Trwa ładowanie...

To już koniec Rodziny na Swoim! Co dostaniemy w zamian?

Decyzja już zapadła. Rząd wycofuje się z programu "Rodzina na swoim". Ostatnie kredyty z dopłatami będziemy mogli wziąć w 2012 roku. W zamian dostaniemy mieszkania z czynszem niższym niż rata kredytu i prawem własności po około 25 latach.

To już koniec Rodziny na Swoim! Co dostaniemy w zamian?Źródło: Jupiterimages
d39jfhh
d39jfhh

Pomimo niewątpliwego sukcesu (ok. 60 tys. kredytów udzielonych w ciągu ostatnich trzech lat) RnS przechodzi do historii. Zanim jednak program zostanie zlikwidowany, jeszcze przez ponad dwa lata będzie niewątpliwym ułatwieniem przy kupnie własnego taniego mieszkania.
- Nie likwidujemy RnS dlatego, że pomagał kupować mieszkania bogatym. To raczej ludzie o średnich dochodach. Jeżeli średnie mieszkanie w programie ma 52 m, a statystyczny dom 105 m to trudno powiedzieć, że ten produkt był używany do spekulowania - mówi Wirtualnej Polsce wiceminister infrastruktury Piotr Styczeń. Jednak już od nowego roku rząd planuje zmniejszyć limity cenowe za m2 mieszkania. Dziś wynoszą w Warszawie 8000 zł, w Krakowie 6400 zł, a w Szczecinie już tylko 4800 zł. Do 35 lat zostanie też ograniczony wiek kredytobiorców. Jednocześnie RnS, wbrew swojej nazwie dostępny byłby także dla singli.

Jesteś zainteresowany kredytem "Rodzina na swoim"?
Sprawdź, w którym banku i na jakich warunkach, otrzymasz rządowe dopłaty. Finansomat.wp.pl - w kilka sekund otrzymasz czytelną analizę, z informacją o najtańszej ofercie! Sprawdź! »

- Udało się przy pomocy RnS wykreować rynek mieszkań o przestępnej cenie i najbardziej poszukiwanym metrażu. Część deweloperów robi miks ofertowy, mówiąc że nie buduje dla programu, ale w ich inwestycjach i tak część lokali mieści się w ustawowych limitach. Często są to mieszkania na parterze czy z oknami wychodzącymi na północ - tłumaczy wiceminister. Od połowy 2011 roku kredyt z dopłatą będzie można zaciągnąć już tylko na kupno mieszkania na rynku pierwotnym. Całkowite wygaszenie akcji kredytowej zaplanowano na 31 grudnia 2012 roku. - Likwidacja rodziny na swoim nie jest dobrym pomysłem, lepiej zostawić limity na niższym poziomie i dać dostęp dla gorzej zarabiających niż go całkowicie likwidować - uważa Aleksandra Szarek-Ostrowska, niezależny ekspert rynku mieszkaniowego. Program zadziałał świetnie, szczególnie w trakcie kryzysu. Pozwalał sprzedać mieszkania deweloperom i podtrzymać popyt gdy banki zaostrzyły warunki dostępu do kredytów hipotecznych.

| Rządowy program "Rodzina na Swoim" (RnS) To hit ostatniego roku na rynku mieszkaniowym. Dzięki rządowym dopłatom rata kredytu mogła spaść nawet o kilkaset złotych i była niższa od tej denominowanej w walucie. W sumie przez osiem lat można było w ten sposób oszczędzić nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Narzeczeni przyspieszali termin ślubu, deweloperzy przeprojektowywali swoje inwestycje, tak by mieściły się w ustawowych normach, a banki komercyjne starały się jak najszybciej podpisywać umowy z Bankiem Gospodarstwa Krajowego, który obsługuje wypłatę dopłat. Kredytobiorcom nie przeszkadzała nawet wyższa marża oraz limity - cenowe oreaz powierzchni mieszkania. |
| --- |

d39jfhh

Ministerstwo Infrastruktury twierdzi jednak, że rynek powoli wrócił do normalności: deweloperzy zaczęli budować, banki udzielają kredytów. Rodzina ze średnimi dochodami będzie, więc mogła kupić mieszkanie bez dopłat. Tak naprawdę chodzi jednak o oszczędności. Nikt nie spodziewał się aż takiej popularności programu. - Moim zdaniem program RnS zaczął budżet państwa za dużo kosztować. Rząd, ale także eksperci nie sądzili, że udzielonych zostanie aż tak dużo kredytów - twierdzi Aleksandra Szarek-Ostrowska.

