Talibowie mordują szkołę
Zamach w Peszawarze miał być krwawą zemstą na pakistańskiej armii za wojnę toczoną z islamistami.
16.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 11:36
Około godziny 10 czasu miejscowego do prowadzonej przez armię szkoły publicznej w Peszawarze wdarło się komando ubranych w mundury Straży Granicznej talibów. Do czasu gdy po trwającej kilka godzin walce żołnierze zabili pięciu islamistów (szósty wysadził się za pomocą ładunku wybuchowego), zginęło 141 osób, w tym 132 uczniów. Wielu ciężko rannych zmarło już po przewiezieniu do szpitali. To najtragiczniejszy od lat zamach w Pakistanie.
Zbrodnia z zimną krwią
Napad miał wszelkie cechy akcji terrorystycznej pakistańskich talibów. Napastnicy mieli jeden cel - zabić jak najwięcej ludzi i wywołać wstrząs społeczny. Najpierw wdarli się do audytorium, gdzie trwało szkolenie z pierwszej pomocy. Na oślep strzelali do uczniów i nauczycieli. Potem szli od pomieszczenia do pomieszczenia, otwierając ogień do bezbronnych ofiar.
Ocaleni uczniowie opowiadali, jak zamachowcy polowali na kryjących się pod ławkami. Żywi leżeli bez ruchu, udając martwych, starali się nawet nie oddychać. Jeden z rannych uczniów mówił, jak czołgał się, szukając kryjówki, a po drodze widział mrożące krew w żyłach sceny. W sąsiedniej klasie zabójcy podpalili siedzące jeszcze na krześle i krwawiące zwłoki zabitego żołnierza.
Zdając sobie sprawę z beznadziejnej sytuacji, wielu uczniów podjęło ucieczkę. Część z nich wyprowadzili nauczyciele - w ten sposób uratowało się około 500 osób.
Szybko stało się jasne, że napastnicy nie chcą brać zakładników, jak początkowo przypuszczano. Nie mieli żadnych żądań ani nie zamierzali wygłaszać politycznych odezw. Ich jedynym zadaniem była krwawa zemsta. Potwierdziło to oświadczenie Muhammada Chorasaniego, rzecznika największej organizacji pakistańskich talibów Tehrik-i-Taliban (TTP), który bez ogródek powiedział, że atak jest zemstą za wojnę, którą armia wydała zbrojnym ugrupowaniom.
Wybór celu nie był przypadkowy. Do peszawarskiej szkoły przy Warsak Road uczęszczają głównie dzieci z pobliskiego osiedla dla wojskowych i personelu armii. Jak powiedział przedstawiciel talibów, chodziło o to, „by rodziny wojskowych poczuły nasz ból". Według komunikatu napastnicy mieli zabijać dorosłych i oszczędzać dzieci, ale w praktyce nie okazywali litości nikomu - najmłodszy ciężko ranny to dwuletni chłopczyk.
Nie ulega wątpliwości, że przyczyną zamachu jest zakrojona na szeroką skalę akcja militarna, nazwana przez armię operacją Zarb-e-Azb, prowadzona od połowy roku w prowincji Waziristan Północny. Ta górska kraina leżąca przy granicy z Afganistanem przez długie lata była matecznikiem co najmniej kilku organizacji radykałów islamskich. Wspierały ich miejscowe plemiona nieuznające władzy państwowej, a cichą opiekę nad talibami roztaczały osławiony pakistański wywiad wojskowy ISI.
Psy zerwane z łańcucha
Początkowo talibowie mieli być narzędziem w rękach oficerów służb specjalnych rozgrywających swoje gry strategiczne w Afganistanie i Indiach, jednak przed kilkoma laty wyrwali się spod kontroli i zaczęli wręcz walczyć z państwem. Dodatkowo najbardziej radykalni z nich (jak sieć Hakkaniego) rozpoczęli wojnę z siłami zachodnimi w Afganistanie, co dodatkowo rozsierdziło Amerykanów. Pod naciskiem Waszyngtonu armia pakistańska zaczęła prowadzić coraz szerszą operację w Waziristanie. To z kolei wywołało zemstę talibów. W tym roku zorganizowali oni już kilka dużych zamachów, z których najpoważniejszy był czerwcowy atak na międzynarodowe lotnisko w Karaczi, podczas którego zginęło 36 osób.
Na wieść o ataku na szkołę do Peszawaru udał się premier Pakistanu Nawaz Sharif. Oświadczył, że „musi być w miejscu, gdzie zabijane są nasze dzieci". Dodał, że krwawy atak nie zmniejszy determinacji władz w walce z islamistami, a wojna będzie prowadzona „aż do wyeliminowania terrorystów". Wezwał Pakistańczyków do poparcia akcji wojskowej w Waziristanie Północnym, twierdząc, że wojna z terroryzmem „weszła w decydującą fazę". „Tchórzliwy atak na nasze dzieci nie osłabi naszego zdecydowania" - mówił Sharif podczas zwołanego w siedzibie gubernatora Peszawaru spotkania przedstawicieli głównych partii politycznych.
Radykałowie izolowani
Tym razem żadna z liczących się sił politycznych w kraju nie próbowała usprawiedliwiać ataku. Imran Khan, przewodniczący opozycyjnej partii Tehrik-i-Insaf, potępił zbrodnię, mówiąc: „jesteśmy z rodzinami ofiar". Jego partia odwołała planowaną na czwartek wielką akcję protestacyjną. O swoim współczuciu i oburzeniu mówiła też pakistańska laureatka Pokojowej Nagrody Nobla Malala Yousafzai.
Atak na szkołę, wbrew intencjom talibów, zamiast zniechęcić dowódców armii, może się wręcz przyczynić do wzmożenia walki z nimi. Szef sztabu armii Raheel Sharif już zapowiedział kontynuację wojny z „nieludzkimi bestiami", jak nazwał talibów. Po tak odrażającej zbrodni nawet radykalna opozycja, która dotychczas wstawiała się za dwoma „umiarkowanymi" organizacjami talibańskimi, nie będzie mogła już ich bronić. Tak było przed kilkoma tygodniami, gdy bardzo skuteczne okazały się amerykańskie ataki przeprowadzane przy użyciu dronów na talibańskich dowódców w regionach przygranicznych.