Szklanka wody w mrożonych rybach? Prosty eksperyment otwiera oczy

Postanowiłam się przekonać, ile wody znajduje się w mrożonych rybach i jaką cenę za nią płacimy. Finalnie zamiast ryby, kupiłam zupę rybną, bo była tam cała szklanka wody!

Szklanka wody w mrożonych rybach? Prosty eksperyment otwiera oczy
Źródło zdjęć: © WP.PL
Agata Wołoszyn

17.08.2019 | aktual.: 17.08.2019 17:03

Podczas ostatniej wizyty w supermarkecie zwróciłam uwagę na mrożone ryby, które zatopione są w ogromnej warstwie lodu.
- Wie pani, ledwo rzucimy na sklep takie ryby, nic nie zostaje w lodówkach, teraz też pustki, to ludzie kupują - powiedziała mi sprzedawczyni.

Postanowiłam, więc skusić się na pangę, rozmrozić ją i sprawdzić ile wody z niej wycieknie.

Obraz
© WP.PL

Udało mi się dostać ostatnie, 800-gramowe opakowanie pangi. Co prawda producent informuje, że jest to waga netto produktu (bez lodu), ale kiedy zaczęłam czytać skład, to w mojej głowie pojawił się mętlik. Na etykiecie jest napisane, że 62 proc. opakowania to ryba, a resztę stanowi woda i kilka różnych "E". Nie ma jednak podanej informacji, ile waży całość. Opakowanie wydawało mi się naprawdę duże, na pierwszy rzut oka myślałam, że ma ponad kilogram, ale to tylko złudzenie spowodowane ogromną ilością lodu na powierzchni ryby (38 proc.!). Zapłaciłam za nie 18,79 zł, nie wiadomo tylko tak naprawdę, ile kosztowała ryba, a ile woda i dodatki.

Obraz
© WP.PL

Lód na powierzchni mrożonej ryby to tzw. glazura, która powstaje poprzez zraszanie aerozolem wodnym. Chroni to produkt przed zepsuciem i wydłuża jego termin przydatności do spożycia bez utraty wartości odżywczych. Nasuwa się teraz pytanie: czy tego lodu musi być aż tak dużo?

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów informuje, że im mniej glazury, tym lepiej.
- Dla ochrony ryby przed zepsuciem wystarczy 5 proc. otoczki z lodu.

Chciałam znaleźć taką rybę, dlatego udałam się na jeden z warszawskich bazarków. Sprzedawczyni od razu mnie poinformowała, że w jej sklepie wszystkie ryby mają minimalną ilość glazury i są droższe niż te z sieciówek. Po chwili dodała: - W supermarkecie to te ryby mają prawie samą wodę, wydaje mi się, że nawet więcej niż piszą na opakowaniu. Po rozmrożeniu robi się z tego taki flak i nie nadaje się to do jedzenia. Oni tak specjalnie robią, żeby wydawało się, że ryby jest więcej, a ludzie to kupują, bo tanie.

Dodatkowo na etykiecie pangi z supermarketu znajdowała się informacja, że dodano do niej aż 3 stabilizatory: E 450, E 451 i E 452 - fosforany. UOKiK ostrzega: - Do ryb mrożonych czasem dodawane są związki fosforu po to, aby związać wodę.
W efekcie kupujemy rybę, która ma mniej tkanki mięsnej.

Obraz
© WP.PL

Po zakupach i rozmowach ze sprzedawcami przyszedł czas na rozpoczęcie mojego eksperymentu.

Ryby potrzebowały kilku godzin, aby mogły się całkowicie rozmrozić. To, co zaobserwowałam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Panga kupiona w supermarkecie była zanurzona w wodzie po brzegi! Wyjęłam ją i położyłam na wadze, aby sprawdzić, czy producent nie wprowadził mnie w błąd w kontekście gramatury. Okazało się, że masa ryby netto po odsączeniu wcale nie wynosiła 800 g - jak deklarował producent, tylko 700! (Zrobiłam najpierw zdjęcie talerza, który ważył 74 g, a potem położyłam na nim rybę, której waga wraz z nim wynosiła 774 g!)

Obraz
© WP.PL

Potem przyszedł czas na zważenie samej wody. Okazało się, że nazbierało się jej aż 353 g (waga miski bez wody - 557 g, z wodą - 910 g). Wodę przelałam do szklanki, ale ledwo się w niej mieściła! Szok!

Obraz
© WP.PL
Obraz
© WP.PL

Dla porównania - ryba z bazaru po rozmrożeniu praktycznie w ogóle nie wydzieliła wody!

Obraz
© WP.PL

Powiem szczerze, że po tym eksperymencie poczułam się oszukana. Kupiłam przecież rybę, a nie zupę rybną. Dodatkowo zamiast 800 g mięsa, dostałam 700. Skontaktowałam z UOKiK, aby przedstawić wyniki mojego testu. Pani Rzecznik powiedziała mi, że oczywiście sami musieliby sprawdzić w laboratorium, czy masa ryby jest inna, niż deklaracja na opakowaniu, ale wie, że to bardzo częsty proceder. - Czasem producent deklaruje, że produkt ma 25 proc. glazury, a po naszych kontrolach okazuje się, że miał 40. W takich przypadkach płacimy tak naprawdę za wodę, a nie za rybę.

Jedno wiem na pewno - jak ryba mrożona, to tylko ze sprawdzonego źródła!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Finanse
rybycenyporównanie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (556)