Bezdomny w noclegowni, ubodzy w czynszówce

Likwidacja RnS i ewentualnie do końca 2013 ulgi budowlanej na VAT (różnica pomiędzy 22 proc. a 7 proc sprzed wejścia do UE) ma przynieść oszczędności dla budżetu państwa. Część środków ma zostać przeznaczonych na inne programy związane z polityką mieszkaniową. - Budżet "Rodziny na Swoim" chcemy przeznaczyć na wsparcie budownictwa dla osób, których nie stać na komercyjny kredyt - mówi wiceminister. Rząd pracuje teraz nad programem budownictwa czynszowego z kilkoma nowymi instrumentami. Z opublikowanego na stronie Ministerstwa Infrastruktury dokumentu "Założenie polityki wsparcia mieszkalnictwa do 2020 roku" wynika, że dotacje na własne cztery kąty mają pomóc wszystkim kiepsko sytuowanym Polakom.

Pierwszy program wsparcia ma ruszyć już w 2011 roku. Dzięki dotacjom sięgającym 40 proc. gminy i TBS-y miałyby rocznie budować 2,5 tysiąca mieszkań dla osób o niskich dochodach, których nie stać nawet na wynajmowanie mieszkania. Dodatkowe tego typu "mieszkania społeczne" będą mogły powstawać dzięki preferencyjnym kredytom. Roczne dofinansowanie na te instrumenty kosztować mają budżet państwa ok. 700 mln zł. Dodatkowo około 300 mln zł ma pomóc w budowie mieszkań socjalnych, a 10 mln w powstawaniu noclegowni dla bezdomnych. Tu pierwsze inwestycje pojawić mogą się jeszcze w tym roku.

SGM - warto zapamiętać ten skrót

Prawdziwym hitem mają być jednak społeczne grupy mieszkaniowe (SGM), które są formą skierowaną do osób nieco uboższych niż program Rodzina na Swoim. - Naszym zdaniem jest grupa osób, która ma środki na wkład własny rzędu 30-50 proc., a nie ma zdolności kredytowej. Chcemy spowodować, by mogli oni wynająć mieszkanie ze stopniowym dochodzeniem do prawa własności - tłumaczy Piotr Styczeń. Po wpłaceniu wkładu własnego uczestnicy SGM będą przez okres minimalnie 10, maksymalnie 25 lat spłacać koszty budowy mieszkania w czynszu. Ten miesięcznie ma wynieść dużo mniej niż wynajem na rynku komercyjnym czy też rata kredytu. - Szacujemy, że w Warszawie będzie to 20-25 zł/m2, a w miastach średnich około 15 zł/m2 - mówi wiceminister. Łatwo wyliczyć, że za 50-metrowe mieszkanie w stolicy w ramach SGM zapłacić trzeba będzie ok. 1200 zł. Sam budynek postawić może zarówno TBS, spółdzielnia mieszkaniowa czy deweloper. Z jednym zastrzeżeniem marża nie może przekroczyć 10 proc. kosztów inwestycji. - Widać było już po "Rodzinie na
Swoim", że deweloperzy niechętnie obniżali ceny. Dziesięcioprocentowy zysk może być tu dużym problemem - uważa Aleksandra Szarek-Ostrowska.

d39jfhh

Ułatwieniem może być jednak użyczenie inwestorowi gruntu przez gminę, co obniży koszty budowy. Z drugiej strony na sprzedaży gruntu nie zarobi developer, bo to nie on będzie go zbywał. Lokator, gdy po 20 latach spłaci koszty powstania mieszkania, będzie musiał za grunt zapłacić gminie.
- Gdyby najemca musiał od razu płacić za grunt na pewno blokowało, by to jego wejście w SGM. Z drugiej strony grunty to są konkretne aktywa gminy i ktoś za nie musi zapłacić. Łatwiejsze będzie to jednak po 20 latach. To nie będą jednak wysokie kwoty - mówi Piotr Styczeń. Co ważne budynki nie będą musiały powstawać tylko pod sam program. Możliwe będzie, że lepiej położone i większe mieszkania developer będzie mógł sprzedać na normalnych zasadach, a tylko część lokali przeznaczy do sprzedaży w ramach SGM.

