Tusk oszczędny w słowach
Pierwszy szczyt Unii pod przewodnictwem Donalda Tuska będzie rekordowo zwięzły.
15.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 10:57
Dokument końcowy spotkania ma bowiem liczyć zaledwie... dwie strony. Dotychczas było to do dwudziestu kartek. Taka oszczędność będzie miała swoje konsekwencje polityczne dla całej Unii.
W czwartek i piątek odbędzie się w Brukseli szczyt Unii Europejskiej - jedno z czterech organizowanych dorocznie regularnych spotkań przywódców państw i rządów, nie licząc tych zwoływanych w trybie nadzwyczajnym. Po raz pierwszy obrady będzie prowadził były polski premier Donald Tusk, powołany na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej na dwuipółroczną kadencję.
Tusk w swojej pierwszej publicznej wypowiedzi po objęciu nowego stanowiska ?1 grudnia powiedział, że Rosja staje się strategicznym problemem UE i chce, żeby przywódcy, począwszy od szczytu w grudniu, zastanowili się, co z nią zrobić.
Czytać ze zrozumieniem
Już przy tej pierwszej okazji będziemy mieli szansę zobaczyć zmianę stylu w stosunku do jego poprzednika, Belga Hermana Van Rompuya. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita", wnioski, czyli końcowy dokument spotkania, mają liczyć zaledwie dwie strony. Tak wygląda projekt i choć otoczenie Tuska zdaje sobie sprawę, że na życzenie szefów poszczególnych państw pewnie trzeba będzie dopisać tu i ówdzie pojedyncze zdanie.
- Dotychczas przywódcy nie byli w stanie dokładnie analizować dokumentu. Dlatego nowy styl został bardzo dobrze przyjęty przez unijne stolice - mówi „Rz" osoba z otoczenia Tuska. Wiadomo, że w przyszłości czasem trzeba będzie wydrukować więcej stron przy okazji szczytów zajmujących się szczegółowymi ustaleniami w bardziej skomplikowanych kwestiach legislacyjnych, jak pakiet klimatyczny czy unijny budżet. Ale celem głównym jest odchudzenie dokumentu.
Mniej reklamy
Taka kuracja ma poważne implikacje polityczne. Po pierwsze, mniej słów to przede wszystkim mniejsza szansa na spisywanie listy życzeń przywódców. W przeszłości dokumenty bywały niespójne, bo każdy z liderów chciał dopisania swojego fragmentu, który potem służył mu jako pretekst od ogłaszania zwycięstwa przed krajową opinią publiczną. Tak zresztą robił sam Tusk jako szef rządu Polski. Teraz taka taktyka będzie utrudniona, unijny przekaz ma być bardziej jednolity dla wszystkich państw.
Po drugie dokument końcowy ma być odbiciem dyskusji przywódców. W jej trakcie liczba tematów ma być ograniczona. Ponieważ ramy czasowe się nie zmieniają, dyskusja powinna być głębsza. Na przykład na najbliższym szczycie będą tylko dwa punkty obrad: plan inwestycyjny Junckera, czyli 315 mld euro na ożywienie unijnej gospodarki, oraz konflikt ukraiński.
Od pierwszych dni urzędowania Tusk pokazuje też, że zamierza być bardziej aktywny w polityce zagranicznej niż jego poprzednik. Odbył kilka rozmów ze światowymi przywódcami, kilku z nich spotkało się z polskim politykiem w Brukseli. Były premier wskazał też priorytety przyszłej polityki poprzez nominacje w swoim gabinecie. Sprawami zagranicznymi zajmują się tam Estonka, Słowaczka i Szwed, czyli reprezentanci krajów o zainteresowaniach nakierowanych na wschodnich sąsiadów UE. - Takie nominacje pokazują, że przewodniczący uważa sprawy wschodnie za największe strategiczne wyzwanie w przyszłości - mówi osoba z jego otoczenia.
Jednak fakt, że Polak jest szefem Rady Europejskiej, a doradzają mu urzędnicy pochodzący z naszego regionu, nie znaczy jeszcze, że na przykład Ukraina może liczyć na symboliczne gesty. Tusk spotka się co prawda z premierem i prezydentem Ukrainy przed szczytem, bo obaj będą w Brukseli przy okazji innych wydarzeń politycznych. Ale tym razem prezydent Poroszenko nie może liczyć na zaproszenie na sam szczyt, choć w przeszłości wygłaszał na tym forum przemówienia bezpośrednio do unijnych przywódców.
Anna Słojewska ?z Brukseli