TGE: powstanie drugiej giełdy energii byłoby szkodliwe dla odbiorców

Prezes Towarowej Giełdy Energii Grzegorz Onichimowski powiedział PAP, że utworzenie drugiej giełdy energii w Polsce byłoby szkodliwe dla odbiorców, rynku, a także dla samej GPW. Dodał, że Polska chce uczestniczyć w europejskim rynku energii.

28.09.2010 | aktual.: 28.09.2010 18:03

Szef TGE odniósł się w ten sposób do doniesień medialnych, iż GPW chciałaby zacząć jesienią handlować energią. Warszawski parkiet nie komentuje tych informacji.

- Gdybyśmy mieli dwie giełdy energii, z czego jedna miałaby być związana z warszawską GPW, to byłoby to kuriozum, szkodliwe dla odbiorców, rynku, a także dla samej GPW. Sensem funkcjonowania każdej giełdy jest jej płynność. Im więcej ma uczestników i transakcji, tym bardziej ceny energii ustalane na rynku publicznym są wiarygodne. Ta wiarygodność zaczęłaby się gwałtownie obniżać w przypadku dwóch giełd - ocenił w rozmowie z PAP szef TGE.

Onichimowski zwrócił uwagę, że "obecnie giełdy energii stają się bardzo ważnym narzędziem w budowie zintegrowanego europejskiego rynku energii". Dodał, że Polska chce w tym rynku uczestniczyć.

- Europejskie giełdy energii zaczynają ze sobą współpracować, tworząc jedną przestrzeń handlową. Zlecenia składane na jednej giełdzie są widoczne na innych giełdach europejskich. Dochodzi do transakcji do tego stopnia, na ile pozwalają fizyczne połączenia pomiędzy poszczególnymi krajami. Ta metoda - tzw. market coupling - obowiązuje w dużej części Europy Zachodniej i bardzo zmniejsza problemy związane z brakiem mocy, chociażby w szczytowych godzinach zapotrzebowania na energię. Pozwala to na konkurencję - ale nie na szczeblu średnich cen rocznych czy wieloletnich kontraktów - tylko na poziomie ceny w każdej godzinie. Przez to ta konkurencja jest bardzo efektywna - wyjaśnił.

Prezes TGE podkreślił, że giełdy energii w Europie konsolidują się. - Jest ich coraz mniej; tworzą się giełdy regionalne. A my nagle na rynku, który nie zliberalizował się jeszcze całkowicie, podzielibyśmy się na dwie giełdy. To jest pomysł zupełnie absurdalny. Nie ma giełdy papierów wartościowych na świecie, która zajmowałaby się tym biznesem - powiedział.

Jak dodał, szefowie giełd papierów wartościowych sądzą, iż nie należy "mieszać" ryzyka rozliczeniowego i transakcyjnego z dwóch tak różnych rynków. - Potencjalne zyski na rynku energii są nieporównywalnie mniejsze niż na rynkach papierów wartościowych. Giełda energii to jest spółka infrastrukturalna, która działa w obszarze bardzo technicznym. Z punktu widzenia biznesu nie widzę żadnego racjonalnego uzasadnienia dla GPW, żeby tym się mogła zajmować. Dlatego nie wierzę specjalnie w ten projekt. Zupełnie czymś innym są jakieś związki zarówno biznesowe, jak i korporacyjne między giełdami energii a giełdami papierów wartościowych. "Potencjał do współpracy jest tu duży - powiedział.

Onichimowski ocenił, że giełda energii w Warszawie spełnia swoje zadanie.

- Mamy w tej chwili 3-4-krotnie wyższe obroty na tzw. rynku dnia następnego w porównaniu z ubiegłym rokiem. W przypadku rynku terminowego to są kilkunastokrotnie wyższe obroty. Nasze systemy obsługują ten ruch bez problemu. Nigdy nie musieliśmy odwoływać żadnej sesji giełdowej. Uczestnicy są rozliczani, otrzymują swoje pieniądze na czas. Sądzę, że my swoją rolę wypełniamy - zaznaczył.

- Jesteśmy absolutnie pewni, że nawet gdyby jeszcze te obroty poważnie wzrosły, to w dalszym ciągu będziemy sobie radzić. Giełda energii ma nowoczesny system transakcyjny, warszawska GPW dopiero chce go wdrażać - dodał.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)