieczeniu. Mój pracodawca też wspominał, że myśli o tym, by mnie zatrudnić. Miesiące mijały, ja czekałam. Nie znalazłam nigdzie lepszej pracy, szef o umowie chyba zapomniał. Tymczasem zaczęłam się źle czuć. Myślałam, że to jakieś sezonowe obniżenie odporności. Czułam się zmęczona, miałam kłopot z widzeniem, bolały mnie stawy. Chodziłam do lekarzy, przyjmujących prywatnie. Zapisywali mi kolejne antybiotyki.

- Gdy lekarstwa nie pomagały, zrobiłam komplet badań. Okazało się, że jestem poważnie chora. Na stwardnienie rozsiane. Myślałam, że to pomyłka. Nawet powiedziałam lekarzowi, że to nie może być prawda. Że przecież nie czuję się aż tak źle. Niestety kolejne badania potwierdziły wyrok. Rozpoczęła się moja gehenna. Lekarze kosztowali mnie fortunę – nie byłam przecież ubezpieczona, wiem to mój błąd, bo mogłam opłacać składki, liczyłam jednak na to, że dostanę etat. Do tego, gdy szef dowiedział się o mojej chorobie, stwierdził, że dalsza współpraca nie będzie możliwa. Że nie może nic dla mnie więcej zrobić. Dodał, że jest mu przykro, ale nie mogę pracować.

Dostałam od niego pożyczkę na badania. Ale to kropla w morzu. Potrzebne są kolejne drogie badania, nie mówiąc już o lekach. Żaden inny pracodawca mnie nie przyjmie i do tego czuje się coraz gorzej. Choroba na razie postępuje stopniowo. Nie mam pieniędzy, ubezpieczenia. Jestem jedynaczką, mam tylko mamę na wsi, która sama wiąże koniec z końcem. Cieszyła się, że się wyrwałam ze wsi, że sobie radzę. Była dumna, że mam tę pracę opiekunki. Uspokajała mnie, że na pewno dostanę etat i wszystko będzie dobrze. Nie wiem jak jej powiedzieć o chorobie. Nie mam pojęcia skąd wziąć pieniądze na leczenie. Co robić? Moja mama sama mieszka w wynajętym pokoju, też choruje, ma astmę. Nie mogę być dla nie ciężarem. Jestem przerażona. Mam dopiero 28 lat, a moja choroba jest nieuleczalna.

- Po pierwsze proszę się zgłosić do ośrodka opieki społecznej w miejscowości, w której jest pani zameldowana. Otrzyma pni wsparcie finansowe, może niewielkie, ale w tej sytuacji każde pieniądze są istotne. Bardzo proszę też zgłosić się do którejś z fundacji, działa ich naprawdę dużo. Może uda się zorganizować jakąś zbiórkę pieniędzy. Te organizacje działają już dużo skuteczniej, niektóre pozyskują środki ze struktur unijnych. Adresami powinien dysponować ośrodek pomocy społecznej. Fundacje współpracują z psychologami i specjalistami, którzy zajmują się tą konkretną chorobą. Tworzą oni często krąg wsparcia. Ważne jest to, by nie była pani sama.

Powinna pani wrócić do matki, wsparcie bliskiej osoby będzie tu bardzo ważne. Jeśli chodzi o pracodawcę, może pani wystąpić do sądu o stwierdzenie stosunku pracy. Miała pani wyznaczony czas pracy, miejsce pracy, pracowała pani w trybie ciągłym. Szef zatrudniał panią na czarno. Może uda się uzyskać odszkodowanie, sąd powinien też wziąć pod uwagę trudności, w których się pani znalazła. W żadnym wypadku proszę się nie poddawać – mówi Magdalena Marchlewicz, psycholog, prowadzi psychoterapie grupowe i indywidualne.

Krzysztof Winnicki

chorobal4praca
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)