Kiedyś ziemniak nie miał imienia, kosztował grosze i mieszkał w worku w piwnicy. Dziś na sklepowych półkach, w świetle reflektorów gale walczą z finezjami. Efekt jest taki, że jemy coraz więcej kartofli z Belgii czy Egiptu. I płacimy za nie o 100 proc. więcej, niż przed rokiem.