Skąd wkład własny?

Pytanie skąd młode małżeństwo czy singiel (oni też będą mogli kupować mieszkania w ramach SGM), będzie miało 30-50 proc. wkładu własnego, czyli co najmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych? - Na początek liczymy na osoby, które były potencjalnymi beneficjentami RnS, czyli mogłyby zaoszczędzić pewną kwotę. Poza tym część osób będzie mogła zmienić dzięki temu swoje warunki mieszkaniowe. Na przykład sprzeda stare mieszkanie 40-metrowe, a w ramach SGM zacznie wynajmować nowe trzy pokoje, czyli 60-metrów. Liczymy, że dzięki temu rodzina będzie bardziej skłonna do posiadania jeszcze jednego dziecka - tłumaczy ideę pomysłu Piotr Styczeń. Ma to także zwiększyć mobilność naszego społeczeństwa. Ktoś, kto sprzeda mieszkanie na prowincji, nie kupi za to mieszkania w Warszawie czy innym dużym mieście. Będzie miał jednak na wkład własny do SGM.

Program SGM zakłada także możliwość skredytowania wkładu własnego na podobnych zasadach co dzisiejsza RnS. Dopłata wynosiłaby ok. 50 proc. odsetek przez maksymalnie 10 lat. Inne podobieństwo SGM do RnS to ustawowy limit metrażu mieszkania. Zasadniczą różnicą jest możliwość wynajmowania mieszkania ze stopniowym dochodzeniem do własności tylko na rynku pierwotnym.

d39jfhh

Czy to się uda?

- Wszystkie nasze instrumenty wsparcia to naczynia połączone - tłumaczy wiceminister - Osoby z niskimi dochodami będą mogły wynajmować mieszkania społeczne. Stare i małe mieszkania zaczną być sprzedawane i nie są wykluczone z rynku, bo ich mieszkańcy przeprowadzą się do SGM. Równolegle będzie natomiast funkcjonował rynek pierwotny - dodaje. Nic dziwnego, że pomysły ministerstwa infrastruktury popiera część ekspertów. - Połowa ludzi jest poza rynkiem i nie stać ich na zakup jakiegokolwiek mieszkania. Nawet z punktu widzenia demograficznego trzeba dać tym młodym ludziom gdzie mieszkać i wychowywać dzieci - uważa dr Jan Korniłowicz z Instytutu Rozwoju Miast. Z drugiej strony część ekspertów wątpi w możliwość rzeczywistego oddziaływania na rynek programu SGM i mieszkań społecznych. Rodzina na Swoim była skuteczna, bo w krótkim czasie trzech lat pomogła skredytować kupno 60 tys. mieszkań. W latach 2011 i 2012 liczba kredytów ma się jeszcze potroić. Tymczasem rządowe prognozy zakładają dofinansowanie kredytów na
wkład własnego w SGM dla 60 tys. rodzin przez... osiem lat. Kilka tysięcy mieszkań rocznie w ramach SGM będzie tylko małym nie znaczącym procentem.

Pomysły wycofania się z RnS i zastąpienia programem SGM nie do końca podobają się taż bankom. Związek Banków Polskich sugerował, że zamiast zachęcania młodych Polaków do zadłużania, lepiej zaproponować programy oszczędzania na przyszłe mieszkanie. Krytyczne uwagi do rządowych projektu ma także Polska Izba Gospodarcza TBS. Jej zdaniem coraz więcej obowiązków spycha się na samorządy lokalne, ale nie idą za tym konkretne pieniądze.

Sebastian Ogórek
Wirtualna Polska

d39jfhh
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d39jfhh