Miasto dopłaca do śmieci
W Warszawie dochodzi do jeszcze innego absurdu. Niektórzy mieszkańcy są po prostu zachwyceni nowymi rozwiązaniami, zaproponowanymi przez ratusz. Słynna jest już historia pana Andrzeja, mieszkańca domku jednorodzinnego z żoną i dwójką dzieci, który do tej pory płacił 300-400 zł za wywóz śmieci. Po śmieciowej rewolucji musi płacić jedynie... ok. 60 zł.
Skąd taka różnica? Otóż teraz pan Andrzej rozlicza się za wywóz odpadów jedynie z miastem, które ustaliło stawki. Ono natomiast samodzielnie rozlicza się z firmami wywożącymi śmieci. Różnicę pokrywa miasto. Taka sytuacja będzie przynajmniej do czasu, gdy nie zostanie rozstrzygnięty przetarg na to, kto ma wywozić odpady. Bo półtora roku na załatwienie sprawy to, okazuje się, czasem za mało.
Pan Andrzej nie jest jedyny. Właśnie ci, którzy płacili najwięcej, mogą zaoszczędzić nawet do 300 zł na miesiąc. Ciekawe, skąd miasto weźmie fundusze na pokrycie deficytu?