Szefowie JSW pozwą związkowców za pikiety przed domami
Szefowie Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW)
zapowiedzieli w czwartek pozwy cywilne wobec osób, które pikietują
w miejscach ich zamieszkania. Związkowcy odpowiadają, że nie łamią
prawa i nie boją się odpowiedzialności.
07.05.2009 | aktual.: 07.05.2009 13:01
Związki toczą z zarządem JSW spór m.in. o płace i sposoby walki z kryzysem, który dotknął spółkę. We wtorek po raz pierwszy po kilku związkowców ustawiło się przed blokiem w Tychach, gdzie mieszka prezes JSW Jarosław Zagórowski i domem jego zastępcy Mariana Ślęzaka w Ustroniu.
Rzecznik komitetu protestacyjnego JSW, Piotr Szereda, powiedział PAP, że podobne pikiety odbyły się w środę, a kolejne zaplanowano na czwartek. Jak powiedział, związkowcy nie zamierzają odwoływać zaplanowanych działań. Zarząd JSW uważa takie formy protestu za skandaliczne.
"Metody stosowane w ostatnim czasie przez niektóre związki zawodowe są skandaliczne i niezgodne z podstawowymi zasadami norm społecznych. Nękanie, groźby pod adresem członków zarządu, naruszanie miru domowego, urządzanie pikiet pod ich domami - są ścigane przez prawo i nie mogą być przez nas akceptowane" - głosi czwartkowe oświadczenie zarządu JSW.
_ Oświadczamy, że JSW niezwłocznie wystąpi do właściwych organów z zawiadomieniem o możliwości popełnienia przestępstwa przez uczestników tych demonstracji, a osoby prywatne wystąpią z powództwa cywilnego o naruszenie dóbr osobistych _ - zapowiedzieli szefowie spółki, apelując też do mediów o wstrzemięźliwość w relacjach i kierowanie się zasadami etyki.
Związkowcy nie mają sobie nic do zarzucenia. Jak powiedział Szereda, w miejscach zamieszkania prezesów pojawia się poniżej 15 osób, nie trzeba więc żadnych zezwoleń na takie zgromadzenie. Dodał, że uczestnicy tych pikiet w żaden sposób nie zakłócają spokoju czy ruchu ulicznego, a jedynie informują mieszkańców, kto mieszka w pikietowanym domu i co związkowcy o nim myślą.
Pytany o to, czy podejmując takie działania związkowcy nie mają wątpliwości etycznych, związanych z naruszaniem prywatności członków zarządu, Szereda powiedział, że zarząd stosuje podobne metody, usiłując skłócić związki zawodowe lub niepochlebnie wyrażając się o ich liderach. Rzecznik protestujących przypomniał m.in., że wiceprezes Ślęzak przyrównał związkowców do dawnych sekretarzy PZPR.
Szereda dodał, że związki nie boją się pozwów cywilnych. Jak powiedział, członkowie zarządu mają prawo do ich złożenia, związkowcy nie spodziewają się jednak ukarania. Uważają, że nie łamią ustawy o zgromadzeniach, zaprzeczają też, jakoby zastraszali prezesów lub im grozili.
Rzecznik śląskiej policji podinsp. Andrzej Gąska powiedział PAP, że policja monitoruje pikiety w miejscach zamieszkania szefów JSW. _ Dokumentujemy te zdarzenia. Policja reaguje wówczas, gdy dochodzi do ewidentnego naruszenia prawa _ - powiedział Gąska, zaznaczając, że prawem osób, które czują się poszkodowane, zawsze jest wystąpienie na drodze cywilnej.
Rzeczniczka tyskiej policji Magdalena Bieniak potwierdziła, że - w ocenie policji - podczas wtorkowej pikiety do naruszenia prawa nie doszło. Liczba uczestników była poniżej 15, nie było więc wymagane zezwolenie. Nie blokowano ruchu ulicznego ani nie zakłócano spokoju. Bieniak poinformowała, że policja nie ma zgłoszenia, aby - jak mówią związkowcy - pikieta odbyła się także w środę.
We wtorkowej pikiecie w Tychach uczestniczyło dziewięć osób. "Zagórowski ręce precz od naszych kopalń" i "Stop podstępnej prywatyzacji" - napisali na transparentach związkowcy. Mieli też umieszczone na drzewcach zdjęcia prezesa, a mieszkańcom rozdawali ulotki z fotomontażem, przedstawiającym go w więziennym ubraniu i w kajdankach.
"Przyjechaliśmy tutaj, aby środowisko, w którym żyją ci panowie, dowiedziało się prawdy o ich poczynaniach. Swoją nieudolność chcą ukryć poprzez walkę z pracownikami, a kosztami swych błędnych decyzji chcą obarczyć załogi kopalń" - napisali związkowcy w rozdawanej ulotce. W rozmowach z dziennikarzami oskarżali zarząd o nieudolność i działanie na szkodę załogi.
Narastający od kilku tygodni konflikt w JSW dotyczy m.in. tego, że od 11 maja pracodawcą dla górników ma być bezpośrednio spółka, a nie - jak dotąd - poszczególne kopalnie. Stare układy zbiorowe mają być docelowo zastąpione nowym, wspólnym. Z powodu kryzysu kopalnie mają niebawem nie wydobywać węgla w piątki, co może odbić się na zarobkach górników. Na razie ogłoszono trzy dni robocze bez wydobycia. Związki sprzeciwiają się także zamrożeniu płac.
W związku z kryzysem na rynku stali (hutnictwo jest głównym odbiorcą koksu) w pierwszym kwartale tego roku sprzedaż węgla z JSW spadła o 25 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2008 r., a przychody o 31 proc. Strata wyniosła 78,7 mln zł. Firma spodziewa się, że w tym roku produkcja może być mniejsza nawet o 3 mln ton, a przychody o 2 mld zł. JSW to największy w Europie producent węgla koksowego. Zatrudnia ponad 22 tys. osób w sześciu kopalniach, które w ubiegłym roku wydobyły 13,6 mln ton węgla. Ubiegłoroczny zysk - po audycie - wyniósł 567,6 mln zł.