Monika zarezerwowała restaurację na przyjęcie komunijne pod koniec ubiegłego roku. Kiedy na początku lutego zadzwoniła w sprawie umowy, okazało się, że lokal z powodu pandemii zbankrutował. - Zaczęło się nerwowe poszukiwanie nowego — opowiada. - W międzyczasie ceny mocno skończyły. Miałam za gościa płacić 150 zł, zapłacę 200. Jak podliczam koszty, pot płynie mi po plecach — przyznaje. Maj i czerwiec to wydatkowo najgorsze miesiące w roku.