Tak umiera stary Kanton

Koparki i buldożery zrównują z ziemią jedno z ostatnich tradycyjnych kantońskich osiedli. Odkąd jesienią ub.r. wznowiono roboty, większość mieszkańców została już przesiedlona. Ci, których domy ocalały, patrzą, jak umiera stary Kanton.

Tak umiera stary Kanton
Źródło zdjęć: © AFP

31.03.2013 | aktual.: 31.03.2013 15:00

Widzą to ze swoich okien albo podczas spacerów po pustym placu, na którym jeszcze kilka miesięcy temu stały domy ich sąsiadów. Patrzą, jakby nie mogli uwierzyć, że budynki mogą znikać w tak szybkim tempie. W tym samym czasie wolontariusze z grupy obrońców osiedla przy zabytkowej ulicy Enning Lu chodzą pomiędzy ruinami, pukają od drzwi do drzwi i pospiesznie spisują relacje mieszkańców, by uchronić od zapomnienia choćby okruchy ginącej na ich oczach historii miasta.

- Spotykamy się z mieszkańcami i poznajemy ich styl życia. Przeprowadzamy wywiady, spisujemy wspomnienia ludzi, by na ich podstawie zrekonstruować historię osiedla. Badamy okolicę pod kątem ochrony zabytków. Chcielibyśmy też, aby mieszkańcy mogli zabrać głos w sprawie planów przebudowy, bo przecież należy im się prawo głosu - wyjaśnia PAP Chen Xulu, jedna z działaczek grupy, dodając, że należą do niej młodzi ludzie z całego Kantonu, którym leży na sercu ochrona lokalnej tradycji.

Enning Lu jest przez rodowitych kantończyków uznawana za symbol lokalnej kultury, najpiękniejszą z zachowanych do dziś historycznych ulic miasta. W bramach, pod arkadami charakterystycznych dla tego regionu, prawie stuletnich budynków zwanych po kantońsku kejlałami, mieszczą się tradycyjne restauracje i warsztaty rodzimych rękodzielników. Znajduje się tutaj również m.in. klub aktora kantońskiej opery i dom, w którym mieszkał kiedyś gwiazdor filmów kung-fu Bruce Lee. Dzięki staraniom aktywistów te najważniejsze zabytki oraz fasady osiedla zostaną zachowane.

Mieszkańcy domów przeznaczonych do rozbiórki zostali już wysiedleni, mimo że wielu z nich protestowało przeciwko projektowi. Mieli do wyboru odszkodowanie pieniężne albo mieszkanie w innej części miasta. Nie było możliwe pozostanie przy ulicy Enning Lu, w centrum Kantonu, gdzie wielu z nich spędziło całe dotychczasowe życie.

Wraz z domami w przeszłość odchodzi część kulturalnego dziedzictwa. - Budynki, ludzie, język - wszystko się zmienia. Chociaż urodziłam się w Kantonie, nie czuję się tu już jak u siebie. Stary Kanton znika i myślę, że nie dzieje się to w sposób naturalny. Proces urbanizacji jest nie do zatrzymania, ale powinien przebiegać bardziej stopniowo - ocenia Chen.

Prace renowacyjne, jak oficjalnie nazywa się rozbiórkę budynków przy Enning Lu, trwają od 2007 roku. Celem projektu jest przywrócenie rzeczki, która niegdyś tędy przepływała, ale w latach 70. miasto pogrzebało ją pod ziemią, nie mogąc sobie poradzić z zanieczyszczeniem wody i przykrym zapachem. Teraz władze postanowiły uczynić z tej okolicy atrakcję turystyczną, by pokazać przyjezdnym, jak wygląda prawdziwy stary Kanton, więc rzeczka znów stała się potrzebna. W dawnych czasach miasto przypominało Wenecję. Domy stawiano w sąsiedztwie kanałów, a głównym środkiem transportu były łodzie.

- Władze chcą zamknąć naszą kulturę w muzeum, pokazywać ją turystom. Ale ta kultura jest tutaj żywa, nie można traktować jej jak coś, co umarło. Musi być związana z życiem ludzi - mówi Chen.

Kanton zamieszkuje obecnie ponad 15 mln ludzi, z czego mniej więcej połowę stanowi ludność napływowa. Stał się wielką metropolią stosunkowo niedawno, w okresie reform i otwierania Chin na świat zapoczątkowanym przez Denga Xiaopinga pod koniec lat 70. Od tego czasu miasto rozwija się gwałtownie, a mieszkańcy Enning Lu nie są pierwszymi i prawdopodobnie również nie ostatnimi kantończykami, którzy płacą za ten rozwój utratą rodzinnego domu. Podobne projekty wyburzania dzielnic prowadzi się obecnie w wielu częściach miasta.

W miejscu, gdzie teraz mieści się centrum biznesowe Kantonu - zastawiona drapaczami chmur nowoczesna dzielnica Tianhe - jeszcze 15 lat temu były tylko pola ryżowe i niewielkie wsie. Postmodernistyczne wieżowce, parki z fontannami i ekskluzywne centra konferencyjne, które teraz umieszcza się na pocztówkach jako symbole miasta, postawiono w tempie ekspresowym, a ludność mieszkającą tam wcześniej przesiedlono.

Największe przymusowe wysiedlenia miały miejsce w połowie lat 90., kiedy budowano w Kantonie pierwszą linię metra. Na przykład z bardzo atrakcyjnych terenów obecnej stacji Huangsha, tuż obok kolonialnej wyspy Shamian, w krótkim czasie przeniesiono kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Większość z nich trafiła na znajdujące się daleko od centrum i fatalnie skomunikowane z resztą miasta osiedle Tongde. Na miejscu ich starych domów, nad stacją metra, stoi teraz grupa wieżowców i centrum handlowe należące do hongkońskiego miliardera Li Ka-shinga, ósmego najbogatszego człowieka świata według tegorocznego rankingu "Forbesa".

W maju ubiegłego roku mieszkanka wyburzanego osiedla Yangji we wschodniej części Kantonu, w akcie protestu przeciwko wyrzucaniu jej rodziny z domu, popełniła samobójstwo, skacząc z dachu budynku. Według części lokalnych mediów, nawet wówczas buldożery nie przerwały pracy.

Z Kantonu Andrzej Borowiak

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)