To może być koniec alkoholu w samolotach i pociągach. Wszystko przez prosty błąd
Ograniczenia sprzedaży alkoholu w godz. 22-6, zawarte w podpisanej przez prezydenta ustawie, mogą mieć nieoczekiwane konsekwencje. Jak donosi radio ZET, nowela może spowodować, że już nigdy nie kupisz piwa w Warsie, ani drinka w samolocie.
04.02.2018 | aktual.: 05.02.2018 12:41
Nowe prawo zawiera pewien drobny błąd w zakresie tzw. zezwoleń cateringowych. Według nowelizacji będzie je wydawał wójt lub burmistrz gminy, na terenie której znajduje się sklep. Jednak w przypadku sprzedaży odbywającej się w ciągłym ruchu, jak w samolotach czy pociągach, nie będzie to możliwe.
Jak donosi Radio ZET, błąd zauważył stołeczny ratusz. Jego urzędnicy poprosili już o interpretację tego zapisu ministerstwo zdrowia, czyli twórcę ustawy.
Jak już pisaliśmy w WP, za sprawą zmian w prawie w tym roku w całej Polsce w nocy może być trudniej kupić alkohol. Posłowie w noweli zdecydowali oddać większą władzę samorządowcom. To właśnie radni decydować będą o tym, czy nocną prohibicję wprowadzić.
Według nowych przepisów to również samorząd będzie mógł dowolnie wydawać koncesje na sprzedaż alkoholu. Radni będą mogli ustalać limit zezwoleń na sprzedaż alkoholu na terenie każdej jednostki pomocniczej.
W dużych miastach może to np. oznaczać, że w niektórych dzielnicach sklepów z alkoholem będzie bardzo mało, a w innych - pod dostatkiem.
Choć branża spirytusowa studzi emocje związane z nowymi przepisami, Polska Izba Handlu alarmuje, że nowe prawo jest niedostosowane do współczesnych realiów. Od początku prac nad nowelą PIH słała do Sejmu propozycje, które - w jej ocenie - dostosowywałyby ją do tego, jak dziś funkcjonuje drobny biznes.
Jak już pisaliśmy, handlowcy najgłośniej apelowali o przesunięcie godzin zakazu. Jak przekonują spora liczba normalnych sklepów spożywczych działa do 23-24. Ich pracownicy mogą się spotkać z agresją klientów, którzy po 22. będą chcieli kupić alkohol.
Organizacji nie chodzi tylko o bezpieczeństwo, ale i przychody swoich członków. Jak przekonywał na naszych łamach Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny PIH, to właśnie późnym wieczorem małe sklepiki zarabiają najwięcej na alkoholu. Jak podkreślał, nie chodzi tu o sklepy monopolowe, ale o typowe biznesy "wielobranżowe".
Problem dla sklepikarzy ma być tym większy, że tak naprawdę to właśnie na sprzedaży alkoholu opierają swoje zyski. Przy dzisiejszej konkurencji w branży marże na innych produktach są bowiem minimalne.
Te argumenty nie wytrzymują jednak zderzenia z danymi, które przedstawia Związek Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy. Wynika z nich, że ta pora dnia nie jest specjalnie istotna, jeżeli chodzi o handel ich wyrobami. Między 22 a 6 rano sprzedawanych jest w Polsce zaledwie 5 proc. z całego wolumenu sprzedaży mocnych alkoholi.